Go down
Hades
Hades
Admin
Liczba postów : 562

Kosmos
Frakcja:
Zbroja:

PROLOG Empty PROLOG

Pią Cze 19, 2020 11:44 am
PROLOG

Miejsce, w którym wszystko się zaczęło...

***

~Góra Olimp~

Ciemne, gwieździste niebo widniało nad Olimpem, który kąpał się w świetle odbijanym przez księżyc. Wiatr powiewał delikatnie, zabierając ze sobą pomniejsze liście i kamienie. Było spokojnie, a delikatna mgła unosząca się w powietrzu, nadawała temu miejscu jeszcze większej tajemnicy.
Jedną z wydeptanych ścieżek, w spokoju przechadzał się wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna. Jego długie, blond włosy wisiały na ramionach i przylegały do pleców. Błękitne oczy wydawały się być tak głębokie, jak głęboki i nieskończony był sam wszechświat. Odziany był w hoplicki pancerz, zakrywający korpus, na głowie miał diadem ukształtowany na wzór anielskich skrzydeł. Przepasany był białą, zwiewną peleryną, która powiewała delikatnie, wprawiana w ruch przez delikatne podmuchy budzącego się wiatru. Nogi jego i ręce zakryte były zdobionymi złotem karwaszami i bigwantami. Przy każdym stawianym kroku, zbroja wydawała z siebie nieregularny, metaliczny dźwięk. Mężczyzna podpierał się na złotym kosturze, który zakończony na górze był solidną, ozdobioną niebieskim kamieniem szlachetnym, błyskawicą.

Spoiler:

- Hecate, możesz wyjść. - rzekł spokojnie, zatrzymując się w miejscu. 
- A-ah! Skąd wiedziałeś? - odezwał się kobiecy głos. Zza pobliskiego kamienia, wyłoniła się niska, młoda dziewczyna. Miała zielone włosy, związane sznurkiem z boku głowy. Odziana była w potarganą, czarną szatę i podpierała się, nie wiadomo dlaczego, drewnianą laską. Podeszła bliżej, padając zaraz na kolano.

Spoiler:

- Co tu robisz? Śledzisz mnie? - zapytał, odwracając się przodem do dziewczynki, gestem dłoni nakazując jej, by wstała z kolan. Otrzepała je i uśmiechnęła się niepewnie.
- N-nie... Nigdy tutaj nie przychodzą bogowie, więc... Zaciekawiłam się. - wyjąkała cicho, spuszczając głowe, ale jednak kilka razy zerknęła na twarz mężczyzny. Ten uśmiechnął się delikatnie i pokręcił głową na boki. Odwrócił się na pięcie i machnął ręką, pokazując by dziewczę udało się za nim. Na twarzy Hecate namalował się szeroki uśmiech. Podskoczyła i z radością ruszyła do przodu.

Kierowali się w stronę jeziora, do którego wpadały dwa strumienie. Było duże i spadek do niego był mocno stromy. Tafla wody mieniła się tysiącem gwiazd, odbijając ich przepiękny blask. Zdawać się mogło, że były to wrota prowadzące do kosmosu. Do innej galaktyki, oddalonej tak daleko, że nikt, nigdy nie zdołał jej jeszcze odwiedzić. Widok zachwycał, ale i wprawiał w niepokój. Niepokój spowodowany rozmiarem jednostki, która w obliczu nieskończonego wszechświata, nie znaczyła nic.

Jasnowłosy mężczyzna zatrzymał się nad brzegiem. Spojrzał w dół, na spokojną i piękną taflę wody, a w jego oczach odbił się kosmos, który zdawał się przenikać jego duszę. Otrząsnąwszy się z wrażenia, podniósł jeden z kamieni leżących u jego stóp. Podrzucił nim kilka razy w dłoni i zamachnął się, rzucając w sam środek jeziora. Spokojna powierzchnia wody, niczym lustro, w chwili kontaktu z obcym ciałem, załamała się, tworząc rozchodzące się we wszystkich kierunkach kręgi. 
To nie było zwykłe jezioro. Gdy kręgi ustały, w ich miejscu pojawiły się małe galaktyki, które przenikały przez siebie, z wolna się przemieszczając. Powoli, bo nie od razu, na wierzch wychodziły mgławice. Mgła otaczająca jezioro rozpłynęła się, jakby nigdy jej tam nie było.
- Drzwi czasu i przestrzeni... - wyszeptała cicho Hecate, patrząc z zainteresowaniem i ekscytacją w pojawiający się wszechświat.

Spoiler:

- Kto śmie zaburzać spokój czasu? -

Męski głos, głośny i odbijający się echem, rozbrzmiał w głowie przybyszów. Blondyn zamknął oczy i z delikatnym uśmiechem na twarzy, przedstawił się.
- Zeus. - odpowiedział spokojnie, otwierając powieki i ponownie patrząc prosto w kosmiczną otchłań.
Nastała cisza. Niezręczna cisza, której akompaniował szum wiatru i dźwięk wody, która wpadała do jeziora i rozbijała się o nie, stając się mimowolnie jego częścią.
Hecate spojrzała na Zeusa, wychylając się zza jego nogi. Gdy rzuciła okiem w dół, na kosmiczną otchłań, nie mogła wydusić z siebie słowa. Był to widok, którego nie sposób opisać słowami.

- Czego dusza pragnie? -

Chronos odpowiedział po chwili. Zeus nie czekał długo z odpowiedzią. Hecate spoglądała raz w otchłań, raz na rosłego boga.
- Doszły mnie słuchy, że na Ziemi dzieją się rzeczy... Dziwne. Niespełna sto lat minęło od ostatniej wojny, a niespodziewanym trafem, Chronosie, ziemskie powłoki olimpijskich bogów rezonują ze sobą. - Zeus rzucał pewnie słowami, nie zacinając się choćby na chwilę. Chronos milczał, jakby popadł w zadumę, lecz nijak nie można było tego stwierdzić, wszakże nie miał lica ni ciała.
- Śmiem twierdzić, że tylko jedna istota zdolna byłaby do spowodowania takich, drastycznych i burzących ład świata, zmian. - mężczyzna przechylił głowę w bok, krzyżując ręce na klatce piersiowej. Zmrużył nieco oczy, podejrzliwie łypiąc w głąb ruchomej kosmicznej tafli.

- Sugerujesz, że ja, Wielki Chronos, Bóg Czasu, maczałem palce w tej abstrakcji!? Ludzie mnie nie interesują. Są niczym w obliczu Czasu i Wszechświata, ich życie jest zaledwie zamknięciem i otwarciem mej powieki! -

Ziemia zaczęła drżeć, a tafla wody, w której odbijał się kosmos, galaktyki i mgławice, poczęła niespokojne ruchy, których skutkiem były rozchodzące się nierówno, w każdym kierunku, kręgi. Bóg Czasu niecierpliwił się i złościł, czując obrazę w słowach wypowiedzianych przez Zeusa.
- Rozumiem, że nie przyznajesz się do jakichkolwiek działań i jesteś gotów przyjąć odpowiedzialność propocjonalną do szkód wyrządzonych przez tę... Abstrakcję? - zapytał blondyn, prostując kark. Jego blond kosmyki majestatycznie przesunęły się z jednej strony na drugą. Hecate, ciągle stojąca obok Zeusa, trochę cofnięta w tył, zarumieniła się na ten widok.

- Nie będzie żadnej odpowiedzialności za czyn, który nie został popełniony. Idź już... Męczy mnie to spotkanie. -

Delikatny, trochę zadziorny uśmiech, namalował się na twarzy powiernika piorunu. W jego głowie wszystko zostało już poukładane, każdy element układanki scalał się w jeden, jasny i klarowny, obraz. Nie chcąc marnować więcej czasu, skinął głową na pożegnanie, by mimo wszystko, okazać należyty szacunek drugiemu bóstwu. Odwrócił się na pięcie, zarzucił białą peleryną i odszedł, krocząc pewnie przed siebie. Hecate spojrzała ostatni raz w kosmiczne jezioro, ale odskoczyła w tył jak poparzona. Co takiego zobaczyła? Upadła na cztery litery i przeturlała się w tył, równając się z odchodzącym Zeusem.
- Z-Zeusie! - zaczęła, jeszcze w trakcie turlania, łapiąc równowagę i wracając na nogi.
- Tak, wiem. - odpowiedział spokojnie.
- Zachowaj to dla siebie. - spojrzał na dziewczę kątem oka, a ta przestraszona przez elektryzujący wzrok, nerwowo i odruchowo pokiwała głową na zgodę.

***

W stronę jeziora Chronosa, z wolna, kroczyła kolejna postać. Nie szła jednak tak odważnie i na widoku, jak Zeus, a chowała się i przemykała bocznymi ścieżkami. Stanąwszy na brzegu, osoba ta zdjęła kaptur z głowy, ukazując swoje szare włosy. Czarna szata ozdobiona była czerwonymi elementami, a dłonie skryte były pod karwaszami, również w tym kolorze.

Spoiler:

- Musimy się śpieszyć. Zeus się domyśla, a to tylko kwestia czasu nim działać zacznie. - męski, nieco zastraszający i szorstki głos, spowodował ponowne przebudzenie Chronosa. Mgławice i gwiazdy raz jeszcze wypełniły dno jeziora.

- Owszem, musimy. Niemniej jednak, pamiętaj o tym, Aresie, że jeśli wszystko się zawali, to na Ciebie padnie cała wina. Ja przetrwam. Jestem nieskończony, jestem wieczny. Jak czas. -

Ares zacisnął pięść i zęby, doskonale zdając sobie sprawę ze znaczenia słów Chronosa. Współpracowali, mieli wspólny cel, ale nic nie wskazywało na to, by mieli się ku sobie. Cel uświęca środki, a ten jeden, konkretny, był tak ważny, że nic nie mogło stanąć mu na drodze...

***
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach