Cmentarz

+4
Névétte
Arthur Westerling
Atena
Hades
8 posters
Go down
Hades
Hades
Admin
Liczba postów : 562

Kosmos
Frakcja:
Zbroja:

Cmentarz Empty Cmentarz

Pią Lut 14, 2020 5:35 pm
Teren przeznaczony do chowania ciał poległych rycerzy. Z zielonej ziemi wystają kamienne tablice, na których napisane są imiona i rangi poległych rycerzy i żołnierzy pilnujących bram Sanktuarium.
Niektóre z nich zostały już zapomniane, ale te, o których ktoś jeszcze pamiętał, zawsze udekorowane były bukietami kwiatów.
Panuje tutaj cisza, która przerywana jest od czasu do czasu podmuchem wiatru i świergotem ptaków.
Atena
Atena
Liczba postów : 287

Cmentarz Empty Re: Cmentarz

Czw Mar 12, 2020 10:03 pm
___Aegeus poprowadził Arthura prostą drogą do Sanktuarium. Przekroczyli starą, kamienną bramę, przy której stało kilku patrolujących uczniów, zerkający na każdego z powagą. Na widok staruszka, uśmiechnęli się jednak i unieśli dłonie w geście pozdrowień, jeden z nich nawet podszedł się przywitać. Musiał być tu częstym gościem... Arthur miał okazję podziwiać grecką architekturę, brukowane drogi oraz tętniące życiem Sanktuarium. Uczniów nie było może tylu, ile by się każdy z początku spodziewał, ale widać było, że miejsce jest zamieszkane i ma się dobrze. Panowały drobny ruch – na schodach obok, kilku wyrostków siłowało się na ręce, ktoś na trawie obok czytał pilnie zwoje pergaminów. Minęli kilka osób, a od żołnierzy dowiedzieli się, że Mistrz widziany był w okolicy koloseum. Oddalił się w stronę rzadziej uczęszczanych terenów, a staruszek podumał chwilę i stwierdził, że wie, gdzie go znaleźć. Ruszyli w górę, mijając budowle, polany i rzadkie krzewy, aż zboczyli na ścieżkę, która zaprowadziła ich w bardzo ciche miejsce. Wśród traw leżały kamienne nagrobki, gęsto zdobiąc szmaragdowe pole. Na kilku z nich leżały kwiaty, a na większości czas zamazał imiona poległych... Nie było to jednak miejsce całkowicie zapomniane.
Spoiler:
___Dziwny to był widok. Mężczyzna ubrany w długą, białą szatę przechadzał się wśród grobów ostrożnie, schylając głowę przed każdą kamienną płytą, jakby pozdrawiał żywych ludzi. Było w tym coś... Majestatycznego, ale jednocześnie skromnego. Słońce odbijało się od jego nakrycia głowy, a wiatr delikatnie szarpał jasnym materiałem. Nieopodal niego stał wysoki, zielonooki młodzieniec, ubrany w złoty, kunsztownie zrobiony pancerz. Aura od niego bijąca była surowa, dumna, przywodząca na myśl lwa, dumnie prezentującego kły i grzywę. Splótł ramiona na piersi, przyglądając się poczynaniom mężczyzny uważnie, a ten chyba wyczuł spojrzenie Rycerza.
___ - Spokojnie Nemei. - odezwał się Wielki Mistrz, nie odwracając głowy i klękając przy jednej z płyt, by złożyć na niej zerwany wcześniej kwiat. - Wrócę do komnat w swoim czasie... Nie powinieneś być zajęty treningiem z Antarą? Swoją drogą, wiesz gdzie się podziała? - zagaił, jakby próbował zbyć mężczyznę, który tylko zmarszczył brwi.
Spoiler:
___ - Na arenie koloseum, poszła sprawdzić siły uczniów. - powiedział trochę zagniewanym tonem Złoty Rycerz Lwa. Wielki Mistrz powstał, dalej przechadzając się wśród nagrobków, więc ten ruszył za nim, nie chcąc za bardzo stracić go z oczu.
___ - Hm... Miejmy nadzieję, że nie tak jak Lazuli. - w głosie Mistrza pojawiło się delikatnie rozbawienie na tę myśli. Rozejrzał się po cmentarzysku, szukając czegoś wzrokiem, obracając w palcach cienką łodyżkę białego kwiatu.
___ - Mistrzu... - zaczął ponownie Rycerz, ale starszy uniósł dłoń, po czym przysunął palec do swojej twarzy w znanym każdemu geście.
___ - Szz... Proszę. Chciałem porozmawiać z dawnymi przyjaciółmi. - powiedział mężczyzna, po czym znów ukląkł i przetarł palcem nieczytelne imię wyryte w kamieniu. Westchnął cicho. - O martwych trzeba dbać tak samo jak o żywych. - dodał spokojnie, po czym, po długiej chwili w końcu się odwrócił. Spod nakrycia jego głowy, nie było widać twarzy, ale czuli, że spojrzał prosto na zbliżającą się dwójkę – Arthura i Aegeusa. Rycerz jeszcze raz zmarszczył brwi, przyglądając się przybyłym, a Mistrz wyprostował się i skierował w ich stronę, spokojnie stawiając kroki. - Aegeusie, dobry przyjacielu, dobrze Cię widzieć. Tak rzadko przychodzisz by stanąć ze mną twarzą w twarz, jedynie przesyłasz pozdrowienia przez nowych uczniów... Cieszę się, żeś zdrów. - powiedział serdecznie, a na jego słowa Aegeus przykląkł na jedno kolano i schylił głowę.
___ - Witaj Wielki Mistrzu, cieszę się, że zastaję Cię w dobrym zdrowiu, wybacz, że zajmuję Twój czas. Dobrze widzieć tak doświadczonego wojownika Ateny z tą samą siłą i wigorem... - przemawiał spokojnie, z wyraźną sympatią i wdzięcznością w głosie, ale zaraz się zreflektował. - Heh, nie pora jednak na takie rozmowy, wybacz mi Mistrzu. Jest tutaj ktoś, kto pragnął stanąć przed Twoim obliczem... - na gest Mistrza starszy mężczyzna powstał i spojrzał na Arthura. Teraz była jego kolej, by przemówić.[/color]


Ostatnio zmieniony przez Atena dnia Pią Mar 13, 2020 11:14 am, w całości zmieniany 1 raz
Arthur Westerling
Arthur Westerling
Liczba postów : 119

Kosmos
Frakcja:
Zbroja:

Cmentarz Empty Re: Cmentarz

Czw Mar 12, 2020 11:17 pm
Westerling rzucił ledwie okiem na otaczające go budynki. Nie to było celem jego przybycia.
Zainteresowali go jednak uczniowie. Głównie dlatego, że wyglądali przeciętnie. Ot jak zwykli wieśniacy. Czyli tutaj każdy mógł zostać rycerzem bez względu na urodzenie? Trenowano też od małego, ale to akurat była dobra rzecz.
Widząc, że zbliżają się do cmentarza postanowił przywiązać Groma do najbliższego drzewa. Wierzchowcowi nawet tak szlachetnemu nie przystoi wchodzić na miejsce spoczynku zmarłych.
Po wejściu na cmentarz zobaczył dziwnego mężczyznę. Obok niego stał rycerz w złotej zbroi. Mężczyzna musiał więc być tym Wielkim Mistrzem...
Dowódca zawsze miał przy sobie kogoś kto go chronił. Często nawet kilku ludzi. Arthur widział to nie raz.
Na spojrzenie złotego tylko się uśmiechnął. Teraz gdy nieco wydobrzał, miał na sobie swoją zbroję i miecz na plecach nie bał się nikogo.
Wzorem Aegeusa przyklęknął na jedno kolano, a potem powstał. Chełm trzymał w lewej dłoni, stał dumnie wyprostowany.
-Mam wiele pytań Wielki Mistrzu. Nim je jednak zadam muszę przedstawić pokrótce co mnie spotkało - zaczął - przez wiele lat szukałem prawdziwych rycerzy, jako że rycerskość w naszych czasach już umarła. Skierowano mnie do pobliskiej wioski. Tam spotkałem Aegeusa. Po drodze dołączyło do nas trzech mężczyzn. Jeden z nich spotkał srebrnego rycerza Cefeusza. Człowiek ten poszukiwał jakiejś bardzo ważnej informacji. Wtedy Baldr, bo tak człowiek ten się zowie, nie mógł mu pomóc. Po kilku miesiącach zdobył jednak informację, której srebrny rycerz szukał, uznał ją za wielce ważną i przybył tutaj. Jego dwaj towarzyszy ruszyli z nim i przysięgli chronić.
Po drodze jednak zdradzili i chcieli go zabić. Wywiązała się walka. Jeden został ogłuszony po krótkiej walce, z drugim stoczyłem długi pojedynek. Wygrałem, choć był to dziwny przeciwnik, otoczony jakąś czarną złowrogą poświatą. Nie zabiłem go jednak. Zrobił to drugi ze zdrajców. Dosyć, że zdradził Baldra, to kiedy się ocknął dobił też swojego sojusznika, zamiast mu pomóc. Ta walka była jeszcze dziwniejsza. Człowiek o jego posturze nie powinien mieć takiej siły, a jednak miał i był dla mnie pewnym wyzwaniem. Zabiłem go jednak. Mimo to powstał i chciał walczyć dalej. Nie mógł być żywy. Takich ran nikt nie jest wstanie przeżyć, a jednak się ruszał...
Dopiero przybycie świetlistej sowy przegnało te demony. Dziwne to dla mnie wszystko i choć Aegeus nieco mi wytłumaczył, to chciałbym wiedzieć co tak naprawdę się stało. Czego na dalekiej północy szukał srebrny rycerz? Czy ta informacja może być aż tak cenna? Czym była ta świetlista sowa? Skąd tamci ludzie mieli taką moc? Jak to możliwe, że mimo śmierci walczyli dalej? Wy walczycie z takimi potworami? Skąd one się biorą i kto jest ich dowódcą?
Widzę, że to plugawe potwory, jakieś ciemne złe moce, ale chce wiedzieć wszystko dokładnie, nim zdecyduje się wam pomóc i walczyć z tym złem.
Atena
Atena
Liczba postów : 287

Cmentarz Empty Re: Cmentarz

Pią Mar 13, 2020 11:55 am
___Dwa czujne spojrzenia przyglądały się Arthurowi – spokojny, ale badawczy wzrok starszego mężczyzny w białej szacie oraz nieco zagniewane, zielone oczy Rycerza. Nemei syknął lekko, jakby uważając, że taki natłok pytań wobec Wielkiego Mistrza jest brakiem szacunku, ale ten nie zareagował. Słuchał uważnie słów Arthura, na krótki tylko moment jego spojrzenie odwróciło się w stronę kolosa Ateny. Wyraźnie nad czymś się zastanawiał, po czym podszedł bliżej, stając dwa metry przed przybyszami. Nemei, jak cień, stanął obok niego.
___ - Istotnie, przed laty wysłałem  Daidalbiore, Srebrnego Rycerza Cefeusza, do północnych krain... - potwierdził owo zdarzenie mężczyzna, wygładzając machinalnie fałdy białego materiału. -  Niestety, nie odnalazł tego co miał znaleźć. Dobrze jednak słyszeć, że ktoś po odkryciu tak ważnej informacji, podjął się długiej podróży do naszego Sanktuarium. Baldra, jak widzę, nie ma z wami... - uniósł głowę, jakby szukając wzrokiem trzeciej postaci.
___ - Jest w moim domu Mistrzu. - Aegeus zabrał głos. - Został ciężko ranny podczas wczorajszej potyczki – dochodzi do zdrowia i gdy tylko będzie w stanie, przyprowadzę go przed Twoje oblicze. - znów skłonił głowę.
___ - Rozumiem. Wieczorem wyślę do was jednego z naszych sanitariuszy. - powiedział spokojnie Mistrz, a ton jego głosu był, choć wysoki i w jakiś dziwny sposób podniosły, jednocześnie pełen zrozumienia. - Daidalbiore byłby rad, gdyby usłyszał, że zainspirował kogoś do takiego czynu... Nie ma go tu jednak, szkoli naszych uczniów na odległej wyspie – przekażę mu stosowną wiadomość w odpowiednim czasie. - patrzył na nich badawczo, gdy kolejne słowa Arthura zwróciły jego uwagę. Odwrócił spojrzenie na mężczyznę, po czym bardzo powoli pokręcił głową. - Demony..? Nie. To byli ludzie w szponach zgubnej desperacji... - uniósł wyżej dłoń w której trzymał jeden z kwiatów i obrócił go delikatnie w palcach. Dało się wyczuć bijący od niego cień smutku. - Jesteśmy wojownikami Bogini Ateny, która od wieków walczy z miłości do ludzi. Naszym przeciwnikiem jest Bóg Śmierci, Władca Podziemia, który pragnie spowić wszystko w ciemności, niszcząc wszelkie życie. Istniejemy od dnia, w którym Atena poprzysięgła bronić ludzkości... Wybranych z nas zwą Rycerzami, lecz różnimy się od tego, co możesz znać ze swoich podróży. Przygotowujemy się do wojny, a jak widzę, nasz wróg czyni już pierwsze kroki. – odnosił się wyraźnie do wczorajszego zdarzenia, a może i nie tylko? - To były zaledwie błahe iskierki ciemnej mocy jego popleczników... Któryś z nich najwyraźniej przekupił mocą towarzyszy Baldra, obiecując im potęgę i dzieląc się odrobiną swojej siły. To tak zadziałało... Nie znali mocy kosmosu. Nie byli w stanie tego kontrolować, niszczyło to ich od środka, karykaturalnie przysparzając im więcej bólu niż potęgi. By się z nimi zmierzyć, trzeba było wykazać się i siłą i odwagą...
___W głosie Mistrza zabrzmiała nuta uznania. By pokonać istotę, która choć w nikłym stopniu jest wzmocniona ciemną energią popleczników Hadesa, trzeba posiadać pewne przymioty, a na pewno odwagę. Szary człowiek na widok ciemnej aury uciekłby, co innego stanąć pewniej na ziemi i mocniej chwycić za rękojeść miecza. Takich osób Sanktuarium pilnie potrzebowało...
___ - To był kosmos Ateny, który przybrał postać jej świętego ptaka. Choć bardzo prosiliśmy Boginię, by oszczędzała siły i skupiła się na przygotowaniu do walki, wysłała do was swoje błogosławieństwo. - spojrzał w stronę najwyższego budynku, u szczytu wzniesienia. - Musiała usłyszeć wasze prośby, a nigdy nie pozostaje w takich chwilach obojętna. – zdawało się, że mężczyzna uśmiechnął się pod nakryciem głowy, choć Nemei bardziej zmarszczył brwi. Zaszeleściły przepastne szaty Mistrza, gdy odwrócił się, stając prosto przed rycerzem. - Sam czułem, kim jesteś i jak walczysz, a poparty słowami Aegeusa, mogę tylko przytaknąć, że jesteś prawym i szlachetnym człowiekiem Arthurze. Jeśli chcesz pozostać w Sanktuarium, na własne oczy zobaczyć, jak żyjemy i czym się trudnimy, masz moją pełną zgodę.
Arthur Westerling
Arthur Westerling
Liczba postów : 119

Kosmos
Frakcja:
Zbroja:

Cmentarz Empty Re: Cmentarz

Pią Mar 13, 2020 1:16 pm
Wiele pytań miało swój cel. Westerling widział kiedyś przesłuchanie w obozie. Jakiegoś szpiega, czy też zdrajcy. Pod natłokiem pytań pytany się pogubił. Nie był wstanie wymyślić szybko kłamstw na wszystkie pytania. Zwłaszcza takich kłamstw, które ułożyłyby się w sensowną całość.
Wielki Mistrz odpowiadał jednak tak jak należało. To co mówił zgadzało się też ze słowami Aegeusa. Nie mogło być żadnych wątpliwości. Mówił prawdę.
To co mówił nie różniło się też aż tak bardzo od tego co Arthur zakładał. Ci ludzie mieli mroczną moc podarowaną przez Hadesa. Teraz nie było dziwne, że umarły walczył. Skoro był sługą Boga Podziemi...
Wszystko wskazywało też na to, że z Bogiem Podziemi i z jego poplecznikami trzeba walczyć podobną mocą, tylko mocą światła nie ciemności... Czy można się tego nauczyć? Skoro tutejsi rycerze to umieją, to czemu on miałby się nie nauczyć?
Choć wszystko to wydawało się niedorzeczne nie mógł zaprzeczać temu co widział...
-Kilka dni temu nie uwierzyłbym w to wszystko - powiedział po dłuższym milczeniu - Atena? Hades? To starożytni pogańscy bogowie. Dziwna ciemna, zła energia i chyba jeszcze dziwniejsza dobra, jasna? Coś takiego nie może istnieć... - zrobił pauzę - ale jednak istnieje - dodał - Honor wymaga by do słusznej sprawy dołączyć. Wasza sprawa jest słuszna, więc macie mój miecz. Obawiam się jednak, że nie na wiele on się zda... - westchnął.
Podrapał się po brodzie i zastanawiał chwilę.
-Nie wiem czy mogę się nauczyć walczyć tą świetlistą mocą, ale chce spróbować. - stwierdzi - nauczę się, czy nie, będę walczył po waszej stronie. Mam jednak jeden warunek. Jeśli się nauczę walczyć w ten sposób, chcę oficjalnie złożyć przysięgę przed Ateną. Tak ja rycerz winien składać przysięgę przed swym Seniorem. Jeśli się nie nauczę to sensu składać przysiąg nie ma. I tak zginę szybko, kiedy silniejszy przeciwnik zaatakuje - powiedział spokojnie, rzeczowo jakby w ogólnie nie bał się śmierci.
Wcale tak nie było. Bał się, nie chciał umierać. Jednak tak jak zwalczał swoje zmęczenie, tak zwalczał też swój strach.
-No i pytanie gdzie i kto może mnie nauczyć korzystania z tej świetlistej mocy?
Atena
Atena
Liczba postów : 287

Cmentarz Empty Re: Cmentarz

Pią Mar 13, 2020 7:36 pm
___Nie pierwszy raz Mistrz miał okazję słyszeć uczniów, mówiących, że nigdy nie uwierzyliby w istnienie Ateny... Ani w odwieczną walkę dobra ze złem, czy też raczej, życia ze śmiercią. Każdy przychodził tu z innego powodu, z własnego interesu albo szczerego, altruistycznego pragnienia pomocy. Nie negował słów rycerza, nie miał po co, ale pokręcił delikatnie głową, gdy ten stwierdził, że nie będzie z jego miecza już użytku.
___ - W tej wojnie wszystko się przydaje, miecz, łuk, pięści... - Wielki Mistrz przyjrzał się szczerej postawie mężczyzny. - Nie jesteś dziś pierwszym, który do nas dołączył, na pewno też nie ostatnim i wiedz, że to od Ciebie zależy, jak i czym będziesz walczył. Jeśli zaś mowa o tej świetlistej mocy, to moc bogini różni się od naszej – jest, jak sama wskazuje, boska, dla śmiertelników nieosiągalna. By się jej nauczyć...
___ - Atena nie przyjmuje byle kogo przed swoje oblicze... - zaczął z pewną irytacją mówić Nemei, nie zauważając nawet, że przerwał Mistrzowi, ale gdy ten uniósł do góry dłoń, Złoty Rycerz umilkł. Zrozumiał co to oznacza, bo przymknął wolno powieki, westchnął, po czym zaczął mówić bez złości, za to suchym, beznamiętnym tonem. - Proszę o wybaczenie Mistrzu. Kontynuując... Ta moc nazywa się kosmosem. - wysunął lekko dłoń, a między jego palcami strzeliły wyładowania elektryczne, jak miniaturowe błyskawice, tańcząc po jego skórze. - Od odkrycia jej, do zostania Rycerzem i tak wiele księżyców mija. Potrzeba samozaparcia, oddania Atenie, siły...
___ - Ale nie jest to niemożliwe. - dodał Mistrz spokojnie, chowając dłonie w swoich rękawach przez chwilę wyglądał jak majestatyczny posąg. - Jest to wszechobecna siła, którą trzeba w sobie obudzić. Niektórym zajmuje to dni, innym lata, bardzo nieliczni szczęśliwcy się z tym rodzą, a większość nie ma o kosmosie pojęcia i nie jest w stanie go w sobie rozpalić. - tu Aegeus zmarszczył brwi, a przez jego twarz przemknął grymas smutku, który zaraz odgonił. Mistrz przemawiał dalej. - W naszym Sanktuarium jest mnóstwo trenerów, którzy udzielą Ci odpowiednich wskazówek. Również w Bibliotekach znajdują się odpowiednie pisma. Jeśli chodzi o warunek, nie mogę wiele obiecać... Domyślam się jednak, że Bogini na to przystanie, lecz za nią odpowiedzieć przed Tobą nie mogę. Udaj się do mnie, gdy odkryjesz tajemnice kosmosu. – skierował swój wzrok w stronę większości budynków za nimi, które przybyli mijali po drodze. Widać było zarys koloseum, stojących wysoko kolumn oraz zieleni naokoło Sanktuarium, w tle gdzieś majaczyło Rodorio. Spory kawałek, samowystarczalnego terenu, który na przestrzeni wieków stał się domem dla wielu uczniów, pretendentów oraz Rycerzy. Mistrz odezwał się ponownie. - Znajdzie się dla Ciebie odpowiednie lokum, jak i coś dla Twojego wierzchowca. Jeśli będziesz miał pytania, pytaj innych uczniów, a tymczasem, za pozwoleniem... – powiódł wzrokiem po niezliczonych nagrobkach, zdobiących zieloną trawę. - Nie skończyłem rozmawiać z przyjaciółmi. Bądź zdrów Aegeusie, przekaż pozdrowienia swojej żonie... A Ty Arturze, rozgość się i walcz z nami szczerze.
___To mówiąc odwrócił się do nich bokiem, podejmując przerwaną przechadzkę wśród grobów. Witał się z nimi, ze dawno nie widzianymi członkami rodziny a Nemei podążył za nim, nie patrząc w ich stronę. Dziwne to był widok, gdy mężczyzna, posiadający najwyższe tu stanowisko, kłaniał się przed nagrobkami z szacunkiem, składając kwiaty na kamiennych płytach. Dziwny, a jednocześnie poruszający... Aegeus z uśmiechem i gratulacjami uścisnął dłoń Arthura i obiecał, że jak tylko Baldr wydobrzeje, to go tu przyprowadzi. Nim się pożegnał, poprosił jeszcze, by rycerz czasem ich odwiedzał w ich małym domu między Sanktuarium a Rodorio i ruszył w drogę powrotną. Grom cicho zadrżał, a przed rycerzem czekał zupełnie nowy etap jego życia...

OOC Koniec przygody. Jesteś pełnoprawnym członkiem Sanktuarium! Możesz założyć własny temat z chatą, gdzie Twoja postać będzie mieszkać, pozwiedzać albo do kogoś dołączyć.
Arthur Westerling
Arthur Westerling
Liczba postów : 119

Kosmos
Frakcja:
Zbroja:

Cmentarz Empty Re: Cmentarz

Sob Mar 14, 2020 2:01 pm
Czyli moc śmiertelników różni się od tej Ateny... Na dobrą sprawę sensownie. Trudno by ludzie mieli taką samą moc jak bogowie.
Usłyszawszy od złotego, że Atena nie przyjmie byle kogo uśmiechnął się.
-Oh, a co muszę zrobić, żeby udowodnić, że nie jestem byle kim? - spytał patrząc lwu prosto w zielone oczy - pokonać jakiegoś złotego rycerza? - Po chwili roześmiał się głośno. - Może jak już opanuję ten Kosmos to wtedy spróbuje - dodał wciąż śmiejąc się rubasznie. - teraz to nie byłaby uczciwa walka - zakończył przestając się nagle śmiać i poważniejąc.
Cały ten kosmos bardzo go zainteresował. Skoro ten cały Nemei mógł go wydobyć, to dlaczego nie Arthur? Wcześniej po prostu o nim nie wiedział. Trudno byłoby więc, żeby go używał. Choć gdy teraz zaczął się nad tym zastanawiać wydało mu się, że słyszał już wcześniej coś podobnego... Tak... to był ten podróżnik, który odwiedził Indie. Nie chodziło co prawda o Kosmos, ale koncepcja była chyba podobna.
-Mam więc nadzieję, że niedługo znów się spotkamy Wielki Mistrzu - odpowiedział i ukłonił się. Przez chwilę chciał podać rękę złotemu, nawet zaczął ją wyciągać, ale zawahał się. Jeszcze ta błyskawica z ręki go porazi, albo coś. Widział kiedyś człowiek, którego trafiła błyskawica. Nie miał zamiaru tak skończyć. Kiwnął więc tylko głową.
Następnie zostawił Mistrza z jego zmarłymi towarzyszami i wyszedł z cmentarza. Zabrał Groma i ruszył na poszukiwanie nowego lokum.

zt
Névétte
Névétte
Liczba postów : 88

Kosmos
Frakcja:
Zbroja:

Cmentarz Empty Re: Cmentarz

Pią Kwi 10, 2020 11:01 pm
___Nie tak wyobrażała sobie cmentarz w Sanktuarium.
___Névétte była przyzwyczajona do Martyrium Św. Dionizego w Montmarte, wielkiego gmachu z ciemnego kamienia, wybudowanego na wzgórzu w biedniejszej części Paryża. Naokoło budynku chowano zmarłych, a zamiast trawy wydeptana, zimna ziemia wyznaczała ścieżki wśród płyt nagrobkowych. W Marsylii nie było takiego terenu, większość zmarłych chowano za miastem na specjalnie wyznaczonych miejscach – co wyglądało jeszcze gorzej, gdyż większość grobów była zbiorowymi mogiłami. Idea, że osobny pochówek, z płytą na której wygrawerowano czyjeś imię i nazwisko, czeka każdego, była dziewczynie obca. Biedni ludzie byli wrzucani do dziur i zasypywani piachem, bogatych, majętnych, wysoko urodzonych – zamykano w sarkofagach w katakumbach, pięknie zdobione płyty wychwalały ich cnoty i tytuły... A tak naprawdę, ziemi było wszystko jedno. Gniło się nagim w piachu albo w zamkniętej puszce ze złotym łańcuchem wokół szyi – jaka ostatecznie jest tu różnica? Niemniej, widok cmentarza w świątyni Ateny był dla niej niezwykły. Każdy miał swój oddzielny grób, bez wyjątku. Nawet jeśli czas zamazał litery na kamiennych płytach, nawet jeśli ciało nie leżało w grobie, porwane gdzieś przez ciemny świat, każdy, dosłownie każdy, kto walczył za boginię, miał swój mały monument. Było to dziwnie pocieszające... Névé zawsze ogarniała melancholia, gdy przechadzała się wśród ciężkich płyt. Dziś na niektórych widziała świeże kwiaty, znak, że wcześniej tego dnia, na cmentarzu już ktoś było. Lubiła tu zaglądać – nastrój tutaj, dziwnie cichy i podniosły sprzyjał refleksji i rozmyślaniu nad tym, co tu robi, a przede wszystkim, dlaczego?
___Jednak te wszystkie filozoficzne skłonności, dziś nie były jej potrzebne. Névétte pojawiła się na cmentarzu niosąc naręcze kwiatów – ogromną wręcz ilość kwiecia. W swoich ramionach trzymała proste mlecze, poczciwe stokrotki i koniczyny, kilka maków, mnóstwo polnego, pięknego kwiecia. Dzikie róże i bratki, bławatki, długie łodyżki łubinu oraz chabry. Idąc przez ogrom cmentarza, dbała o to, by na każdej płycie coś zostawić. Położyć symboliczny kwiat, oznaczający to, że pamięć o uczniach Sanktuarium, wciąż jest żywa i trwać będzie przez wieki. Tak po prostu, po ludzku, by żaden nie czuł się osamotniony i zignorowany, nawet jeśli od stuleci nie żyją... Zajęło jej to sporo czasu. Łatwiej byłoby podejść po prostu do grobu, który od rana planowała odwiedzić – ale mimo to, poświęciła swoją uwagę na to, by zebrać wystarczającą ilość kwiecia oraz by rozdać, choć po jednym bławatku, wszystkim poległym. Nie uważała, że straciła tym samym czas, choć gdy przysiadła przed ciemną płytą grobu Celeste, słońce chyliło się już ku zachodowi. Powietrze stało się nieco chłodniejsze, ale nie wadziło jej to za bardzo. Odłożyła torbę na bok, przysiadła na kolanach przed nagrobkiem, przyglądając się imieniu i nazwisku – Celeste Gagnon, Brązowy Rycerz Gołębia. To, co zostało jej z kwiatów dziewczyna przerabiała na wianek. Smukłe, zwinne palce przebierały cienkie łodyżki, splatając je w smukły warkocz i tworząc kwietny wieniec... Długi wieniec, Névé na razie zajęła się pleceniem pokaźnego pasa z kwiatów. Nagrobek był szeroki, a przy odrobinie szczęścia z dwa razy owinie go tym wiankiem.
___Wybacz, że dopiero teraz Cię odwiedzam, ma cherie. Czas nie jest moim przyjacielem. - zagaiła Celeste dziewczyna, wpatrując się w chłodną skałę grobu i rozmawiając z nią, jakby obok niej na trawie siedział żywy człowiek. I oczami wyobraźni widziała ją, wysoką, bardzo podobną do siebie postać, z tą różnicą, że jej kręcone włosy były czarne a oczy błękitne. Jak dwie krople wody, jak to określił jej opiekun... - Albert modli się do Ciebie co noc, mówiąc, że nie chce byś była samotna... Z jego sercem i myślami, nie sądzę, by tak było, ale on cały czas za Tobą tęskni. Zawsze tęskni. - dokończyła miękko, przerywając na chwilę pracę, by pomyśleć o starszym mężczyźnie, który został w swoim małym domu na wyspie u wybrzeży Marsylii. Co robi? Jak się czuje, jak sobie sam radzi... Nie powinna się martwić, Albert jak przyznał, mieszkał sam czterdzieści lat i nic mu nie będzie. Wiedziała o tym, a mimo to, bywało, że siedziała zatroskana, zastanawiając się czy u ekscentrycznego staruszka wszystko w porządku. Westchnęła cicho. - Nigdy tak naprawdę się z tego nie otrząsnął... Rozumiem go. - dodała ciszej, przymykający powieki. Dłonie mimowolnie wróciły do przeplatania łodyg. a wieniec rósł w oczach. Névétte postanowiła wspomnieć o czymś weselszym. - Spotkałam dziś Atenę. Dziwna to była sytuacja, ale myślę, że polubiłabyś ją~ Miałam też przyjemność spotkać dziś dwóch okazałych panów i trzy śliczne panie, mon dieu, jest na co popatrzeć~ - zachichotała delikatnie, jakby plotkowała ze starą przyjaciółką, podczas gdy rzucała tylko pustymi słowami w przestrzeń, siedząc przed grobem Rycerz Gołębia... Wolała wierzyć, że jest w tym coś więcej. To dodawało jej dziwnej, złudnej otuchy. - Szkoda, że Cię tu nie ma. Pewnie byś okazała się jedną z najlepszych Rycerzy... Kto wie, może miałabyś Złotą Zbroję Panny, którą chciałaś kiedyś zdobyć? Mnie by wtedy pozostał Gołąbek~ - uśmiechnęła się pod maską, rozmawiając z Celeste spokojnym, wesołym tonem.
___Czas mijał, słońce zachodziło. Pomarańczowa tarcza schowała się już w połowie za horyzontem, a Névétte dopiero skończyła swój wieniec. Wyszedł elegancko i zgrabnie, była z tego bardzo zadowolona. Trzeba było tylko poprawić to i owo, więc podśpiewując cicho, tęsknie pod nosem, wplatała kwiaty w swoją ozdobę, tworząc z tego bujny, kwiecisty wieniec, godny samej leśnej nimfy. Tego rodzaju praca wprowadziła ją znowu w tą dziwną, tęskną melancholię... Nawet nie zauważyła, a westchnienie uniosło jej pierś.
___Adieu mon homme... Où tu vas, je n’irai pas. Où tu vas ne va personne, où tu vas, il fait trop froid*...~ - zaśpiewała łagodnym, melodyjnym głosem, nucąc miękko pozostałe tony, podczas gdy jej palce przesuwały się po miękkich stokrotkach i kwieciu łubinu. Dziewczyna wstała, podchodząc bliżej do nagrobka, owijając go pasem z kwiatów nad imieniem i nazwiskiem wyrytym w kamieniu. Był tak długi, że owinęła go jeszcze wokół podstawy, po czym przyklękła, by spleść ze sobą oba końce i upewnić się, że trzyma się na miejscu. - Adieu mon homme, promis on se reverra... J’attends juste que le glas sonne, juste qu’il sonne pour moi**...~ - tę piosenkę śpiewał Albert, zmieniając słowo „homme” na „femma”. Z mężczyzny na kobietę. Nucił ją wieczorami myśląc o Celeste. Widziała to wtedy w jego oczach. A ona... Śpiewała ją po prostu, dlatego, bo kazało jej tak serce. Przykucnęła przy nagrobku, kładąc na nim jedną dłoń i sprawdzając czy wszystko było jak należy... Było. Wzrok dziewczyny padł na imię Celeste, śpiew z wolna nikł, aż na cmentarzu zapadła cisza, przerywana szumem wiatru. - … Jeśli nie uda mi się z nim więcej spotkać, zajmij się dobrze Albertem, gdy do Ciebie dołączy. I... I nim też. - przyciszyła głos, mówiąc te słowa półszeptem. Névétte uniosła dłoń do góry, unosząc na chwilę z twarzy dolną cześć swojego nakrycia. Musnęła ustami zimny kamień, od razu zakrywając lico maską, która kiedyś należała do Celeste... A teraz nosił ją z dumą ktoś inny.
___Gdy zaszło słońce, dziewczyna pożegnała się z przyjaciółką i opuściła cmentarz.

_____
___* Żegnaj, mój mężczyzno, gdzie ty idziesz, nie pójdę ja. Gdzie ty idziesz, nie idzie nikt, gdzie ty idziesz, jest za zimno.
___** Żegnaj, mój mężczyzno, obiecuję, że jeszcze się zobaczymy. Czekam tylko aż zabije dzwon, aż zabije dla mnie.
___Piosenka - Pomme - Adieu mon homme

___Zt
Zagreús
Zagreús
Liczba postów : 158

Kosmos
Frakcja:
Zbroja: Mały Lew

Cmentarz Empty Re: Cmentarz

Czw Kwi 23, 2020 6:47 pm
Zagreús po opuszczeniu areny, za bardzo nie wiedział z początku jak trafić na ten cały cmentarz, wreszcie był tutaj pierwszy raz. Popytał kilku uczniów, ponieważ nie chciał przeszkadzać bynajmniej Wielkiemu Mistrzowi oraz tym Rycerzom, którzy wspomagali w treningach innych pretendentów do zostania Wojownikami Ateny. Na szczęście, mając szczere intencje i ciepłą akceptacje do ludzi, szybko mu wytłumaczono jak tam dojść, dlatego też pośpieszył jak najszybciej by udać się w tamto miejsce, nie lubił się spóźniać. Arystokrata kiedy tak sobie truchtał, nigdy się nie spodziewał że obok jego miasteczka, istnieje takie piękne miejsce jak sanktuarium, teraz na pewno będzie tutaj wpadał często, wreszcie ma zostać tym kim był jego Ojciec, Rycerzem Ateny! Czarnowłosy łapiąc delikatne oddechy, by się za szybko nie zmęczyć, za chwilę dotrze na ten cały cmentarz wszystkich poległych Uzbrojonych Osobników, którzy to walczyli zapewne dla tej całej Bogini. Nadal nie był do końca pewny, czy można spotkać Boga, nigdy żadnego nie widział na własne oczy wreszcie! Czerwonooki starał sobie nie zaprzątać tym głowy i kiedy doszedł na miejsce, jego mina drastycznie się zmieniła, widząc wszystkie te groby. Obawiał się takiej sytuacji, że znajdzie niechcący wyryte inicjały swojego Staruszka, Albere Asfodela, który także był Rycerzem, nie chciałby tego zobaczyć. Znajdując się na miejscu, usiadł na pierwszej lepszej ławce i zapewne będzie musiał poczekać na tego, kto chciał się z nim spotkać, miał nadzieję że to nie będzie ktoś od tych dowcipnisiów, aczkolwiek wszystkiego może się teraz spodziewać. Przyszły Rycerz doskonale wiedział, że będzie podchodził do tej osoby i tak pasywnie, nie może zachowywać się lekkomyślnie oraz nie może okazać strachu, spokój jego ducha mu wystarczy w tym spotkaniu.
Odyn
Odyn
Liczba postów : 116

Cmentarz Empty Re: Cmentarz

Nie Kwi 26, 2020 7:29 pm
MG Mode ON!

Zagreús dotarł do Cmentarza Poległych Rycerzy, na którym zastał tylko pustkę i mroczną atmosferę. Mgła była tutaj gęsta i ciężko było cokolwiek zobaczyć. Poza mroczną sylwetką jakiegoś mężczyzny, który stał pomiędzy nagrobkami. Mgła skutecznie zasłaniała szczegóły dotyczące jego wyglądu, więc ciężko było stwierdzić jak wygląda, lecz jedno było pewne. Nie miał przyjaznych zamiarów, ponieważ gdy tylko Zagreús podszedł do niego dostatecznie blisko, to został zaatakowany przez tajemniczego mężczyznę, który rzucił się na chłopaka i kopnął go w klatkę piersiową, odbijając się od niego i lądując kawałek dalej, zwiększając tym samym dystans. Arystokrata upadł na ziemię po uderzeniu, lecz nic wielkiego mu się nie stało. Wciąż mógł walczyć.
Zagreús
Zagreús
Liczba postów : 158

Kosmos
Frakcja:
Zbroja: Mały Lew

Cmentarz Empty Re: Cmentarz

Nie Kwi 26, 2020 8:28 pm
Zagreús siedząc na ławce, był ciekaw kiedy ten nieznajomy osobnik się wreszcie pojawi. Miał nadzieję, że to nie zajmie długo i będzie mógł powrócić do swoich treningów oraz ćwiczeń, by zostać rycerzem jak jego Ojciec. Arystokrata tak siedząc, nagle dostrzegł jakąś posturę w oddali, ale niezbyt dobrze ją widział, gdyż była ukryta w jakiejś mgle, która znikąd się pojawiła. Młody Grek chyba nie miał innego wyboru po prostu jak sprawdzić kto to jest i czy może ta osoba właśnie chciała się tutaj z nim spotkać. Postanowił jednak do niego podejść, może dowie się czegoś konkretnego na temat, czy ktoś oprócz tej osobowości także tutaj się pojawia. Niestety zbliżając się do mglistej osoby, dostał niemiłego kopniaka w swoją klatkę piersiową, przez co został odrzucony. Nie tego się tutaj spodziewał, czyli ten list był po prostu podpuchą oraz pułapką. Szybko wstając z ziemi, otrzepał swoją togę i przybrał pozycje dzikiego zwierzęcia, które jest gotowe rzucić się na ofiarę, ale jednak wolał zachować ostrożność.
-Spokojnie! Nie chcę z tobą walczyć, przyszedłem tutaj bo byłem z kimś umówiony, chyba że to ty zostawiłeś mi ten list, co?? - zapytał i delikatnie powolutku cofał się w tył, by uzyskać przewagę w odległości. Chciał wpierw załatwić to pokojowo, bez stosowania przemocy, chyba że naprawdę przyjdzie do takiej a nie innej ostateczności walki. Czarnowłosy łapiąc dech i czując niemiłe pieczenie na klatce piersiowej, znów rzekł w stronę nieznajomego:
-To odpowiesz mi czy to ty się chciałeś spotkać czy nie? O co tutaj chodzi? Podobno masz mieć związek z moim Ojcem... - ten fakt delikatnie go zakłopotał, nie wiedział co się działo z jego Staruszkiem, nie wiedział także gdzie teraz jest także jego Matka. Musiał poznawać nowe osoby, działać sam ale zawsze miał do dyspozycji pomóc swoich kamerdynerów oraz służek, to była na tą chwilę jego jedyna rodzina.
Odyn
Odyn
Liczba postów : 116

Cmentarz Empty Re: Cmentarz

Czw Kwi 30, 2020 11:56 pm
MG Mode ON!

Gdy Zagreús powiedział, że nie chce walczyć, to nieznajomy parsknął, a następnie posłał Cosmo Punch w stronę bruneta. Całe szczęście, że pocisk nie trafił w chłopaka tylko w ziemię przed nim. Nieznajomy spudłował czy specjalnie tak trafił? Ciężko stwierdzić.
-Ruszaj się.-
Ton niskiego, gardłowego głosu mężczyzny brzmiał stanowczo, zupełnie tak jakby rozkazywał słudze albo żołnierzowi. Przejdźmy jednak do właściwiej, akcji, ponieważ zaraz po powiedzeniu tego, nieznajomy wystrzelił ze swojego miejsca po raz kolejny i znów leciał w stronę Zagreúsa. Kolejny raz chciał go kopnąć dokładnie tak samo jak za pierwszym razem, teraz jednak bez elementu zaskoczenia, co dawało chłopakowi szansę na unik i kontratak.
Zagreús
Zagreús
Liczba postów : 158

Kosmos
Frakcja:
Zbroja: Mały Lew

Cmentarz Empty Re: Cmentarz

Pią Maj 01, 2020 12:08 am
Zagreús po wypowiedzeniu się, stał spokojnie i stanowczo, nie chciał na razie niczego robić, nie po to tutaj przybył. Miał się z kimś spotkać, kto wiedział coś o jego Ojcu i ta informacja jedynie mu była potrzebna. Czarnowłosy za chwilę dostrzegł, że coś leci w jego stronę. To była inna wersja cosmo puncha? Ciężko było powiedzieć to Czerwonookiemu, ale jego chyba praktycznie były takie same. Sporo czasu minęło od jego ostatnie zapoznania się z tą techniką w jego własnym domu, ale za chwilę usłyszał nieprzyjemny głos ze strony Mężczyzny. Czyli tak się sprawy miały, dlatego też wypuszczając spokojnie powietrze, zauważył że osobnik mknął w jego stronę. Arystokrata nie zamierzał czekać na nadchodzący atak ze strony wroga, dlatego też szybko przeturlał się na bok i zgrabnie wstając na swoje nogi, wycelował swój Cosmo Kick w okolice żeber Nieznajomego. Jeśli ten unik oraz atak się powiodą, Młody Grek odskoczy kilka kroków w tył, przybierając pozę dumnej i walecznej bestii, Lwa! Syn Albere będąc przyszykowanym już na kolejną zagrywkę ze strony nieznanej mu osoby, rzeknie w jej stronę:
-Co to miało znaczyć, hmm? Nie przyszedłem tutaj walczyć, tylko po informacje...Jeśli to ty jesteś osobą stojącą za list, mogę się sugerować jedynie tym, że chciałeś mnie po prostu zabić albo coś gorszego... - tutaj przerwał i natychmiast zerwał się w stronę tajemniczej osoby.

Przyszły Rycerz schylił swoje całkowicie plecy i tak jak jest to zazwyczaj w amerykańskim boksie, wysunął swoją prawą pięść i miał zamiar trafić w podbródek swojego oponenta Cosmo Punchem. Jeśli ten atak się powiedzie, jego lewe przedramię wysunie się z zaciśniętą dłonią, która będzie celowała tym razem w tors przeciwnika. Dziedzic Asfodelów nie zamierza tracić czasu na kogoś, kto tylko chciał się z nim spotkać i zmierzyć się z nim, to nie była właściwa droga. Zagreús chciał pomagać ludziom, rozwiązywać sytuacje, a nie walczyć i doprowadzać do niepotrzebnego rozlewu krwi, chciał być obrońcą uciśnionych, taki był jego cel. Jeśli jednak ktoś stanie mu na przeszkodzie, nie będzie się powstrzymywać i pokona tych, co będą mieli czelność stać mu na drodze, gdyż jego duma i waleczność są zbyt wielkie, by komukolwiek się zniżyć!
Odyn
Odyn
Liczba postów : 116

Cmentarz Empty Re: Cmentarz

Sro Maj 06, 2020 2:49 pm
MG Mode ON!

Unik Zagreúsa się powiódł i nieznajomy otrzymał porządne ciosy w tułów, co odrzuciło go kilka metrów dalej. Zamiast jednak zaryć glebę, to zgrabnie odzyskał równowagę w powietrzu i wylądował na nogach. Następnie... Zaczął bić powolne brawo?
-Całkiem nieźle...-
Mężczyzna nie zareagował na szarżę Asfodela. Spokojnie patrzył jak ten się zbliża i wyrzuca z siebie Cosmo Punch, który minął jego twarz, ponieważ odsunął odrobinę głowę.
-... Ale za wolno.-
Następnie wojownik sam przystąpił do ataku. Zaszarżował i wyrzucił przed siebie kolano, celując w brzuch Zagreúsa. Teraz jednak wydawał się znacznie szybszy niż wcześniej, więc przyszły Rycerz nie miał szans na unik. Jednakże, jego cios nie był zbyt potężny. Prawdę mówiąc, Asfodel ledwo go odczuł. Cios go tylko odrzucił jakieś dwa metry do tyłu i nie zadał żadnych większych obrażeń poza paroma otarciami.
-Jeszcze raz.-
Nieznajomy pilnował wzrokiem pretendenta, lecz nie atakował. Czekał na atak z jego strony?
Zagreús
Zagreús
Liczba postów : 158

Kosmos
Frakcja:
Zbroja: Mały Lew

Cmentarz Empty Re: Cmentarz

Sro Maj 06, 2020 3:28 pm
Atak Zagreúsa powiódł się i myślał że odniósł zwycięstwo, czy aby na pewno? Niestety Arystokrata przeliczył się, gdyż wybijając i trafiając swojego oponenta, ten bardzo szybko odzyskał balans nad własnym ciałem i tym razem usłyszał z jego strony klaskanie? Czerwonooki nie rozumiał o co tutaj chodzi, dlatego tylko gniewnie parsknął, co mu się nigdy nie zdarza, najwyraźniej musiał się bardziej przyłożyć do tej walki. Czarnowłosy wysyłając swoje "Cosmo Punch" w stronę nieznajomej osoby, ta sobie po prostu odchyliła głowę na bok, unikając kosmicznej techniki, niemożliwe! Nie podobało się to wcale Młodemu Grekowi, gdyż za chwilę nieznana persona ruszyła w jego kierunku i poczuł na sobie nieprzyjemny cios w swój brzuszek. Przyszły Rycerz tylko troszkę wypluł swojej śliny i odleciał w tył, na szczęście nie wielki to był kawałek. Zaorując teren swoimi sandałami, wreszcie się zatrzymał. Syn Albere nie wiedział o co tutaj chodzi, dlatego szybko zbierając się na nogi, przybrał pozycję do dalszej potyczki z przeciwnikiem. Nie wiedział kim on jest, ani czego od niego chcę, ale nie może się teraz wycofać, tutaj chodziło o Niego oraz jego Ojca! Dziedzic Asfodelów jednak za chwilę wyprostował się i rzekł w stronę tajemniczej osobistości:
-O co tutaj chodzi...Najpierw mi klaszczesz brawo, a potem znowu każesz powtarzać moje ataki, co ci to da? Jaki jest w tym twój cel....odpowiedz... - jego ciało całe drżało, gdyż nie wiedział czego od niego chcę mglista postura Mężczyzny.

Łapiąc chwilę oddechu, nie wiedział czy dostanie odpowiedź czy nie. Zagreús nie wiedział jakim dokładnie stylem walki walczy osoba, która zwabiła go tutaj listem, musiał być ostrożny. Rozsuwając swoje nogi i napinając wszystkie mięśnie, Grecki Pretendent na Rycerza otoczył się swoim "Cosmo" i wyruszył znów na negatywnie nastawionego osobnika. Biegnąc przed siebie, szybko rozeznał się w terenie i wiedział jak wykorzystać niektóre jego elementy, nie uszkadzając tutejszych nagrobków. Musiał działać instynktownie, wyczulić wszystkie swoje zmysły i spróbować swoich sił w inny sposób. Wybijając się w górę, obrał sobie za cel pobliskie drzewo i lądując na nim, używając tym razem kosmicznej energii, otoczył nimi swoje stopy. Wypychając się od razu ze swoich nóg od drzewa, nabrał prędkości miał zamiar zadać swoim "Cosmo Punchem" cios w prawą stronę żeber jego oponenta. Jeśli ten atak się powiedzie i Młody Asfodel zgrabnie wyląduje swoimi sandałami o cmentarne podłoże, wyruszy znów na swojego wroga, wysyłając tym razem zmylaną kosmiczną mocą ze swojej lewej pięści. Jego lewo słabsza strona miała tylko zmylić cel, jeśli ten oczywiście się nabierze na to, a następnie Arystokrata podbiegnie szybko do swojego oponenta i zada porządny cios w w lewy policzek osobistości swoim mocniejszym "Cosmo Punchem". Ma nadzieję, że po tym wszystkim, jeśli te ataki jego się powiodą, uzyska jakiekolwiek informacje o co tutaj chodzi.
Odyn
Odyn
Liczba postów : 116

Cmentarz Empty Re: Cmentarz

Pon Maj 11, 2020 7:50 pm
MG Mode ON!

Zagreús wystartował! Rozpędził się i wskoczył na jedną z grubszych gałęzi pobliskiego drzewa, by wybić się z niej i polecieć prosto na przeciwnika. Wyrzucił z siebie Cosmo Punch, który trafił nieznajomego w okolice żeber. Czarnowłosy jednak nie poprzestał na tym ataku i od razu przeszedł do wykonania zmyłki, która poprzedziła atak prawą pięścią. Wszystkie ciosy trafiły przeciwnika, a przynajmniej wyglądało na to, że trafiły. Mężczyzna poleciał w bok, lecz po raz kolejny szybko odzyskał równowagę i zgrabnie wylądował na stopach. Następnie odwrócił się plecami i zaczął odchodzić w mgłę. W okolicy natomiast rozległ się jego głos.
-Widziałem jużdość. Trenuj tak dalej, a staniesz się najsilniejszym Rycerzem... Synu.-
Mgła się rozmyła, a tajemnicza postać zniknęła wraz z nią. Czy to rzeczywiście był ojciec Zagreúsa? Czy może chciał tylko oszukać chłopaka? Tak wiele niewiadomych... Jedno jednak było pewne. Ten zaskakujący finał oznaczał...

KONIEC PRZYGODY
Zagreús
Zagreús
Liczba postów : 158

Kosmos
Frakcja:
Zbroja: Mały Lew

Cmentarz Empty Re: Cmentarz

Pon Maj 11, 2020 11:15 pm
Na szczęście wszystko wyszło Zagreúsowi pomyślnie i kiedy łapał oddechy, widział że jego nieznany przeciwnik gdzieś odchodzi. Za chwilę także dostrzegł, że nieznajomy osobnik zaczął gdzieś odchodzić i usłyszał tylko słowa....nie mógł w nie uwierzyć. Arystokrata miał chwilowe problemy z przełknięciem śliny, ale za chwilę jednak mu się to udało, jednak był w niesamowitym szoku. Czarnowłosy walczył z własnym Ojcem? Nie był tak do końca tego pewien, gdyż mglista osoba nie ujawniła swojej tożsamości, a na dodatek, głos nie był podobny do jego Staruszka. Ciężko mu było jednak spamiętać tak naprawdę jaki miał głos jest Rodziciel, wreszcie po wypadku i utratą pamięci, miał spory mętlik w głowie i tyle niewiadomych było jeszcze przed nim. Czerwonooki nie może o tym rozmyślać, musi ciężej trenować i stawać się coraz silniejszy. Waląc pięścią w dłonią, był gotowy podjąć się tego wyzwania, żeby odkryć wszystkie sekrety jakie przed nim stały i były jeszcze nieujawnione. Młody Grek postanowił ruszyć z kopyta i pobiec na tereny koloseum, żeby móc sobie na spokojnie zacząć trening. Oczywiście wypadałoby wziąć jakiś orzeźwiającą kąpiel, chyba niestety będzie musiał się przyzwyczaić do tej całej rzeki w której nie dawno wylądował przez jedną osobę, która mu tłumaczyła co i jak.

Przyszły Rycerz wypuszczając wreszcie powietrze, nie miał zamiaru dłużej przebywać w tym nieprzyjemnym miejscu, chyba że ta dziwna mgła zniknie i będzie tu słonecznie, z chęcią jeszcze odwiedzi to miejsce. Teraz ma w planach pobiec w stronę rzeki, wiedział gdzie to jest, a ta walka strasznie przepociła jego całe ciało. Zniecierpliwiony i delikatnie zirytowany całą sytuację jaką miała niedawno tutaj miejsce, Dziedzic Asfodelów od razu wyruszył z buta, unikając wszystkich nagrobków i starał się żadnych także grobów nie podeptać, gdyż nie zamierzał niepokoić zmarłych tutaj osób. Biegnąc tak ciągle przed siebie, nie mógł się teraz wycofać, musiał się jak najszybciej wzmocnić i dowiedzieć się kim była osoba z której mierzył się swoją siłą. Nie podobało mu się to wcale a wcale, ale nie może się teraz wycofać, przyrzekł to starszemu mędrcowi, który niepotrzebnie poniósł śmierć i jego córka została przez to wszystko sama. Zagryzając wargę, Zagreús dalej skupiony biegł ciągle przed siebie, aż się za nim kurzyło. Miał szczęście, że akurat nosił swoje wygodne sandały z wyższej półki, ale przeczuwał że niedługo będzie musiał wrócić do siebie do swojego domostwa, by zamówić nawet kilka par, gdyż mogą się szybko przetrzeć. Dobiegając do polany i wymijając wszystkich tutejszych przechodniów, nie chciał nikomu przeszkadzać, ponieważ dostrzegał osoby które sobie tutaj przychodziły odpocząć od codziennych obowiązków. To było faktycznie normalne, ale dla Arystokraty życie bogacza się skończy i zacznie się ciężka walka o bycie Rycerzem dla tej całej Bogini, jeśli w ogóle istnieje. Nie wierzył w bóstwa, gdyż to że niektórzy ludzie wykorzystywali imiona bożków w podzięce, to nie oznaczało że ci sobie chodzili po mieście i faktycznie mieli zmaterializowane ciała. Przedostając się przez całą polanę, już mógł widzieć długi zbiornik wodny, który to sobie płynął jednym ciągiem, dlatego też Czarnowłosy mocno zahamował swoimi sandałami i prawie wpadł do tej wody. Udało mu się jednak zatrzymać i oddychając z ulgą, będzie na pewno gotowy na dalszą część treningu po orzeźwieniu swojego ciała chłodną i mokrą cieczą.

START TRENINGU
z/t - Rzeka
Arthur Westerling
Arthur Westerling
Liczba postów : 119

Kosmos
Frakcja:
Zbroja:

Cmentarz Empty Re: Cmentarz

Czw Cze 18, 2020 12:45 pm
Szukanie Lwa nie zajęło wiele czasu. Okazało się, że był tam gdzie Arthur pierwszy raz się z nim spotkał. Na cmentarzu.
Westerling zaczął iść spokojnie w jego kierunku. Wyprostowany, dumny ale opanowany.
-Pamiętasz mnie? Arthur Westerling. Spotkaliśmy się tutaj niedawno. Nie wiedziałem wtedy jeszcze czym jest kosmo. Teraz już wiem - powiedział i uniósł pięść, a następnie zebrał w niej energię - na tym jednak jak widzę nasze podobieństwa się kończą - dodał gasząc kosmo - ponieważ ja jestem rycerzem. A ty? Nie wiem kim, ale napewno nie rycerzem. Rycerz nie bije dużo słabszych uczniów bez zbroi. A już w żadnym razie kobiet. Nikt ci o tym nie powiedział? Myślisz, że Wielki Mistrz i Atena pochwalają takie zachowanie? Co będzie następne? Pobijesz małe dzieci? A może staruszków? Bardzo to rycerskie. Bardzo. - rzucił kpiąco stając kilka metrów przed Lwem. - Czy nikt ci nie wytłumaczył, że wszyscy w sanktuarium są sojusznikami, a wrogami są widma? A może nie potrafisz ich rozpoznać, bo z żadnym nie walczyłeś? Byłeś zbyt zajęty biciem tych, którzy służą Atenie, żeby znaleźć czas na walkę z Jej wrogami? - dopytywał - Pomogę ci, jako, że ja naprawdę jestem po stronie Ateny i walczyłem z jej wrogami. Bardzo łatwo ich rozpoznać po mrocznym, ciemnym i złowrogim kosmo. Do tego atakują niewinnych i wywołują w ludziach lęk. - tłumaczył - chociaż to ostatnie nie jest już takie oczywiste. Gdybyś nie zauważył dzieci się ciebie boją. A i uderzenie niewinnej się zdarzyło czyż nie? - spytał.
Hades
Hades
Admin
Liczba postów : 562

Kosmos
Frakcja:
Zbroja:

Cmentarz Empty Re: Cmentarz

Czw Cze 18, 2020 8:17 pm
~MG~
***

Nemei stał nad jednym z grobów. Niewielka płyta wystawała z ziemi, a tuż pod nią leżał bukiet kwiatów. Były świeże, więc wiązanka musiała być ledwie chwilę temu skończona.
Mężczyzna nie odzywał się, spoglądając jedynie ze smutkiem na kamień, na którym wyryte zostały napisy upamiętniające zmarłą osobę.

Λεωνί
Leonis
Lwie Serce

Cisza została przerwana przez Arthura, który zdenerwowany wcześniejszym zachowaniem i czynami Nemeia, zamierzał wygarnąć mu kilka spraw. Rozgadał się, a Rycerz Lwa stał w ciszy, ciągle spoglądając tęsknym spojrzeniem na nagrobek. Dopiero po chwili przeniósł swoje oczy na przybyłego Westerlinga. Zmarszczył gniewnie brwi, a zaraz na ustach namalował się złowrogi grymas. Mężczyźni stanęli twarzą w twarz.
- Kara musi być. - odpowiedział krótko, patrząc chwilę prosto w oczy Arthura. Wyminął go zaraz, mając zamiar opuścić to miejsce.
- Niech się boją. - rzucił oschle na odchodne, chcąc pożegnać się z Westerlingiem, ale przeczuwał, że to jeszcze nie był koniec.
Kroki stawiane w ciężkiej zbroi odbijały się metalicznym echem w uszach Arthura. Został po części zignorowany, a jego słowa minęły się z celem, totalnie pudłując. Nemei zdawał się być niereformowalny.
Arthur Westerling
Arthur Westerling
Liczba postów : 119

Kosmos
Frakcja:
Zbroja:

Cmentarz Empty Re: Cmentarz

Czw Cze 18, 2020 9:48 pm
Lew niewiele sobie zrobił z tego co Arthur powiedział. Zupełnie go zignorował! Dlaczego? Odpowiedź była prosta. Uważał go za kogoś gorszego, a siebie za o wiele lepszego i silniejszego.
To było dla Arthura coś okropnego. Ten człowiek nie tylko uważał, że może "karać" niewinnych. Nie tylko uważał, że to dobrze, że dzieci się go boją. Ale jeszcze nim gardził.
Lew uosabiał przeciwieństwo wszelkich cech rycerza. Był anty-rycerzem.
Westerling nie mógł tego tak zostawić.
Gniew wzbierał w nim na równi z kosmo.
-Kara musi być?! - krzyknął - co będzie następne? Zgwałcisz kogoś za karę? A może zamordujesz? A może wyrżniesz całą wioskę?!
Mało tego, Lew bezceremonialnie odwrócił się i odszedł. Cóż za pogarda i brak szacunku! I to do rycerza z dziada pradziada! Za kogo on się uważał?!
Za kogoś znacznie silniejszego, kto nie przejmuje się tymi, którzy są słabeuszami.
Był więc tylko jeden sposób, żeby zmusić go do posłuchu. Pokazać mu, że nie jest się słabeuszem.
Nie opanowywał swojego wzburzonego kosmo. Pozwolił mu rosnąć i rosnąć. Rozpalał je bardziej i bardziej. Tak jak nigdy wcześniej.
Zebrał w swojej pięści nie tylko energię kosmiczną. Zebrał w niej wszystko to w co wierzył. Wiarę w rycerzy, wiarę w rycerskie wartości, najważniejsze w jego życiu. Skoncentrował w niej też chęć obrony niewinnych i bezbronnych. Wspomniał na dzieci, które poznał w bibliotece. Co jeśli ten zadufany człowiek zrobi im w gniewie krzywdę? Musiał ich bronić. Po prostu musiał! W imię rycerskich wartości, w imię obrony niewinnych, w imię ochronienia małych dzieci. Musiał pokazać Lwu, że nie jest słabeuszem, że wartości, które wyznaje nie są wartościami słabeusza. Musiał pokazać mu swoją prawdę. Musiał pokazać mu swoją moc.
-Meteor - pomyślał przekraczając swoje granice - FIST! - krzyknął uderzając z taką mocą z jaką jeszcze nigdy nie uderzał.
Nie celował jednak wcale w Lwa. Jak mówił wcześniej, potrafił odróżnić wrogów Ateny od tych, którzy jej służą. Rój meteorów miał przelecieć obok Nemeia i zryć jakiś odległy pagórek. Oczywiście z dala od nagrobków.

Próbuję obudzić Siódmy Zmysł, jeśli się uda to super. Bardzo by mi pasowało do postaci. Jeśli nie, to zawsze zostaje reakcja Lwa na kosmo (do którego mam jeszcze przez 3 dni bonus Razz )  
Hades
Hades
Admin
Liczba postów : 562

Kosmos
Frakcja:
Zbroja:

Cmentarz Empty Re: Cmentarz

Pon Cze 22, 2020 12:22 am
~MG~
***

Nemei nie zamierzał się zatrzymać. Słowa krzyczane przez Arthura nie robiły na nim wrażenia, co więcej, zaczynały go irytować. Nie rozumiał, nie mógł zrozumieć tego, czym kierował się Nemei. Czy uderzył Névétte? Owszem, do tego wątpliwości nie było. Czy zdradził Atenę? Czy miał gdzieś życia ludzi? To było skomplikowane. Zbyt skomplikowane, by tłumaczyć to komuś obcemu. Arthur właśnie taki był dla Lwa. Był obcy. Nemei nie zamierzał się tłumaczyć. Szedł przed siebie, ale...


Czując nagły wzrost energii kosmicznej, Złoty Rycerz zatrzymał się. Odwrócił głowę w bok, kątem oka spoglądając na Arthura. Spowity był powłoką, aurą, która otaczała jego ciało. Tańczyła nerwowo na boki, wzmacniając swojego właściciela. Siwe włosy Westerlinga powiewały majestatycznie na boki, wprawiane w ruch przez, parującą wręcz, energię kosmiczną.
- Niemożliwe... - wyszeptał Nemei, odwracając się przodem do nadlatujących, błękitnych meteorów. Kierowały się w jego stronę, ale nie obrały go za cel. To nie był atak zwykłego pretendenta. To było coś więcej...

Nastąpiła eksplozja po eksplozji, a ziemia i trawa wystrzeliwały w powietrze. Nemei zasłonił swoją zbroję peleryną. Kurz i dym, podniesione przez rozbijające się meteory, wypełniły sporą część cmentarza. Widoczność spadła, a sami walczący widzieli jedynie swoje zniekształcone, falujące z lekka postaci.
Nie było wątpliwości. Arthur obudził Siódmy Zmysł, a dodatkowo jego kosmos wzmocniony był przez buzujący, rozgrzany i przodujący w tym miesiącu gwiazdozbiór Byka.
Złość i frustracja uleciały z Westerlinga, ale Nemei nie mógł popuścić. Podniesiona została ręka na Złotego Rycerza.
- Jak już mówiłem... - zmarszczył gniewnie brwi, unosząc rękę i celując nią w kierunku Arthura. Powiedział głośno i wyraźnie:

Cmentarz A

Spoiler:

Po chwili z jego dłoni wystrzeliła energia kosmiczna. Złociste, ostre jak brzytwa promienie zaatakowały Arhura z każdej strony, raniąc go i posyłając w powietrze. Padł kilka metrów dalej, ale obrażenia były zbyt duże, by mógł kontynuować "walkę".
- ... kara musi być. - Nemei ruszył w jego kierunku, a do uszu powalonego pretendenta dotarł specyficzny, metaliczny dźwięk ruchomych części zbroi. Stojąc już nad Westerlingiem, Lew spojrzał mu prosto w oczy. Nastała chwila ciszy.
- Pewnego dnia zrozumiesz... - wyszeptał, odwrócił się na pięcie i odszedł. Uniósł dłoń do góry, jakby w geście pożegnania, po czym dodał na koniec.
- Wyliżesz się. Dobra robota. - rzucone oschle, ale jednak szczerze. Złota persona, po kilku sekundach, zniknęła za jednym z pagórków...
Arthur Westerling
Arthur Westerling
Liczba postów : 119

Kosmos
Frakcja:
Zbroja:

Cmentarz Empty Re: Cmentarz

Wto Cze 23, 2020 12:53 pm
Arthur sam był zaskoczony mocą jaką w sobie wzbudził. Meteoryty, które wystrzelił były naprawdę potężne. Gdyby stał tam pułk pikinierów, to po tym ataku o ile jakiś by przeżył to z pewnością by uciekł...
Taka moc przydała by się podczas niejednej bitwy.
Lew jednak postanowił wykonać kontratak. Arthur znalazł się w powietrzu czując dwojako. Z jednej strony jakby został dźgnięty przez kilkanaście włóczni na raz, z drugiej jak wtedy gdy dostał kulą armatnią w pierś.
Tyle, że wtedy miał zbroję, a i kula impet wytraciła uderzywszy uprzednio w ziemię.
-Pewnego dnia - wykaszlał Arthur, gdy Nemei się zbliżył - zamiast zaatakować obok, zaatakuje naprawdę. O ile nie zmienisz swojego zachowania na takie, które jest godne rycerza. Jak powiedziałeś kara musi być. Ale już jest lepiej. Zamiast kobiety atakujesz mężczyznę - zaśmiał się rubasznie, ale krótko, bo znów zaczął kaszleć.
-Tak, tak, wyliże się. - rozdarł jedną ręką koszulę na piersi, bo i tak była zniszczona po ataku lwa - te są nowe - wskazał na blizny uzyskane na drodze do sanktuarium. Było ich jednak znacznie więcej. Arthur ponad 10 lat walczył na różnych wojnach. - Its not about how hard you hit. Its about how hard you can get hit and keep moving forward. - powiedział i uśmiechnął się.
Następnie leżał przez chwilę patrząc za odchodzącym lwem.
Kiedy nieco odpoczął po wysiłku jakim była przemowa podarł koszule do reszty i opatrzył sobie rany tak ja mógł i umiał.
Potem zasnął na sam nie wiedział jak długo. Mógłby patrzeć na słońce, ale gdzie ono było gdy tu przybył?
Zresztą czy to ważne? Trzeba się ruszyć i dojść do kogoś kto umie coś więcej niż obwiązać rany starą koszulą. Najpierw trzeba było jednak wstać, a to nie było takie łatwe...
Hades
Hades
Admin
Liczba postów : 562

Kosmos
Frakcja:
Zbroja:

Cmentarz Empty Re: Cmentarz

Sro Cze 24, 2020 11:14 am
~MG~
***

Arthur obudził Siódmy Zmysł, ale niestety, nie nacieszył się nim długo. Siła, jaką dysponował Nemei, była zbyt duża. W końcu, jakby nie patrzeć, dupek czy nie, był Złotym Rycerzem i to jednym z najlepszych, o ile nie najlepszym.
Ciężkie powieki Westerlinga zamknęły się, a jego umysł odpłynął, udając się na nieznaną podróż. Czas mijał, słońce leniwie przemieszczało się po nieboskłonie, a wiatr delikatnie muskał spocone i zmęczone ciało siwowłosego.
W pewnej chwili, gdy mężczyzna zaczął się wybudzać, do jego uszu dotarł znajomy, metaliczny dźwięk. Czyżby Nemei wrócił? Nie, to nie mógł być on.
- Koniec spania, rycerzu... - delikatny, kobiecy głos rozbrzmiał w uszach Arthura. Ledwo otwarte powieki, pozwoliły zarejestrować oczom poruszające się na wietrze kosmyki włosów. Były koloru zielonego. Mężczyzna poczuł, jak zostaje podnoszony z twardej gleby. Delikatny, aczkolwiek pewny chwyt kobiety, podtrzymywał go i ochraniał przed upadkiem. 
Będąc tak blisko nieznajomej, Arthur poczuł zapach bzu i agrestu. Promienie słońca odbijały się od zbroi noszonej przez kobietę, rażąc złotym blaskiem oczy Westerlinga, które w tej chwili, wrażliwe jeszcze były na jakiekolwiek światło.
Nie tracąc więcej czasu, ruszyli do przodu, kierując się w stronę zabudowań Sanktuarium.
Z daleka dało się już usłyszeć okrzyki bojowe i dźwięki ścieranych ze sobą osób. Zbliżali się do koloseum, gdzie aktualnie znajdowali się znajomi Arthura, Névétte i Aiónios...
- Jeszcze troszkę, twardzielu. - powiedziała wesoło kobieta, poprawiając swój chwyt, by mieć absolutną pewność, że niesiona przez nią osoba, nie wymsknie się z jej ratowniczych objęć.
_____
z/t - Tereny przed koloseum
Kitalpha
Kitalpha
Liczba postów : 87

Kosmos
Frakcja:
Zbroja:

Cmentarz Empty Re: Cmentarz

Pon Sie 31, 2020 9:57 pm
Kitalpha skinął głową i podążył posłusznie za Kaką. Był Złotym Rycerzem, więc sam wiedział lepiej, co powinni zrobić i dlaczego powinni uważać. 
Kaka rozglądał się na boki, co po dostrzeżeniu tego robił sam Kitalpha. Nie wiedział czego wypatrywać, więc zwróciłby uwagę na każdy, nawet najmniejszy ruch i powiadomiłby od razu o tym Koziorożca. Niestety, albo może na szczęście, młodzieniec niczego nie wypatrzył. Nie odzywał się przez całą drogę, w razie czego skupiając się na zewnętrznym świecie. Pobity przez Czarnego Rycerza musiał zwrócić większą uwagę na te rzeczy, które go otaczały. Być może, gdyby wcześniej był uważniejszy, jakimś cudem udałoby mu się obronić albo całkowicie uniknąć ataku. No cóż, nie ma lepszej szkoły i lekcji od tych, które daje życie i codzienne przeszkody rzucane przez nie pod nogi.
Krótki, aczkolwiek dość intensywny spacer, zakończył się na cmentarzu. Liczne groby wskazywały na ogrom poległych rycerzy tej epoki i poprzednich. 
Panował tu spokój, jak można się było spodziewać. Miejsce ciszy, refleksji i skruchy. Miejsce, które łączy ze sobą świat żywych i umarłych, nie pośrednio, ale przez wspomnienia i myśli.
- No... To o co chodzi? - zapytał w końcu Kitalpha, przeczesując swoje jasne kosmyki włosów. Spojrzał na Kakę, ciągle nie mogąc przestać podziwiać jego zbroję. Tak pięknie lśniła i się błyskała... Niecodzienny widok.
Posejdon
Posejdon
Liczba postów : 218

Cmentarz Empty Re: Cmentarz

Czw Wrz 03, 2020 9:59 pm
MG MODE

Podążywszy za Koziorożcem, Kitalpha znalazł się na cichym cmentarzu, gdzie martwi Rycerze oddali życie za sprawę Ateny. Kaka podszedł do jednego z grobu, który był najbardziej obdarowany przez różnego rodzaju kwiaty. Zdjąwszy hełm, przymknął oczy i zaczął coś mruczeć, czego nie mógł zrozumieć Kaus. Po chwili totalnej ciszy, Kaka zwrócił się w kierunku Kitalphy, wypuszczając powietrze z ust.
- Tego właśnie się obawiałem. Natłok cudzoziemców źle wpływa na niektóre osoby. Nie są zbyt przychylni, a do tego oliwy do ognia dokładają bogacze z górnego miasta. Uwięziony Czarny Rycerz, nie wyjawił nam imienia, lecz jesteśmy pewni, że za tym wszystkim stoi gruba sakwa złota. -
Tutaj, przerwał na chwilę chwytając się za głowę, jakby od całej tej sytuacji zaczęła powodować migrenę. Być może, Złoty Rycerz nie był okazem zdrowia, lecz starał się to ukrywać. Opuściwszy dłoń, wskazał palcem wzgórze, gdzie przedtem toczyła się walka z tą Czarną Hydrą. Po czym ponownie upuścił dłoń i spojrzał na Kitalphę.
- Z tego co zdołaliśmy wyciągnąć od więźnia, pod dużym kamieniem ukrywana była zapłata dla czarnych Rycerzy. I tak, jest ich więcej, dlatego zalecam ostrożność. Była to jednak ich metoda komunikacji. Kolejna wypłata ma nastąpić rankiem. Obawiam się jednak, że obecność Rycerza może wprawiać w zakłopotanie podejrzanego, dlatego też musisz się tam udać sam. Każdy szczegół może okazać się przydatny, także postaraj się! I w razie problemów nie ruszaj w bój! -
Wywnioskowawszy to, Kaka pochylił lekko głowę nad grobem i czekał na potencjalne pytania bądź nutki objaśnienia wobec Kitalphy. Obaj jeszcze znajdowali się na cmentarzu, a potem można byłoby przejść do rozpoczęcia poszukiwań tej jednej osoby lub nawet kilku. Kto wie, ile osób maczało w tym swoja paluchy!
Sponsored content

Cmentarz Empty Re: Cmentarz

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach