Rzeka

+8
Francois
Aiónios
Arthur Westerling
Posejdon
Zagreús
Kitalpha
Névétte
Hades
12 posters
Go down
Hades
Hades
Admin
Liczba postów : 562

Kosmos
Frakcja:
Zbroja:

Rzeka      Empty Rzeka

Sro Paź 04, 2017 11:30 am
Rzeka przepływająca przez ziemie Sanktuarium, długa, wijąca się wstęga błękitnej wody. Na jej brzegu można znaleźć tatarak oraz gęste paprocie, a niewielki pomost obok, zrobiony przez którychś z uczniów wygląda jakby groził zawaleniem. Trzyma się jednak dzielnie już od paru dekad i jest miejscem hobbystycznego połowu ryb. Rzeka to ostoja i strefa odpoczynku dla wielu uczniów, którzy po treningach przychodzą ochłodzić się w toni i odsapnąć nad brzegiem. Zazwyczaj czerpie się z niej wodę albo łowi ryby, lecz nie tylko ludzie korzystają z jej dobrodziejstw. Zwierzęta podwodne, wodne ptaki takie jak kaczki i łabędzie traktują ją jako swój dom a dla leśnych istot jest wodopojem. Nie rzadko można ujrzeć małe stado jeleni gaszących pragnienie po drugiej stronie rzeki.
Névétte
Névétte
Liczba postów : 88

Kosmos
Frakcja:
Zbroja:

Rzeka      Empty Re: Rzeka

Pią Lut 14, 2020 7:30 pm
___Gdy tego ranka dziewczyna się obudziła, na zewnątrz świat dalej był szary. Blady brzask wylewał się zza horyzontu, barwiąc cieniem poranną mgłę. Rosa osadziła się na okiennicach, w oddali wiatr cicho dawał znać o swojej obecności. Było chłodno i spokojnie... Większość uczniów jeszcze spała, do świtu pozostało trochę czasu. Był to ten irracjonalny, a zarazem mistyczny moment w cyklu dnia i nocy – nie było ani ciemno, ani jasno. Szara łuna przykryła wszystko. W teorii, o wiele milszym pomysłem na spędzenie pozostałego czasu, nim słońce wyjdzie zza horyzontu, był powrót do ciepłego łóżka, ale Névétte miała inne plany. Powoli wstała z posłania i przeciągnęła się jak wdzięczna kotka, miękkim gestem wyciągając ramiona w górę. Choć wizja snu była nęcąca, odmówiła jej sobie, poprawiając maskę i sięgając po sandały. Nie przebierając się z koszuli nocnej, włożyła buty i sięgnęła po przygotowane ze stołu rzeczy. Zmiana ubrania, lniany ręcznik, skórzana saszetka ogrywająca rolę kosmetyczki oraz gruby rzemień. Przeczesując machinalnie splątane loki palcami, dziewczyna wyszła przed chatę. Chłód był dziwnie orzeźwiający i przyjemny, powodujący gęsią skórkę na ciele... Może kogoś by zdziwiło, że o tej porze, ma na sobie tylko za dużą koszulę do kolan, ale w tym spała i przed doprowadzeniem się do porządku, nie zamierzała wkładać czystych ubrań. Bo kto by miał w tym interes, przyglądać się co ona ma, a czego nie ma na sobie? Cienki, luźny materiał na jej kształtnym ciele pozostawiał wiele wyobraźni, ale nie zaprzątała sobie tym głowy. Kąpiel była pierwsza. Bez ociągania się Névé zamknęła drzwi chaty za sobą i skierowała w stronę terenów Sanktuarium, tam, gdzie cicho szumiała rzeka.
___Po kilkunastu minutach doszła spokojnie na niewielką plażę. Wokół panowała przyjemna, wręcz rześka cisza – żadnych ludzkich głosów, jedynie szum wolno płynącej wody w korycie rzeki. Trzepot ptasich skrzydeł na niebie i odległe powiewy wiatru... Świat potrafił być taki piękny, jeśli tylko potrafiło się patrzeć w odpowiedni sposób. Gęste paprocie tworzyły naturalne wachlarze, pałki tataraku kiwały się delikatnie, kołysane nurtem rzeki. Gdzieś tam dalej na rzece, bliżej głównego placu Sanktuarium, stał niewielki pomost, obok którego znajdowała się jeszcze jedna plaża – ale osobiście wolała tą. Tłok jej nie przeszkadzał, jedynie to miejsce było po prostu bliżej jej chaty. W dodatku wystające ponad powierzchnię wody kamienie służyły za naturalne siedzisko i w razie co mogła na nich położyć kilka rzeczy. Dziewczyna zdjęła sandały, gdy znalazła się na ostatnim kawałku zielonej trawy. Stopy zapadły się w miękki, drobny piasek, którego biała barwa wyróżniała się wśród gęstego tataraku i paprotek. Z minuty na minutę robiło się coraz jaśniej. Rześkie powietrze było teraz tylko ułudą, gdy greckie, upalne słońce wzejdzie na niebie, szybko zrobi się gorąco i parno. Jeszcze przez chwilę można cieszyć się porannym chłodem... Na razie oddech nocy, który jeszcze przeplatał powietrze, nie obawiał się jutrzenki i powodował gęsią skórkę na ciele dziewczyny. Nie, by się tym przejęła. Dwa metry od wody, na piasku, ułożyła schludnie złożone ubranie na zmianę. Rozplątała wstążkę na szyi, kładąc ją na stroju, po czym ułożyła obok swoje buty. Prosta, za duża koszula do spania nie była Névétte już na nic potrzebna, więc ściągnęła ją z siebie spokojnie, stojąc kompletnie naga na plaży i bez żadnego speszenia, złożyła i to ubranie. Spod gęstych włosów opadających na plecy trudno był zauważyć jej blizny, lecz tego, jak i reszty ciała nie zamierzała zakrywać. Bo po co? W zmysłowym geście uniosła w górę oba ramiona, ponownie się przeciągając i rozciągając całe ciało, od stóp do dłoni. Westchnęła cicho. Z przyjemnością oczekiwała kąpieli, biorąc do ręki skórzaną saszetkę i robiąc pierwszy krok w stronę wody. Jedną rękę wsunęła w loki, przeczesując je placami i pozwalając im opaść na plecy i piersi. Walka o życie na ulicy, trening u Alberta i na ostatku ćwiczenia w Sanktuarium sprawiły, że na jasnej skórze pojawiły się delikatnie zarysy mięśni, co nie umniejszało jej posturze.
___Dreszcz przebiegł po kręgosłupie Névé, gdy kostki i później kolana zanurzyły się w chłodnej toni rzeki. Miękki piach na dnie łaskotał stopy, a dziewczyna nie zwolniła, stając dopiero w miejscu, gdzie woda sięgała jej powyżej talii, obok jednego z kamieni, na którym ułożyła skórzany woreczek. Czuła leniwy prąd oraz dno rzeki pod stopami. Zapach rzeki i wilgoci. Tor wody, spokojnej, leniwej, płynącej w nieznane... Niską temperaturę, która powodowała gęsią skórkę i wpływała na co wrażliwsze miejsca ciała... Przez kilka chwil drżała od chłodu – jednak nie było to coś, czemu nie była w stanie się przeciwstawić. Ciepło rozleniwiało i gorąca kąpiel była luksusem niektórych wieczorów. Nabierając w płuca głęboki oddech, dziewczyna powoli skryła się pod taflą wody. Wtedy świat się zmienił, prąd bawił się z jej włosami i pieścił rześkim strumieniem skórę. Dotknęła maski, odsuwając ją o kilka centymetrów od siebie, by woda obmyła jej twarz i włosy. Tkwiła tak pod wodą zaskakująco długą chwilę, przyzwyczajając do chłodu, do odległych, przytłumionych dźwięków, do szumu, do bicia własnego serca. W końcu delikatnie nałożyła maskę z powrotem na swoje miejsce i wolno stanęła na równe nogi, niemal bezszelestnie wynurzając się z wody. Teraz powietrze wydawało się niemal ciepłe i gęste. Mokre loki nie straciły wiele na objętości. Ciche westchnienie umknęło spod maski, gdy sięgnęła do saszetki po drewniany grzebień z szeroko rozstawionymi zębami. Opierając się lekko o kamień, Névétte zaczęła delikatnie rozczesywać gęste, białe sploty. Niesforne, wilgotne loki z trudem dawały się ujarzmić, ale cierpliwe wyczesywanie pozwoliło jej ujarzmić co bardziej skołtunione sploty. Ten drobny rytuał pomagał jej uporządkować myśli i przygotować się do wyzwań nadciągającego dnia. Wyciszyła się, zamknęła oczy, skupiając na eleganckich, spokojnych ruchach i posrebrzanych lokach. Oprócz szumu rzeki, dało się słyszeć jej ciche, melodyjne nucenie.
Kitalpha
Kitalpha
Liczba postów : 87

Kosmos
Frakcja:
Zbroja:

Rzeka      Empty Re: Rzeka

Sob Lut 15, 2020 3:34 pm
Mięśnie nóg i rąk poszły w ruch! Kitalpha biegał po Sanktuarium, wykorzystując niedoskonałości terenu jako naturalny tor przeszkód. Wymijał słupy i kamienie, przeskakiwał nad powalonymi częściami budowli i nad ich ruinami. Robił przewroty i salta w powietrzu, zawsze na końcu lądując na jednym kolanie, niczym superbohater.
Rozgrzane słońce zsyłało na niego swe promienie. To, plus wysiłek fizyczny, równało się zmęczeniu i spoceniu.
Dobiegłszy do stojącego, aczkolwiek nieco przekrzywionego filaru, Kitalpha zatrzymał się i przystawił do niego zaciśniętą pięść. Dyszał, próbując wyrównać oddech. Uśmiechnął się i wziął zamach, uwalniając swoją energię kosmiczną. Wokół jego zaciśniętej pięści pojawiła się błękitna łuna.
- Glide, Sagittarius! - krzyknął, dodając sobie motywacji. Jednym, precyzyjnym ciosem, rozwalił na kawałki filar. Jego części poleciały gdzieś daleko, wbijając się w glebę i ryjąc w niej kilka metrów.
Spojrzał na swoją pięść i uśmiechnął się delikatnie. Podniósł głowę do góry i spojrzał w niebo, w stronę, gdzie zazwyczaj ujrzeć można gwiazdy konstelacji Equuleusa. Teraz, z oczywistych powodów, ich tam nie było.
- Chichiyo, ore wa Seinto ni naru.* - powiedział cicho, patrząc dumnie na błękitny nieboskłon, po którym leniwie i beztrosko przemieszczały się chmury.

Kontynuując zaprawę, Kitalpha skierował się w stronę rzecznego strumienia. Chciał się obmyć i zrelaksować przed późniejszym treningiem. Był tak bardzo spragniony, że zaczynał czuć zapach wody. Rozbierać zaczął się jeszcze w biegu, zostawiając ubrania pod wielkim głazem, na który wskoczył i który posłużył mu jako trampolina. Nie zwracał uwagi na nic innego.
W locie podkulił nogi i skulił się w kulkę, rozbijając się zaraz o taflę wody z hukiem. Powstałe fale rozbryznęły się we wszystkich kierunkach.
Kitalpha wypłynął na powierzchnie. Machnął majestatycznie głową w tył, zostawiając po sobie łuk wody, która spływała po jego białych włosach. Przeczesał jeszcze je dłonią, odgarniając niesforne kosmyki z czoła. 
Przetarł oczy, a kiedy już jego wizja nabrała ostrości, ujrzał przed sobą... dziewczynę! Opierała się o kamień i była cała naga. Za wyjątkiem twarzy, na której miała typową dla pretendentek maskę.
- C-co... - wyjąkał nieśmiało.
Zdezorientowany i zawstydzony Kitalpha wskazał na nią palcem, a jego ręka lekko się zatrzęsła. Zasłonił swe krocze dłonią i cofnął się krok do tyłu. Zarumienił się.
- D-dlaczego mnie podglądasz!? - zapytał, jednocześnie krzycząc. Był święcie przekonany, że ta roznegliżowana dziewoja go podglądała. Nie wpadł na to, że każdy mógł korzystać z dobrodziejstw rzeki. Zbyt wiele teraz myśli krążyło w jego głowie, które tą jedną, konkretną sukcesywnie wypierały.
_____
*Ojcze, zostanę Rycerzem.
Névétte
Névétte
Liczba postów : 88

Kosmos
Frakcja:
Zbroja:

Rzeka      Empty Re: Rzeka

Sob Lut 15, 2020 4:44 pm
___Słońce wzeszło już ponad horyzont, przeplatając światłem trawę oraz iskrzącą się wodę rzeki. Robiło się cieplej, nagrzewające się powietrze kontrastowało z chłodem rzeki. Névétte powoli, nieśpiesznie, przygotowywała się do całego dnia – wbrew temu co mówili niektórzy w jej kraju, nie wierzyła, iż woda była niezdrowa. Lubiła czuć się czysta i przychodziła tu przynajmniej dwa razy dziennie, by zmyć z siebie pot i brud treningu oraz wysiłek całego dnia. A jak już dbać o siebie, to porządnie. Sięgnęła do skórzanej saszetki, wyjmując glinianą, zakorkowaną butelkę oraz małą ciemnozieloną kostkę greckiego mydła. W Rodorio sprzedawali tanie, ale bardzo dobre mydło oliwne, więc nim jeszcze przestąpiła próg bramy Sanktuarium, zaopatrzyła się w kilka rzeczy. Przygotowała to wszystko, kończąc rozczesywanie białych włosów i chcąc zabrać się za innego rodzaju poranną toaletę, lecz coś jej przerwało. Dało się słyszeć odległe, przyśpieszone kroki, które zbliżały się niechybnie w stronę koryta rzeki. Ktoś energicznie biegł przed siebie – stojąca w wodzie, po talię, Névétte nie miała szansy ujrzeć kto. Brzeg i niewielką plażę porastała gęsta trawa oraz tatarak, a kilka kamieni tworzyło swego rodzaju baszty, odgradzające rzekę od świata zewnętrznego. Niemniej, jakiś śmiałek pędził na łeb na szyję... I oto odbijając się od jednego z głazów, wyskoczył nagi w powietrze, by z głośnym hukiem i rozbryzgiem, zniknąć pod wodą. Mała fala i sporo kropli poleciało w stronę dziewczynę, ochlapując ramiona i twarz. Maska chroniła ją wystarczająco dobrze, by nie przejmując się tym, nie przerywała ani na chwilę swojej czynności, czyli rozczesywania włosów. Niesforne kosmyki zawsze zabierały sporo czasu, nim dały się doprowadzić do porządku. Stała bokiem do chłopaka, który chwilę po wynurzeniu się z wody dopiero zauważył, że nie jest sam. Névé spokojnie podjęła przerwanie nucenie, doprowadzając ostatnie loki do porządku, podczas gdy biedak spłonił się jak piwonia i oskarżycielsko wskazał na nią palcem. Czerwień na jego policzkach kontrastowała z jasnymi, białymi włosami... Huh, czyli nie jest jedną właścicielką tego koloru. Rumienił się i jąkał, odsuwając od niej i zasłaniając swoje krocze, zupełnie jakby tafla rzeki nie rozmazywała wystarczająco obrazu, by nie widziała szczegółów. Ba, oskarżył ją jeszcze o podglądanie, na co dziewczyna przechyliła lekko głowę w bok, po czym uniosła jedną dłoń do ust maski i zaśmiała się cicho.
___ - Byłam tu pierwsza, mon cher garçon~ - powiedziała spokojnie, z nutą rozbawienia w głosie. Nie zaprzątała sobie głowy tym, że jakieś dwa, trzy metry od niej stoi nagi mężczyzna. Widać było kto z tej dwójki naprawdę się wstydzi drugiego i na pewno nie była to ona. - Rzeka jest wystarczająco długa, możesz znaleźć sobie inne miejsce. Mi tutaj wygodnie~ I non, nie zamierzam patrzeć. Twój rączy skok do wody wystarczająco dużo już pokazał~ - dodała żartobliwie, kończąc czesanie loków. Cóż, gdy przez chwilę znajdował się w powietrzu i nim złożył razem dłonie i nogi, mogła się przypatrzeć pewnym rzeczom. Nie wspominając o tym, że teraz też było widać sporo – mięśnie, ciemniejszy koloryt skóry, blizny po treningu tu i ówdzie zdobiące ciało... Miał rozczochrane, białe włosy, choć barwy tęczówek nie mogła dostrzec – tak się spłonił, że na twarzy widziała tylko czerwień oraz zdumioną minę. Zabawnie wyglądał~ Odłożyła drewniany grzebień na kamień, w tej chwili nie był już potrzebny. Névétte odgarnęła znad maski, ramion i piersi kręcone włosy, zarzucając je wszystkie na plecy, przy czym całkiem świadomie odsłoniła przód swojego ciała, przynajmniej ten widoczny znad tafli wody. Obecność osoby trzeciej nie sprawiała, że nagle zamierzała się zachowywać jak jakaś cnotka, więc zrobił to co zawsze. Zamiast zasłaniać swoje krągłe piersi czy piszczeć i przebierać nogami jak zawstydzona małolata, sięgnęła po kostkę mydła i roztarła ją w dłoniach. Zwilżyła palce i delikatną pianą myła białe loki, przy okazji dodatkowo je rozczesując. A chłopak dalej wydawał się być w okrutnie niekomfortowej sytuacji, jakby nie mógł się odwrócić czy znaleźć innego miejsca na kąpiel... Cicho westchnęła, nabierając więcej piany i przesuwając dłońmi wzdłuż kosmyków, od czubka głowy do ich końcówek. - Oh, mon, czasem mam wrażenie, że uczniowie Sanktuarium zachowują się jak banda dzikusów... - powiedziała do siebie, kręcąc delikatnie głową, po czym zwróciła się do chłopaka. - Wiem jak wygląda męskie ciało, zakładam, że... Prawdopodobnie... Mniej-więcej też jesteś świadomy kobiecej anatomii, więc skąd ten wstyd? Płonisz się jak panna na wydaniu, której ktoś powiedział sprośny komplement~ A może... - Névé przerwała na chwilę mycie włosów, znów zasłaniając dłonią wizerunek ust na noszonej przez nią masce. - Może nie masz pojęcia, jak wygląda naga kobieta..? - no, no, no... Do rzeki, gdzie się kąpała wskoczył nieśmiały prawiczek. Nic dziwnego, że się tak czerwienił, biedaczysko. To musiał być szok... Choć dziewczyna nawet nie kryła swojego rozbawienia na tę myśl.
Kitalpha
Kitalpha
Liczba postów : 87

Kosmos
Frakcja:
Zbroja:

Rzeka      Empty Re: Rzeka

Sob Lut 15, 2020 9:17 pm
To było kosmicznym nieporozumieniem. I nie, nie jest to żaden pun.
Kitalpha stal po pas w wodzie, ale i tak zasłaniał dłonią swoje krocze. Kiedy to do niego dotarło, poczuł się jeszcze głupiej. Chcąc się ratować, zabrał rękę i stanął już pewniej. On, nie ten drugi. 
Zawstydzony został z dwóch względów. Raz, że ktoś widział go w tej żałosnej sytuacji. Skakał na bombę do wody i wszystko było mu widać. Dwa, że nagle, niespodziewanie ujrzał nagie ciało kobiety. Ciało o idealnych kształtach, które kusiło zawsze, nawet będąc schowane pod materiałem ubrania. Normalnie, nie robiłby z tego afery, ale po złączeniu tych dwóch czynników, plus fakt, że został wzięty z zaskoczenia, sprawiło, że zachował się tak, jak się zachował.
Już wcześniej miał do czynienia z kobietami, niejednokrotnie i niejednoznacznie. Niemniej jednak, nie zdarzyło mu się jeszcze ośmieszyć na golasa. To było coś nowego, coś, czego nigdy nie zapomni i coś, czego wolałby nigdy nie powtarzać.
W głowie miał mnóstwo myśli, więc większość słów wypowiedzianych przez dziewczynę, wpadało do jego głowy jednym, a drugim uchem wylatywało.
- D-doskonale wiem, jak wygląda n-naga kobieta! - krzyknął, nieco się pesząc i zaciskając pięść, jakby chciał stanąć do walki. Zaraz jednak uspokoił się i uśmiechnął delikatnie, drapiąc się ręką w tył głowy. Ciągle na jego twarzy gościły rumieńce.
- Po prostu... Zaskoczyłaś mnie. - zabrał dłoń z głowy i ruszył powoli w stronę białogłowy. Im bliżej niej był, tym więcej jego ciała się odkrywało. Stojąc już obok, będąc od niej nieco wyższym, poziom wody zakrywał go tylko do bioder, już ledwo zakrywając jego tamtejsze owłosienie. Nie chciał też wychodzić cały. To, według niego, nie byłoby odpowiednie. Poza tym, trochę się wstydził, tak stać zupełnie nago przed obcą osobą. Wyciągnął więc dłoń w jej stronę i uśmiechnął się, ciągle będąc nieco speszonym. Walczył ze sobą, żeby się przeciwstawić onieśmieleniu. Patrzył dziewczynie na twarz, skupiając się na jej masce, głównie na łzie, ale pokusa bezczelnego patrzenia niżej była bardzo duża.
- Jestem Kitalpha! - powiedział wesoło.
- Gdyby zobaczył mnie teraz mój młodszy brat, to... Chyba zawaliłby mu się świat. Jest bardzo... Protekcyjny, haha! - zaśmiał się, przypominając sobie dzieciństwo i różne sytuacje związane z jego bratem, Gliesem.
- Czy... Czy moglibyśmy się ubrać? N-nie mogę się skupić. - odwrócił głowę w bok, starając się nie patrzeć na jej piersi. Pokusa był duża. Bardzo duża. Ogromna wręcz!
Névétte
Névétte
Liczba postów : 88

Kosmos
Frakcja:
Zbroja:

Rzeka      Empty Re: Rzeka

Sob Lut 15, 2020 10:40 pm
___Podczas gdy Névétte beztrosko myła włosy, chłopak miał chyba mały kryzys. Na kilka chwil wpadł w głęboką samorefleksję, podszytą milczeniem i ozdobioną nieco otępiałym wzorkiem, a to wszystko zwieńczały krasne rumieńce. Przesuwał wzrokiem po jej sylwetce, nim dotarło do niego w jakiej sytuacji się znalazł i uświadomił sobie, że tak naprawdę to on zaskoczył ją w kąpieli, acz nie zauważył jej sam i sytuacja się odwróciła. W końcu otrząsnął się na tyle, by się wyprostować, przestać zasłaniać co ważniejsze części ciała i już pewniej, rozluźnił się. Nie wiedział przez chwilę co powiedzieć, ale Névé nie obwiniała go o to – nie zauważył jej obecności, stąd taka reakcja. Typowe. To ją zawsze nieco irytowało i martwiło, że widok kogoś nago, był tak tragicznie szufladkowany jako tabu... Białowłosy speszył się tak bardzo, że chyba nie do końca przysłuchiwał się jej słowom, wyraźnie czując niekomfortowo... Co okazało się nieprawdą, słuchał jej~! Acz spodziewała się trochę innej odpowiedzi. Obruszony podskoczył w wodzie, unosząc ramiona i pięści w górę, jakby wyzwała go właśnie do walki. Zreflektował się po sekundzie, opuszczając dłonie i stwierdził od razu, dość nieskładnie się wypowiadając, że miał do czynienia z kobietami i wie jak panie wyglądają nago... Oh, oh. Dziewczyna uśmiechnęła się pod maską, nie kryjąc za bardzo rozbawienia, które i tak zdradzała mowa ciała.
___ - Oh~? To dobrze. - przerzuciła masę mokrych loków na drugie ramię. - Nie będę musiała specjalnie dla Ciebie organizować lekcji poglądowej...~ - rzuciła lekko i zadziornie, po czym, odwracając się bokiem ponownie sięgnęła po mydło. Potrzebowała więcej piany, by namydlić gęste loki, które niemal w całości pokryte były płynem. Następnie trzeba będzie je spłukać i samej się wyszorować. Névétte uniosła oba ramiona, wsunęła dłonie we włosy na czubku głowy, masując skórę i przeczesując je uważnie pianą. Chłopak w tym czasie nieco jeszcze starał się wybrnąć z tej sytuacji, jakby nie widział, że nie ma mu niczego za złe. Yare yare. - I Ty mnie zaskoczyłeś, acz byłam świadoma Twojej obecności chwilę przed tym, nim wskoczyłeś do wody. Głośno tupiesz. - skinęła lekko głową, widząc, jak podchodzi w jej stronę. Hm... Névé musiała przyznać, że było też na co popatrzeć, choć w jej przypadku cień delikatnego rumieńca skrywała maska. Całkiem przydatną rzeczą była, trzeba przyznać... A z początku wzbraniała się ją nosić. Chłopak w końcu ośmielił się podejść bliżej i wyciągnął w jej stronę dłoń, a dziewczyna, kierowana odruchem podała mu swoją – w końcu należy się kulturalnie przywitać. Miłe, że przywitał się z nią jak równy z równym, to rzadko się zdarzało. Dopiero gdy uścisnęła jego rękę, zdała sobie sprawę, że cały czas była w pianie. - Oh, pardon. Nie zwróciłam uwagi... Choć biorąc pod uwagę to, gdzie sam przed chwilą trzymałeś dłonie, jesteśmy kwita~ - zaśmiała się melodyjnie, odsuwając na bok mokry kosmyk, który przykleił się do metalicznej maski. - Mam na imię Névétte. - przedstawiła się spokojnie. Więcej nie musiała dodawać – biorąc pod uwagę fakt, że całe Sanktuarium huczało od plotek, na pewno i ślepy i głuchy już coś o niej wiedzieli. Od razu skojarzy, kim jest ta nowa uczennica, rozpustna Francuzka, kapiąca się nago w rzece i nie wstydząca swoich wdzięków. Nie, by miała coś do powiedzenia – uczniowie zrobili to za nią, acz nie przejmowała się tym bardzo. Było to dobre sitko na głupców i plotkarzy, oddzielające tych, którzy faktycznie chcieliby z nią nawiązać nić porozumienia... Acz tych drugich do tej pory nie spotkała. Nie przejmowała się tym, skupiając na zupełnie innych rzeczach. Dla przykładu teraz to z pewnym zainteresowaniem wsłuchała się w słowa Kitalphy. Oh, czyli rodzeństwo znajdowało się w Sanktuarium... - Petit frère? Aw... To urocze, że tak się o Ciebie troszczy~ - uśmiech dało się wyczuć w jej głosie i był on całkowicie szczery i ciepły. - Musi mu na Tobie bardzo zależeć. Pewnie ma Cię za wzór, a w oczach młodszych wzór z reguły jest nieskalany i idealny... Co by pomyślał, widząc Cię nago z dziewczyną pływających w rzece...~ - dodała wesoło, nie kryjąc się z tym, że widzi, gdzie chłopak się próbuje nie patrzeć.
___Wspomnienie jednak, o wynoszeniu na piedestał bliskich, poruszyło pewną starą strunę i Névétte przez chwilę w milczeniu myła włosy. Dzieci potrafią wybielać rodzeństwo, rodziców, bliskich z ich niegodnych uczynków... Ze smutkiem stwierdziła gdzieś w sobie, że nie tylko dzieci mają taką wadę. Dorośli też potrafią to robić, przez wiele, wiele lat, nieważne ile ma się lat. Jeśli nie przejrzy się na oczy, łatwo wpaść w tę samą pułapkę... Acz nie taki był temat rozmów. W tym przypadku miała pewność, że Kitalpha był po prostu poczciwym uczniem, którego brat idealizuje i chce być jak on – miła odmiana od tego, z czym do tej pory się spotykała. Z drobnego zamyślenia wyrwał ją sam chłopak, niepewnie prosząc ją o wyjście na brzeg i włożenie ubrań... Na co lekki, bezczelny uśmiech pojawił się pod maską. Czyżby aż tak się krępował..?
___Czyżbym Ci przeszkadzała? - w jej głosie pojawiło się udawane oburzenie, które zaraz zniknęło jak za pstryknięciem palca. - Możesz patrzeć, nie krępuj się~ - Névé podniosła ramiona i rozpostarła je szeroko, po czym przeciągnęła się lekko. Spod mokrych włosów, na kawałku pleców dało się przez krótką chwilę ujrzeć ciemne linie grubych blizn, acz zaraz ponownie stanęła przodem do Kitalphy. Nieważne, przód czy tył, ciało jak ciało. Dziewczyna nachyliła się lekko w jego stronę, opierając dłonie na biodrach w zdecydowanym geście. Jej ton spoważniał, choć dalej brzmiały w nim weselsze nuty, coś jak drobinki srebra w gładkiej stali. - Nie przeszkadza, ani nie peszy mnie, tu Twoja obecność, ani to, że zerkasz na to i owo. Póki nie pchasz palców gdzie nie trzeba, oczywiście... - odwróciła się bokiem, wyżymając delikatnie włosy z nadmiaru wody. Część posrebrzanych loków i tak uciekała na wszystkie strony i musiała manewrować przy włosach by zebrać wszystkie kosmyki razem. - Chcę się spokojnie umyć, a to, że jakiś uczeń wskoczył obok mnie do wody i się przygląda, raczej mnie do tego nie zniechęci. Jeśli to Ci przeszkadza, możesz śmiało wyjść z rzeki, ubrać się i na mnie ni patrzeć... Hm...~ A może pomóc Ci się umyć..~? - zapytała zalotnie, opierając palec wskazujący o policzek srebrnej maski, po czym dało się słyszeć jej śmiech. Nie mogła powstrzymać się przed małym żartem, ale musiała to sprostować, bo miała wrażenie, że rumieniec z twarzy chłopaka nigdy nie zejdzie. Machnęła ręką. - Żartuję, żartuję~ Widzę, że jesteś dużym chłopcem, możesz umyć się sam~ W razie co, jakbyś chciał, mogę Ci użyczyć trochę mydła. - wskazała na skórzaną sakiewkę, w której trzymała wszystkie swoje rzeczy związane z toaletą. - Ilekroć przebywam na arenie, mam wrażenie, że większość uczniów nie ma pojęcia czym to jest ani do czego służy... - dodała z lekkim niesmakiem, kręcąc głową i biorąc w dłonie ciemnozieloną kostkę. Odłożyła ją, uniosła w górę palec wskazujący, jakby wstrzymując chłopaka przed ewentualną odpowiedzią i na moment zanurkowała. Prąd rzeki zmierzwił jej loki, a przez kilka chwil, pod taflą wody Névétte energicznie je wycierała i wyczyściła z warstwy piany. Przeczesała je i w końcu wolno, bez hałasu, wynurzyła spod wody. Po cichym odetchnięciu i poprawiła maskę, doprowadzając włosy do porządku. Jedna rzecz umyta, pozostała cała reszta...
Kitalpha
Kitalpha
Liczba postów : 87

Kosmos
Frakcja:
Zbroja:

Rzeka      Empty Re: Rzeka

Nie Lut 16, 2020 5:47 pm
Kitalpha uścisnął dłoń dziewczyny. Nie przeszkadzała mu piana, co więcej, bardzo łatwo można było się jej pozbyć.
- Névétte? - zapytał, machając dłonią na boki i strzepując tym samym pianę. Ta wpadła do wody i rozpłynęła się. 
Teraz, kiedy już poznał jej imię, mógł połączyć kropki i dojść do pewnych wniosków. Doskonale wiedział, jaka łatka została przyszyta do dziewczyny. W Sanktuarium ludzie mówili różne rzeczy. Czy były prawdą i czy Kitalpha w to wierzył? Nie. Zdecydowanie nie. Nie obchodziło go zdanie innych. Wiedział, że nie wszystko to, co mówią, jest prawdą. Zanim wydał na kimś osąd, musiał spędzić z tą osobą trochę czasu. W tym przypadku, był to czas niezręczny, ale na widoki nie można było narzekać.
- Taa, haha... - zaśmiał się, kiedy Névétte wspomniała o jego bracie. Nieskazitelny wzór, kąpiący się na golasa w rzece z obcą kobietą. To mógłby być szok i cios przebijający serce, przy okazji niszczący pozostałe organy.
Zapytawszy, czy Névétte ma go umyć, Kitalpha zrobił wielkie oczy, a jego twarzowy rumieniec się powiększył. Spojrzał w bok, patrząc gdzieś dalej. Lekko poruszał głową na boki, że nie, nie trzeba, ale dziewczyna sama dodała, że był to tylko żart. Chłopak nie wiedział, czy smucić się, czy wręcz przeciwnie. Skomplikowana sytuacja, bardzo pogmatwana.
- Myślę, że już mi wystarczy kąpieli. Pójdę się ubrać i udam się na arenę. - skinął głową, patrząc na jej maskę. Skupiał się na łzie na niej wygrawerowanej, żeby tylko nie spojrzeć niżej, na jej krągłe piersi. Kątem oka i tak je widział, ale były zamazane. To jednak wystarczyło, żeby go pobudzić. Dlatego właśnie, czym prędzej chciał wyjść na powierzchnię i włożyć na siebie ubrania, by zasłonić to, co widoczne być nie powinno.
Odwróciwszy się bokiem, będąc jeszcze schowanym do połowy w wodzie, zerknął na białowłosą kątem oka i zatrzymał się.
- We dwójkę raźniej, więc może pójdziemy razem? Zaczekam na Ciebie. - uśmiechnął się serdecznie i skinął głową.
Będąc już na brzegu, dla bezpieczeństwa swojego i innych, zasłonił dłonią swoje krocze, którego główny atut, wybudzony został do życia jeszcze w wodzie. Nałożył spodnie i buty i usiadł pod głazem, z którego wcześniej zeskoczył. Zamknął oczy i oparł się o zimną, aczkolwiek przyjemną ścianę skały. Westchnął cicho, czując jak promienie słońca ogrzewają twarz, a delikatny wietrzyk kołysze kosmykami jego włosów.
Névétte
Névétte
Liczba postów : 88

Kosmos
Frakcja:
Zbroja:

Rzeka      Empty Re: Rzeka

Nie Lut 16, 2020 7:35 pm
___Tak jak myślała, na wzmiankę o pomocy w kąpieli, Kitalpha zareagował mocnym rumieńcem. Jak na zawołanie, na policzkach wykwitły mu malinowe wypieki, spojrzał nawet na nią w czymś w rodzaju paniki. Tak reagował typ ludzi, nie mający doświadczenia w obcowaniu z płcią przeciwną... Mały uśmieszek wykwitł na jej ustach. Oh, czyżby tak straszna była wizja jej dłoni namydlających jego plecy..~? Chyba nie, sądząc po tym co działo się pod poziomem wody w okolicy jego pasa. Biedak speszył się tak bardzo, że całe szczęście iż podkreśliła, że to po prostu żart, bo możliwe, że doszłoby do małego krwotoku z nosa. Névétte musiała zaśmiać się delikatnie, bo choć nie miała żadnych złych intencji, chłopak dawał się łatwo podpuszczać... Zaczynała podejrzewać, że wbrew pozorom, nie ma świadomości jak wygląda nagie damskie ciało. Albo przynajmniej, był w takiej sytuacji, że ona ujrzała go w negliżu szybciej niż on ją, stąd to speszenie spowodowane zamianą ról. Hm, typowe, panowie wolą podglądać niż być podglądani, a na szczęście Névé nie zaprzątała sobie tym głowy. Kto patrzył, ten patrzył, ale i tak zamierzała wyjść z rzeki czysta i odświeżona. Machnęła delikatnie ręką w jego stronę, by się nie przejmował, po czym oparła się o kamień. Przesuwając na bok saszetkę z kosmetykami, zrobiła porządek wśród tego co wzięła ze sobą do kąpieli. Wyjęła drewniane, okrągłe pudełko. Po otwarciu okazało się puste, ale o to właśnie chodziło - zanurkowała na chwilę w rzece, by napełnić je do połowy mokrym, drobnym piaskiem. Nucąc cicho, dolała do środka odrobiny płynu z glinianej buteleczki i wyjęła nóż z saszetki, by zeskrobać z kostki mydła kilka wiórków mydlanych. To wszystko uzupełniła wodą, tworząc chropowatą pastę. Tak, trzeba było się porządnie wyszorować przed rozpoczęciem treningu.
___Powodzenia~ - powiedziała spokojne dziewczyna, gdy chłopak odwrócił się bokiem, kierując w stronę brzegu i mówiąc, że zamierza udać się na arenę. Ćwiczenia czyniły mistrza i były ich głównym obowiązkiem na terenach Sanktuarium, więc nie dziwiła ją ta decyzja. Takie mięśnie nie pojawiały się od samego moczenia w rzece... Sama miała zamiar dzisiaj wylać z siebie ostatnie poty podczas ćwiczeń, więc nie kwestionowała jego wyboru, choć jakby zechciał, podzieliłaby się kosmetykami~ Acz, na szczęście, nie sprawiał wrażenia zapuszczonego, jak niektórzy uczniowie bogini Ateny. Że też ona na to pozwala... Kitalpha przystanął na chwilę by na nią zerknąć, więc spojrzała w jego stronę zamyślona, po czym skinęła głową na jego propozycję. - A z chęcią. - zapewniła z uśmiechem, na propozycję wspólnego udania się na arenę. Czemu nie? Miły gest~ Mógł usłyszeć sympatię w jej głosie, bo uśmiechu niestety nie mógł. - Szybko się uwinę. - dorzuciła, zapewniając go, że niedługo do niego dołączy, gdy ruszył w stronę brzegu. Nie odmówiła sobie spojrzenia na oddalającego się chłopaka oraz jego zgrabnego tyłu – jakoś nie wpadł na to, że gdy odwrócił się do niej, nie musiał zasłaniać tej części ciała z przodu. A jednak zrobił to, zostawiając resztę odsłoniętą i przyciągającą wzrok... Mały błąd w rozumowaniu~ Ubrał się, usiadł pod głazem i z głową zwróconą w inną stronę, zamknął oczy. Przyglądała mu się przez chwilę, ale nie rozchylił powiek, pytanie czy przysnął czy walczył ze sobą, by na nią nie spojrzeć? Oh, dżentelmen~
___Pozostało i jej doprowadzić się do porządku. Névétte zamierzała zrobić to szybko i skutecznie, choć kąpiel i tak była jej ulubionym momentem dnia. Kamień wystający ponad wodę był idealnym siedziskiem, więc odsunęła na bok swoje rzeczy i z wyraźnym chlupotem, wspomagając się ramionami, usiadła na płaskim głazie. Brr, zimno... Podkurczyła nogi i sięgnęła po wcześniej zrobioną pastę, energicznie szorując podeszwy stóp, kostki i łydki. Piasek wymieszany z mydłem i olejkiem lawendowym pozwolił zdrapać przetartą, szarą skórę, której chciała się pozbyć. Spłukiwała pianę wodą, przesuwając się wyżej z szorowaniem. Nucąc sobie tylko znaną melodię myła uda, przesuwając się na biodra i talię, zostawiając na skórze delikatną pianę. Leniwy prąd wody łaskotał jej nogi, gdy usiadła prosto na kamieniu i zajęła się innymi częściami ciała. Wymyła ramiona, piersi i szyję, poświęcając więcej czasu swoim dłoniom – zadbane, równo przycięte paznokcie i tak nosiły ślady starych złamań i pęknięć. Skóra wewnątrz dłoni, od niezliczonych trudów i treningów ozdobiona była odciskami. Dzięki jej zabiegom była miękka i gładka, ale twarde grudki, które czuła pod palcami zostaną już zawsze... Cicho westchnęła na tę myśl. Taki już żywot wojowniczek – nie można wyglądać jak delikatna, zwiewna dziewoja, mając jednocześnie ładnie zarysowane mięśnie i umiejętność kopania przeciwników w szczękę. Coś za coś. Névé nachyliła się, nabierając wody w złączone dłonie i pozbywając się piany z ramion oraz klatki piersiowej, po czym znów wskoczyła do wody. Odwracając się do plaży plecami, jedną ręką uniosła maskę, drugą umyła twarz, przecierając policzki i czoło. Już, to wszystko... Ah, prawie, ale to po wyjściu z wody. Poprawiła maskę i zebrała wszystkie swoje rzeczy do saszetki, kierując się w stronę brzegu.
___Wychodzę~ - ostrzegła Kitalphę przyjacielsko, kierując się na plażę, tam gdzie na mniejszym kamieniu zostawiła swoje ubrania.
Kitalpha
Kitalpha
Liczba postów : 87

Kosmos
Frakcja:
Zbroja:

Rzeka      Empty Re: Rzeka

Nie Lut 16, 2020 10:09 pm

Czekając na Névétte, Kitalpha przycupnął pod głazem. Myślał o tym, co się właśnie stało. To było zwykłe nieporozumienie, nikt nie miał zamiaru być podglądaczem. Po prostu, oboje znaleźli się w tym samym miejscu o tym samym czasie. Takie przypadki się zdarzają, to normalne. Nie było się czym przejmować. W ten sposób wszystko sobie tłumaczył.
Zamknął oczy na moment, czerpiąc przyjemność z delikatnego masażu, jakim raczył go wiatr. Wsłuchiwał się w śpiew ptaków, które dawały poranny koncert, podczas którego akompaniowały im liście drzew. Ich szum był hipnotyzujący...
Młodzieniec rozpływał się i gdyby nie nagłe wołanie dziewczyny, zwyczajnie zasnąłby tu i teraz. Przetarłszy swoje oczy palcami, Kitalpha podniósł się i zaczął rozglądać się za Névétte. Nie wychodził jej naprzeciw, nie chcąc znów natknąć się na nią, kiedy ta będzie w negliżu. Co prawda, podglądanie jej było kuszące, ale jego rycerski honor wzbraniał go przed tym. Czy to dobrze? Źle? Nie jemu było to oceniać. Poczekał, aż dziewczyna w spokoju się ubrała i dopiero kiedy do niego wyszła, skierował się w jej kierunku, machając do niej ręką na ponownie powitanie. Tym razem właściwie, tak, jak należy.
- Słuchaj... Po Sanktuarium chodzą różne plotki. Chcę to wyrzucić z siebie od razu, żeby nie było między nami nieporozumień. Nie wierzę w nie. - uśmiechnął się delikatnie i skinął głową, dłonią wskazując na drogę, która prowadziła z powrotem do centrum Sanktuarium.
- Nigdy wcześniej nie rozmawialiśmy, więc... - zaczął, schodząc na ścieżkę. Kątem oka spojrzał na białowłosą.
- Dlaczego chcesz zdobyć zbroję? - zapytał, co chwilę zerkając na Névétte. Spędzili w Sanktuarium sporo czasu, widywali się tu i tam, ale nigdy nie było okazji do normalnej rozmowy. Co było dziwne, ale tak prawdziwe.
Ciekawy był jej historii, tego co nią kierowało, gdy postanowiła pretendować do zbroi. W jego przypadku, był to zamiar podtrzymania pamięci o ojcu, a także chęć niesienia bezinteresownej pomocy potrzebującym. Niektórzy powiedzieliby, że to stara, starta klisza, ale czy wszystko musi być oryginalne? Wszakże chodzi o to, żeby odnajdywać się w tym, co się robi i żyć zgodnie z własnymi przekonaniami.
- Ja pragnę być jak mój ojciec. Był rycerzem Ateny. - dodał na koniec, a kąciki jego ust uniosły się do góry, wyginając się w delikatny, szczery ale i smutny uśmiech.
Névétte
Névétte
Liczba postów : 88

Kosmos
Frakcja:
Zbroja:

Rzeka      Empty Re: Rzeka

Nie Lut 16, 2020 11:31 pm
___Pozbawiona przyjemnego prądu rzeki i zimnej wody, Névétte wzdrygnęła się, gdy poczuła na skórze ciepłe powietrze. Nagła zmiana temperatury również wymagała przyzwyczajenia, a dzisiejsze słońce już od pojawienia się na horyzoncie, mocno przypiekało. Gęsia skórka przez chwilę zwieńczyła jej ciało, gdy spokojnym krokiem szła do kamienia, na którym zostawiła swoje ubranie. Jasny piasek ozdobiły krople wody, tworzące mały szlaczek od miejsca, gdzie dziewczyna wyszła na brzeg i do tego kawałka plaży, gdzie przystanęła, by położyć sakiewkę i schylić się po ręcznik. Poranek nagrzany słońcem pachniał już wilgocią rzeki oraz zieloną trawą... Odwróciła głowę, patrząc w bok, na głaz, za którym chował się Kitalpha. Chłopak nie patrzył jej w stronę, prawdę mówiąc, stał oparty o kamień, odwracając głowę w innym kierunku. Widziała tylko rozczochraną fryzurę oraz kawałek subtelnie zarumienionego policzka. A wcześniej wzrok sam się zsuwał w dół, gdy starał się patrzeć na jej maskę...
___Zaśmiała się bezgłośnie i narzuciła lniany materiał na włosy, wycierając je ostrożnie, aż lwia, biała grzywa została w pewien sposób poskromiona. Przesunęła ręcznik na kark, wycierając plecy oraz ramiona, delikatnie podtrzymała biust, gdy wycierała piersi z ostatnich kropli wody. Przewiązała materiał luźno wokół talii, sięgając po długi pasek białego lnu, którym następnie owinęła klatkę piersiową. Było to o wiele łatwiejsze niż bieganie w gorsecie czy bez niego – obie wersje były niekomfortowe, zwłaszcza przy krągłych piersiach, które wadziły przy niektórych ruchach. A wysoki gorset tylko pogarszał sprawę... Przeważnie koszula trzymała je na swoim miejscu, ale zaawansowany trening wymagał innych środków, dlatego Névétte ścisnęła nieco mocniej materiał. Wyglądało to jako prowizoryczny, szeroki bandaż, który zakrył jej biust. Na ramiona nałożyła coś, co przypominało skórzaną kamizelkę, z tym, że wcięcie na plecach i przodzie odsłaniało całe ciało i sięgało jej idealnie do linii pod biustem. Zawiązała mocniej rzemień. Nie mogła oczywiście zapomnieć o czarnej wstążce – zawiązała tasiemkę na szyi, musnęła ją pieszczotliwie kciukiem nim wróciła do ubierania się. Czystym materiałem również lekko owinęła biodra, wsuwając na nogi spodnie, sięgające jej za kolana. Zapięła skórzany pas poniżej talii, otrzepała stopy i nałożyła na nogi mocne sandały, zawiązując więzadła nad kostkami. I to by było na tyle... Ah tak. Ręcznik Névé strzepnęła i złożyła, z saszetki wyjmując glinianą butelkę z olejkiem z lawendy i migdałów. Grecja miała wyjątkowo dobrą oliwę i mydło, musiała to przyznać... Dziewczyna wylała na dłoń kilka kropel, po czym przeczesała wilgotnymi palcami włosy. Charakterystyczny zapach uniósł się w powietrzu, gdy wmasowywała w loki olejek, ugniatając lekko kosmyki i przy rozczesując je. Wyjęła na moment grzebień by je poskromić do końca, po czym potrząsnęła głową, a fala loków zatańczyła w powietrzu. I już, koniec. Wrzuciła wszystkie swoje rzeczy do saszetki i wraz z ręcznikiem przerzuciła je przez ramię.
___Hm? - zapytała machinalnie dziewczyna, gdy chłopak w końcu zbliżył się do niej. Przechyliła lekko głowę w bok, gdy słuchała jego słów, po czym wzruszyła ramionami, mówiąc, że za bardzo opinia innych jej nie obchodzi. Nie mogła jednak zlekceważyć tak otwartej i bezpośredniej wypowiedzi. Névétte uśmiechnęła się, wdzięczność i rozbawienie pojawiły się w jej głosie. - Kitalpha, to słodkie z Twojej strony~ Dziękuję, ale ja się tym praktycznie nie przejmuję. Nie da rady zadowolić wszystkich naokoło, ale zirytować można, bardzo łatwo~ - dodała beztrosko, po czym wraz z nim skierowała się na ścieżkę prowadzącą do Sanktuarium. Wyciągnęła w górę ramiona, przeciągając się i z większą energią idąc na arenę treningową. Słońce grzało naprawdę przyjemnie... Było miło, promienie rzucały jasne refleksy na trawę oraz wydeptaną drogę. Névé zerknęła w stronę chłopaka - Aż dziw, że po wszystkim co powiedziałam w rzece i tym, że nie obawiałam się pokazać swoich wdzięków, nie uwierzyłeś w te pogłoski...~ - dodała nieco kokieteryjnie, drocząc się z nim łagodnie. Chłopak w końcu zadał standardowe pytanie zadawane uczniom Sanktuarium... Jaką zbroję chcesz? Do koloru do wyboru, trzy barwy, mnóstwo modeli, tylko wybierać... Dziwny to był zwyczaj, acz dziewczyna uważała, że weźmie taką, jaka ją zechce. Li i jedynie. - Chcę sobie coś udowodnić i zobaczyć, czy będę godna Zbroi. - rzuciła w odpowiedzi na jego nagłe pytanie. Acz czy to nie było dość słabą motywacją? Cóż, uważała, że wprost przeciwnie. Każdy miał swój powód - Rodzinna tradycja? - zapytała trochę retorycznie, widząc jak na twarzy Kitalphy pojawia się smutny uśmiech. Skinęła lekko głową w zrozumieniu i dalej szli w milczeniu, zbliżając się coraz bardziej na tereny areny. Z oddali dało się już słyszeć szczęk oręży oraz odgłosy sparingów.

___[zt]x2
Zagreús
Zagreús
Liczba postów : 158

Kosmos
Frakcja:
Zbroja: Mały Lew

Rzeka      Empty Re: Rzeka

Czw Mar 05, 2020 11:47 pm
Zagreús pokierował się za Asklepiadesem i miał nadzieję, że wreszcie spotka tego kogoś w kogo tak bardzo musi uwierzyć, by dowiedzieć się więcej o swojej utraconej przeszłości. Jego luk w pamięci było dużo, tylko naprawdę bardzo mocne związane z nim rzeczy lub osoby, mogą otworzyć ten dziury pamięci w jego mózgu. Arystokrata miał dobre intencje, jeśli będzie musiał walczyć, nie będzie mógł się od tak wycofać. Syn Albere przeczuwał, że nie będzie miał innego wyboru, skoro ma zostać rycerzem, niech i tak będzie. Po upływie dłuższego czasu, za chwilę Młodzieniec oraz Łysy Mężczyzna znaleźli się obok rzeki, która wydawała się na w miarę czystą. Za chwile kiedy to Czarnowłosy doszedł na miejsce, zauważył tylko błysk w oku Asklepiadesa, po czym ten chyba najwyraźniej chciał powalczyć albo zobaczyć co potrafi Młodzik. Najwyraźniej Czerwonooki nie miał dużego wyboru, dlatego też przybierając pozycję dzikiego Lwa, odczekał dłuższy moment do swojej szarży. Czekając aż oponent się także ustawi, Zagreús nie ma zamiaru się zatrzymywać i używając pędu w swoich nogach, rozpędzi się na swojego przeciwnika.

Będzie miał zamiar kąsać niczym dzikie zwierzę, najpierw dwie pierwsze pięści mają zamiar wylądować na prawym policzku oraz korpusie Brodacza, następnie szybkie podcięcie, używając do tego swojego piszczela. Jeśli to się wszystko powiedzie, Syn Magery wyskoczy w powietrze i aktywując wokół swojej sylwetki kosmiczną aurę, będzie pikował na swojego sparing partnera. Musi mu pokazać co potrafi, jeśli ma dostać dane informacje na temat swojej przeszłości, nie będzie się cofał wstecz. Musi pokazać kto tu rządzi, dlatego też po doleceniu do celu, będzie miał zamiar zadać porządny atak na nos Łysego Wojaka, tak by go ostatecznie powalić. Następnie Arystokrata odskoczy od powalonego Asklepiadesa i odskoczy w tył, by złapać chwilę tchu i przybrać pozycję defensywną.
-Nie lubię gdy ktoś zmusza mnie do przemocy, dlatego też następnym razem spróbuj mnie inaczej sprawdzić....Asklepiadesie... - powiedział i westchnął pod nosem. Ma nadzieję, że te sprawdzenie bardzo szybko się skończy i będą mogli się udać w stronę tego jegomościa albo Jej, nie wiedział wreszcie u kogo ma być ta audiencja.
Posejdon
Posejdon
Liczba postów : 218

Rzeka      Empty Re: Rzeka

Pią Mar 06, 2020 10:42 pm
MG MODE

- Przyjdzie czas, że będziesz musiał walczyć w imieniu Ateny. Dlatego to jest takie ważne, żebyś w Nią wierzył. -
Rzekł nim Zagreús przeszedł do ataku. Obaj przyjęli postawę i mogli rozpocząć sparing, który miał na celu. Arystokrata czekał i ruszył jak dzika bestia. Asklepiades tylko czekał aż ten zacznie atakować. Najpierw cios pięścią, jeden z nich skierowany był na twarz Łysego, zaś drugi miał sięgnąć korpus przeciwnika.
- Dobrze! Markuj cios i uderzaj! Przeciwnik nie będzie się tego spodziewał! -
Pierwszy cios został uniknięty, a drugi został zablokowany kolanem. Jak bardzo Asklepiades się zdziwił, gdy ten wykonał próbę podcięcia, ledwo wymknął się z opresji podskakując w górę.
- Doskonale! -
Zdumiony wykrzyczał do Zagreúsa, który na tym nie poprzestał i kontynuował swoje natarcie bezwzględnie. Asklepiades obserwował kolejne ruchy bacznie, starając się nie przegapić żadnej z akcji napastnika. Zagreús wyskoczył w górę oplatając swoje ciało energią kosmiczną. Łysy uśmiecha się jakby ujrzał coś niesamowitego. Odskoczył wówczas lekko w tył, gdy ten pikował na Asklepiadesa kończąc kombinację.
- Dobrze sobie radzisz. Za często nie skacz, bo w powietrzu trudniej o uniki. -
Skwitował Jego poczynania. Założył ręce w krzyż na klatce piersiowej i szczerząc się spoglądał na Arystokratę. Po czym postanowił dorzucić na koniec kilka słów
- Twój zmysł walki jest świetny, chociaż kilka luk w twojej pozycji dostrzegłem, ale to nic z czym byś sobie nie poradził w przyszłości. Obmyj się i zaprowadzę Ciebie do miejsca, gdzie zaczniesz swoją przygodę. Jak będziesz gotów to daj mi znać. -
Rzekł siadając gdzieś w cieniu drzewa i czekając aż ten będzie gotów na podróż do Sanktuarium. Z pewnością będzie musiał zamienić z kimś ważnym kilka słów, ale od tego momentu wszystko zacznie się na nowo.
Zagreús
Zagreús
Liczba postów : 158

Kosmos
Frakcja:
Zbroja: Mały Lew

Rzeka      Empty Re: Rzeka

Pią Mar 06, 2020 11:13 pm
Zagreús mógł słyszeć tylko ciepłe słowa ze strony Łysego Mężczyzny. Nie rozumiał na czym ma polegać ten cały trening czy też ćwiczenie, ale On nie mógł się poddać, nie w tej chwili. Zaszedł za daleko, by teraz od tak się wycofać, musi ciągle przeć na przód i się nie poddawać. Arystokrata wykonując kolejną sekwencję swoich ruchów, tylko słyszał "Doskonale" oraz "Świetnie" ze strony Asklepiadesa. No cóż, najwyraźniej Młodzieniec zasłużył na kilka pochwał, wreszcie szkolił się już od małego, mimo iż niewiele z tego pamiętał, może to dlatego służba nie chciała go puszczać nigdy na arenę ani do miasteczka. Miał szczęście, że wreszcie dożył swojej pełnoletności i jest Panem samemu sobie, nikt nie może mu powiedzieć gdzie nie może chodzić, a gdzie może. Za Nastolatek usłyszał kolejne słowa, żeby za często nie skakał, bo wtedy jest ciężej o uniknięcie nadchodzącego ataku. Syn Albere będzie musiał sobie to zapamiętać, dlatego też kiwnął tylko głową, tłumacząc że wszystko rozumie. Wreszcie kiedy to Asklepiades skrzyżował ramiona na swoim torsie i rzekł ostatnie zdania w stronę Młodzika. Grek oczywiście wszystko dobrze rozumiał i teraz jeszcze miał wziąć kąpiel? On chyba sobie z niego teraz kpił, ma się kąpać w tej brudnej rzece, to nie przystoi Arystokracji! Syn Megary wzdychając pod nosem, chyba nie będzie miał innego wyboru, ale wolałby jednak kąpiel w ciepłym mleku.

Zagreús z nużącym wzrokiem poszedł za krzaka, zdjął z siebie swoje ubrania i w niektórych miejscach na plecach oraz klatce piersiowej, można dostrzec blizny po stoczonych bojach na arenie. Oczywiście jedna najgorsza blizna, która przechodziła przez tył czaski, znajdowała się już pod włosami, dlatego nie było jej widać. Arystokrata wchodząc do wody, najpierw sprawdził opuszkami paluszków czy nie jest aby za zimna, po prostu się z nią pieścił. Najwyraźniej będzie musiał pokazać, że ma porządne jaja, dlatego też zrobił wielki krok i za chwilę był w wodzie. Nie była ona za bardzo przyjemna, ale nie miał innego wyboru. Zastanawiał się jak on ma się do cholery wykąpać, przecież nie miał ze sobą mydła. No cóż, najwyraźniej to będzie wyglądało jak branie rześkiego prysznica z rana. Po upływie kilku minut, wreszcie Młodzieniec był gotowy, potrząsnął głową jak zwierzę by pozbyć się wody z włosów i po ubraniu swojego nie za bardzo czystego ubrania, pokierował się tam gdzie siedział ten Łysol. Stając przed nim, tupał głośno swoim sandałem, aż wreszcie wypowiedział się:
-Jeśli przez tą rzekę, coś się stanie z moją skórą, to nigdy ci tego nie daruje! - powiedział głośno, ale z nutką agresywności w swoim głosie. Teraz musiał poczekać, aż ten wstanie...no chyba że mu się przysnęło i złapał drzemkę pod tym drzewem.
Posejdon
Posejdon
Liczba postów : 218

Rzeka      Empty Re: Rzeka

Sob Mar 07, 2020 11:05 pm
MG MODE

Przedstawiciel arystokracji wziął słowa Asklepiadesa na poważnie, ale to nic złego. Przynajmniej nie będzie smrodził w Sanktuarium. Tak czy siak, Łysy wojownik wyjął z rękawa karafkę z wykwintnym trunkiem i powoli sobie popijał, czekając aż ten będzie gotowy, żeby pójść o krok dalej.
- Nie martw się. Nie umrzesz... przynajmniej na razie, hah! -
Zażartował i stanął na nogi otrzepując się z kurzu i piasku. Byli gotowi. Czekał aż Zagreús nałoży na siebie odzienie i przyjdzie pora na daleką podróż. Asklepiades ani razu nie spojrzał na negliż arystokraty, więc można było spokojnie stwierdzić, że wszystko przebiega na spokojnie, bez obaw o zauroczenie.
- Chodź za mną i ważne, żebyś się zachowywał odpowiednio. -
Rzucił na odchodne i mogli najzwyczajniej w świecie opuścić tutejsze tereny, by spotkać się z ważną osobistością. Ciekawe o kim mowa. Wszystko było gotowe, więc postanowili pójść wspólnie na spotkanie z przeznaczeniem. Ot co.

----------
zt > Teren dookoła Koloseum
Arthur Westerling
Arthur Westerling
Liczba postów : 119

Kosmos
Frakcja:
Zbroja:

Rzeka      Empty Re: Rzeka

Nie Mar 15, 2020 11:24 pm
Po dotarciu do rzeki przyjrzał się jej uważnie. W tym miejscu woda płynęła stosunkowo wolno. Tatarak nieznacznie kołysał się na lekkim wietrze. Niestety choć wyglądało to wszystko ładnie to wydawało też pewne dźwięki, utrudniając wyciszenie, którego Westerling potrzebował. Trzeba było coś na to poradzić.
Najpierw Arthur zaczął kopać w pobliży rzeki dziurę. Była podłużna i głęboka. Przyglądając się jej można było pomyśleć, że kopie grób i nie byłoby to dalekie od prawdy...
Po skończonej pracy zaczął kopać niewielki rów systematycznie zbliżając się do rzeki. Gdy był już przy niej zerwał tatarak i zrobił z niego małą rurkę do oddychania.
Uderzył łopatą ostatni raz i rów połączył się z brzegiem rzeki. Woda zaczęła płynąć i powoli wypełniła dół.
Arthur odłożył narzędzie pracy, rozebrał się całkowicie i wszedł do wypełnionej wodą dziury. Ciecz była chłodna, ale nie zimna. Przynajmniej dla niego.
Zanurzał się powoli, najpierw jedna noga, potem druga, następnie tułów, a na końcu głowa. Położył się i wypuścił prawie całe powietrze trzymając w ustach rurkę. Oddychał teraz tak płytko jak się tylko dało. Jakby spał.
Po wypuszczeniu powietrza z płuc zanurzył się całkowicie.
Zamknął oczy i nie widział nic. Woda wypełniła uszy i nic nie słyszał. Pod wodą nie czuł też żadnego zapachu. Rurkę trzymał między zębami. Język nie dotykał niczego, nie czuł więc smaku.
Po pewnym czasie stracił też czucie. Dotykał co prawda wody, ale cała powierzchnią ciała. Przyzwyczaił się więc szybko do tego uczucia. Powoli przestał odczuwać zmysłami cokolwiek. Z zewnątrz nie dochodziły żadne bodźce. Zupełnie jakby znajdował się w nicości. Jakby nie żył. Stracił też poczucie czasu. Mógł tak leżeć minutę. Mógł cały dzień.
Wydawało mu się, że zanurzą się w ciemność. Że bardzo powoli opada w bezkresną czeluść. Jakby pod nim był ocean ze swoją niezmierzoną głębią. Było to dziwne zwłaszcza, że wiedział, iż pod spodem jest dno. Dół był na tyle płytki, że mógł wynurzyć głowę siedząc.
Aż wreszcie przestał opadać i nie było nic. Nie wiedział nawet czy wciąż żyje, czy istnieje. Jak można to stwierdzić, jeśli nie czuje się nic? Czyż śmierć nie jest właśnie wtedy, gdy nic się nie czuje? Widział wielu umierających ludzi, kiedy mówili, że już nic nie czują umierali. Czy więc on też umarł?
Nawet jeśli, to skoro mógł myśleć, to w jakiś sposób wciąż musiał istnieć.
Postanowił skupić się na sobie, na swojej wewnętrznej mocy.
Początkowo nie było nic. Wewnątrz niego była tylko pustka. Koncentrował się jednak dalej. Zaglądał w głąb siebie. Aż wreszcie znalazł. Mała, niepozorną iskierkę. Spróbował ją rozpalić, zamienić w płomyk, podobnie jak rozpala się ognisko mając tylko niewielki żar. Udało się. Nie przestawał. Poczuł jak coś rośnie w miejscu, gdzie powinien być żołądek. Skoncentrował się na tym, spokojnie i powoli. Zupełnie jakby złapał rybę na wędkę. Nie można szarpać, bo się zerwie, trzeba ją wyciągnąć spokojnie, powoli.
Tak też robił. Gdy już czuł to coś wyraźnie, zaczął rozprowadzać to dziwne uczucie po całym swoim jestestwie. Pozwalał, by ogarnęło go całego.
Gdy już to osiągnął, gdy to dziwne coś wypełniło go całego, postanowił wrócić do rzeczywistości. Powoli, systematycznie wracał do swojego ciała jednocześnie koncertując się, by nie stracić zdobytego uczucia.
Poruszył lekko ręką. Teraz poczuł wodę, poczuł ruch. Uczucie zaczęło cofać się, znikać, więc przestał. Skoncentrował się na nim ponownie. Wróciło. Znów się nieco poruszył.
Postępował tak, robiąc wszystko małymi krokami. Wracał do swojego ciała jednocześnie nie pozwalając nowo odkrytej mocy znów schować się w głębi jego duszy. Aż wreszcie wrócił do swego ciała. Wynurzył się powoli i usiadł w wodzie. Ciepła ciecz wylała się z uszu i nozdrzy. Poczuł wyraźnie wszystkie zapachy, usłyszał dźwięki. Wypluł rurkę, oblizał wargi, poczuł smak rzecznej wody. Na koniec otworzył bardzo powoli oczy. Świat był taki jak go pozostawił. Nic się nie zmieniło.
Spojrzał na swoją dłoń. Skoncentrował się na niej.
-No dalej, skoro ten zielonooki potrafił, to ty też musisz - powiedział sam do siebie cicho.
Skoncentrował się bardziej. Spróbował skupić moc w dłoni. Wydawało mu się, że iskra przeskoczyła z jednego palca na drugi. Po chwili ponownie.
Czy była to rzeczywistość? Czy może mu się tylko zdawało? Trzeba było się upewnić.

Koniec treningu

zt
Névétte
Névétte
Liczba postów : 88

Kosmos
Frakcja:
Zbroja:

Rzeka      Empty Re: Rzeka

Nie Kwi 19, 2020 11:22 pm
___Cisza, jaka towarzyszyła tej małej, dzikiej plaży była na swój sposób kojąca. Wędrując wzdłuż rzeki można było natrafić na mnóstwo podobnych miejsc, porośniętych gęstą trzciną i wachlarzami paproci. Zakątki mniej lub bardziej uczęszczane, nietknięte stopą uczniów Sanktuarium, którzy preferowali bardziej otwarte przestrzenie... Ale to jedno miejsce, było jej ulubionym. Wodą niósł się tylko szum rzeki, szept wiatru i śpiew ptaków. Zapach zieleni już zdążył przesycić się porannym słońcem, choć, czy to nie było już wczesne południe? Powietrze było ciepłe, aż z przyjemnością przymknęła powieki. Żadnych irytujących ludzkich głosów w pobliżu – o tej porze większość uczniów była na arenie lub kręciła się przy sali jadalnej. Sama Névé zmieniła swój plan dnia, nie przyszła tu jak zawsze o świcie - najpierw skupiła się na ćwiczeniach w swojej chacie i dopiero, gdy jej ciało zlało się potem, uznała, że musi tu odpocząć. Oraz zażyć kąpieli w krystalicznie czystej, świeżej wodzie, ciesząc się zimnym dreszczem i orzeźwieniem, jakie temu towarzyszyło. Jak pomyślała, tak zamierzała zrobić i nawet trzęsienie ziemi by jej od tego nie odwiodło. Słońce zerkało na nią z góry, gdy przebrnęła przez trawę, schodząc na niewielki, piaszczysty brzeg. Jasny piach i kamyki chrzęściły pod podeszwami sandałów, trzcina falowała lekko, poruszana leniwym prądem wody. Koryto rzeki po części zasłoniło rozłożyste sitowie i miękka paproć, którą czasem tutaj zbierała do swoich naparów – powietrze było czyste, lekki i ożywcze. Odetchnęła pełną piersią, unosząc w górę zmęczone ramiona by się przeciągnąć... I zaraz tego pożałowała, bo mięśnie jęknęły bezgłośnie w bólu. Skutki przetrenowania... Jednak czekała ją kąpiel, kąpiel~ Szybko odczuje ulgę w wodzie. Dziewczyna zdjęła machinalnie buty, rozwiązując rzemienie i odkładając je na bok. Położyła  na nich czyste ubrania, które zamierzała wdziać po wyjściu z wody oraz ręcznik. Névétte mając za sobą już sporą dawkę ćwiczeń, była obolała, spocona i lepka i baaardzo potrzebowała bliskiego kontaktu z kostką mydła. Wzdrygnęła się lekko, gdy zsuwała z ciała spodnie i odwijała materiał wokół biustu – wszystko było przepocone i przykleiło się łapczywie do gładkiej skóry. Ze zniesmaczonym cmoknięciem strzepnęła brudne ciuchy, złożyła w równą kostkę i odłożyła na piach. Jej nagie ciało nosiło ślady potu, kurzu i drobnych otarć, dowody porannych zmagań z własnymi słabościami. Otrząsnęła się lekko, rozwiązując rzemień warkocza i poruszała energicznie głową, pozwalając lwiej grzywie gęstych loków opaść swobodnie na ramiona i plecy.
___Wzięła swoją torbę, zmierzając prosto do rzeki. Zimna woda wzbudziła przyjemny dreszcz, malując na jasnej skórze gęsią skórkę. Chłód był ostry jak kawałek lodu, ale dziwnie przyjemny w kontakcie z rozgrzanym po treningu ciałem. Piach dna był miękki i zaskakująco delikatny pod bolącymi stopami. Kilka liści rzucało cień na powierzchnie rzeki obok niej, a słońce rzucało jasne refleksy na zmarszczki wody. Névétte westchnęła cicho, podchodząc do swoich ulubionych kamieni, które tkwiły niewzruszone wolnym prądem. Toń sięgała jej talii, a dwa średniej wielkości głazy wystawały ponad ten poziom, tworząc naturalne, suche siedziska – na jednym z nich położyła swój skórzany tobołek, wyjmując z niego nóż, mydło oraz grzebień. Nim jednak doprowadzi się do porządku, wypadałoby odpocząć chwilę... Dziewczyna stanęła niewzruszona, spokojna. Czuła jak zimno rozchodzi się powoli po jej ciele, przymknęła oczy i odetchnęła powoli, westchnienie lekko uniosło w górę krągłą pierś. Zaczęła opadać. Wolno przykucnęła w lodowatej wodzie, kryjąc w toni łokcie, piersi, ramiona i szyję, aż zniknęła pod taflą i jej głowa. Usiadła na kolanach, lekko pochylona, czując jak leniwy prąd pieści jej skórę i bawi się jej lokami. W tej dziwnej ciszy, pełnej przytłumionych dźwięków, gdy słyszała bicie własnego serca, gdy czuła każdą kroplę wody wokół siebie – zdjęła maskę. Névétte przemyła twarz, nie przejmując się zimnem, wręcz ciesząc się tą różnicą temperatur. Może i łaźnie były wspaniale relaksującym, gorącym miejscem, to jednak kąpiel w lodowatej rzecze sprawiała, że krew w jej ciele krążyła żwawiej i dodawała jej sił, jednocześnie pozwalając się wyciszyć. I teraz tak właśnie było – zamknęła powieki, wsłuchując się w symfonię podwodnych dźwięków. Czuła bicie swojego serca, mocne i bezczelne uczucie, jakby droczące się z nią swoją siłą. Skóra od chłodu napięła się, odczuła to w pewnych wrażliwszych miejscach, ale trwała jak posąg pod wodą. Prąd ciągnął za sobą jej loki, które tańczyły nad powierzchnią rzeki, wyglądając jak gęste, srebrzysto-białe, podwodne liście. A jej kosmos... Również był spokojny. Bił w niej tak jak drugie serce, rozchodził się po ciele wraz z krwią, drgał wraz z mięśniami i poruszał jej ciałem. Tylko... Nie należał wyłącznie do ciała. Był częścią jej umysłu, jej duszy, jej woli. Jak wiele twarzy ma ta moc, jak można w końcu ją odkryć i całkowicie zrozumieć?
___Zdawało się jej, że dopiero po kilku godzinach skryła twarz za maską i wstała, przełamując się przez powierzchnię rzeki i nabierając kolejnego oddechu. Powietrze wydawało się jej niemal gorące... W rzeczywistości minęło co najwyżej kilka minut, ale czuła się trochę inaczej. Spokojniej. Wiedziała, co powinna zrobić i zamierzała się na tym skupić, ale to za chwilę... Miała w końcu swoje priorytety! Névétte przerzuciła nonszalancko mokre włosy przez ramię, podchodząc do kamieni i sięgając po grzebień. Eleganckim ruchem zaczęła przeczesywać mokre loki prostym, drewnianym grzebieniem o szerokich zębach. Oui, dla kręconych włosów te były najlepsze, nie plątały loków jak te przyrządy do pozbywania się insektów... Nucąc melodyjnym głosem, dziewczyna zajęła się czesaniem, choć jej umysł znów błądził i rozważał nad pewnymi kwestiami... Kosmos. Wszystko składa się z niego, nieodwołalnie. Ona, jej ciało, rzeka, woda, ziemia, nawet grzebień, którym przeczesuje swoje kosmyki. Kosmos był plastyczny. Musiał być, skoro wykorzystywano go do tak wielu rzeczy i miał wszystkie możliwe formy. Był żywy i martwy jednocześnie. W końcu przejawiał się w istotach z krwi i kości oraz w elementach przyrody nieożywionej – chyba, że idąc tą zasadą, nawet kamienie mają swoją określoną energię. Skoro był wszechobecny czy była rzecz, która była jego przeciwieństwem? Czy coś takiego w ogóle istniało..? Szczerze, kilka tych pytań było podobnych do pieśni, jakie śpiewali kapłani ku swoim bogom, jakich spotykała w Paryżu i Marsylii. Bóg jest wieczny, wszechobecny, nieskończony... Jeśli tym określa się kosmos... To czy ta energia ma jakąś świadomość? Jest boska sama w sobie, więc czym różni się od Ateny albo Hadesa? To było... Dziwne spostrzeżenie. Dłonie Névé, coraz wolniej poruszały się w górę i w dół, ruchy grzebienia stawały się ospałe, aż dziewczyna znieruchomiała, skupiona na swoich rozważaniach. I jeśli jest możliwość, by ją zrozumiała i potrafiła się nią posługiwać, gdzie to stawia ją na tej linii, pomiędzy człowiekiem a bogiem a niebytem?
___… I nagle jej priorytety nieco się zmieniły. Dziewczyna odłożyła grzebień na bok i poprawiła srebrzystą maskę na twarzy. Higiena i czystość zawsze były na górze jej listy ważnych rzeczy, ale w tej właśnie chwili poczuła, że musi coś zrobić. Było to... Przeczucie, wrażenie, a może nieomylna, kobieca intuicja? Kto by się nad tym zastanawiał~? Nie chcąc wychodzić na plażę, ponieważ kto ma na to czas, Névétte usiadła na kamieniu, o który się opierała. W miarę płaska, choć i tak nieregularna powierzchnia, była zimna na skutek wieków przebywania w rzece. Skrzyżowała nogi, odgarnęła wilgotne włosy na plecy, choć kilka białych kosmyków pogłaskało okazały biust i złożyła razem dłonie. Siedziała tak naga, w pozycji lotosu, kilkanaście centymetrów nad powierzchnią rzeki, która otaczała ją ze wszystkich stron. Była wystarczająco blisko, by czuła jej wilgoć i słyszała jej chlupot, lecz na tyle daleko, że żadna kropla nie ochlapywała jej ciała. Cichy szept rzeki przyniósł skupienie i czystość umysły. Névé oparła dłonie nogi, prostując jednocześnie plecy i regulując swój oddech. Zamknęła oczy, pozwalając myślom płynąć wraz z powierzchnią rzeki. Wokół jej ramion pojawiła się eteryczna, srebrzysta poświata kosmosu, który zamiast drgać nieregularnie czy strzelać iskrami, jak pilny, leniwy, ale stały prąd, prowadził ją przed siebie. Nie przyszło to łatwo, zrobiła mnóstwo głębokich oddechów nim w końcu poczuła, jak jej ciało rozgrzewa się, przepędzając chłód, w jaki ubrała ją rzeka. Jej umysł sam, naturalnie, dostroił się do poziomu jej energii, do delikatnej, subtelnej aury jaka ją otoczyła i jaką zaczęła po swojemu badać. Rozumieć. Przyglądać się jej.
___Nagła potrzeba medytacji okazała się być nie byle zachcianką, ale nagłym poczuciem, że po prostu powinna zgłębić ten temat.

___Początek treningu
Aiónios
Aiónios
Liczba postów : 75

Kosmos
Frakcja: Rycerze Ateny
Zbroja:

Rzeka      Empty Re: Rzeka

Pon Kwi 20, 2020 5:05 pm
=(Z Areny)=>
#trening #ability #MartialArts #Capoeira
Trening #001 - Capoeira [1/1]
Rzeka      Roger-rovira-capoeira
Aiónios w swojej tułaczce do domu zawitał na chwilę nad rzekę, gdyż zawsze chciał prześledzić jej bieg ciut dokładniej. Idąc brzegiem doszedł do wniosku, że przecież każdy Rycerz na pewno posiada już mnóstwo zdolności fizycznych. Każdy może stać się wielkim wojownikiem, lecz niektórzy urodzili się wojownikami. Muay Thai, Kung-Fu, Jujitsu... mnóstwo sztuk walki, które mogli zgłębić. Bez jakiegoś stylu Aióniosowi byłoby trudno poradzić sobie na polu bitwy. W tym celu zasięgnął pamięcią do czasów młodości, gdy któregoś razu na wioskę napadli korsarze z Portugalii. Wówczas wojownicy ze związanymi rękami poprosili o włączenie im muzyki. I razem z rytmem zaczęli skakać i tańczyć. Portugalczycy bili im brawo, w końcu zabawiali ich podczas służby. Nie spodziewali się jednak ataku, który miał nadejść. Przy pomocy pracy nóg nasi wojownicy praktykowali już od jakiegoś czasu sztukę walki, która pozwoliła im pokonać oprawców znienacka. Gdy tylko Ci spuścili gardę, zaczęła się istna naparzanka w postaci serii kopniaków wzbogaconych o liczne ruchy akrobatyczne i taneczne. W ten sposób narodziła się Capoeira - styl walki, który Aiónios musiał zrozumieć i opanować.

Martial Arts było techniką, którą koniecznie musiał zgłębić, by dorównać przeciwnikom na polu bitwy. Zaczął więc przypominać sobie, jak jego pobratymcy trenowali Capoeirę. Małe dziecko chłonie to, co zobaczy - jak gąbka wodę, więc nietrudno było sobie przypomnieć dokładny przebieg takiego treningu. Dzięki świetnej pamięci udało mu się skojarzyć wszystkie figury, których musiał się nauczyć. Niestety czas i bóle po dzisiejszym treningu nie pozwalały mu zbyt długo szlifować zdolności, więc postanowił skupić się na trzech elementach: Ginga, Cocorinha oraz Bênção. Podstawowe ruchy, które miały mu umożliwić swobodne poruszanie się po polu bitwy były zaledwie zalążkiem ciężkiej pracy jaka go czekała w szlifowaniu umiejętności.

Rzeka      180px-Ginga_de_dos
Ginga- czyli podstawowy ruch w Capoeirze, opierał się na stałej pracy nóg w obwodzie trójkąta. Jest to trywialna technika poruszania się do rytmu, która z pozoru przypomina taniec - lecz tak naprawdę jest dość ortodoksyjną pozycją bojową. Jej celem jest przyszykowanie się do walki. Z tej pozycji łatwo można wykonać przyszły unik, zmyłkę lub zadać cios, podczas gdy stała zmiana ułożenia ciała powoduje u przeciwnika niemałą konfuzję. Powoduje to efekt podobny do latającej muchy, która irytuje samą obecnością - ten sam trik stosuje capoeirista. Ruch ten wymaga mnóstwo synchronizacji i równowagi, dlatego też od niego Aiónios postanowił zacząć. Skupił się na technicznych walorach tej pozycji, by móc swobodnie poruszać się po polu bitwy.  Oczywiście to dopiero początek.

Rzeka      2a
Cocorinha- kolejnym elementem była pozycja obronna, która opierała się na przykuckach w odpowiednim momencie. Ważne były tutaj płaskie stopy oraz odpowiednia technika przysiadu tak, by kolana zbliżyły się do klatki piersiowej oraz broniąc jednocześnie boku torsu i głowę jedną ręką, podczas gdy druga wspomaga utrzymywanie pozycji. Ten element Capoeiry wydawał się być idealny, do połączenia z pozycją Ginga. Tak też Aiónios postarał się wykonywać Ginga i co jakiś czas zrobić szybkie zejście do Cocorinhy i powrócić do pozycji wyjściowej. W ten sposób można było dość skutecznie unikać obrażeń, jednak to dopiero było początek.

Rzeka      130px-CapoeiraBencao_ST_05
Bênção- ostatni element na dziś, ofensywny. Dosłownym tłumaczeniem tego ruchu jest to "błogosławieństwo". W praktyce błogosławi się kogoś solidnym kopniakiem frontalnym. Zazwyczaj celem takowego ruchu jest brzuch lub klatka piersiowa. Kop zadawany jest całą stopą lub piętą. Jest to ruch bliskodystansowy, co za tym idzie im bliżej ktoś stoi, tym więcej obrażeń jest w stanie zadać. Czasami nawet stosuje się go, by z wyskoku zadać następnie obrażenia w głowę lub tors. Oczywiście ciężko było wykonać ten trik samemu, lecz na ten moment musiało wystarczyć. Pozycja Ginga, co jakiś czas obronna Cocorinha, a na koniec kopniak frontalny Bênção. W ten sposób Aiónios kroczył wzdłuż rzeki i trenował swoje umiejętności w Capoeirze z nadzieją, że pomogą mu w przyszłych walkach. Ku chwale i pamięci swoich pobratymców oraz ukochanej matki chciał nauczyć się Capoeiry do perfekcji. Oczywiście plany miał o wiele bardziej dalekosiężne, jednak bez podstaw nie ma co kombinować dalej!


Rzeka      TkIbdWd






Ostatnio zmieniony przez Aiónios dnia Wto Cze 16, 2020 11:18 am, w całości zmieniany 3 razy
Névétte
Névétte
Liczba postów : 88

Kosmos
Frakcja:
Zbroja:

Rzeka      Empty Re: Rzeka

Pon Kwi 20, 2020 11:25 pm
___Névétte nie musiała otwierać oczu by widzieć... Wszystko wokół niej płynęło subtelnie i lekko, jakby w niezmąconym i naturalnym stanie. Jej zmysły wyciszyły się, otuliły ją jasnym woalem, sprawiając, że znów poczuła się jakby była pod wodą. Nieświadomie odtwarzała to samo wrażenie, jak wtedy, gdy przysiadła na dnie rzeki, rozkoszując się ciszą. Dźwięki zostały przytłumione, powieki przymknięte, ciało tkwiło nieruchomo jak posąg, nie reagując na żadne bodźce. Jedynie pierś unosiła się w spokojnym, miarowym oddechu... Całą sobą, dziewczyna skupiła się na postrzeganiu świata poprzez pryzmat swojego kosmosu, ignorując pozostałe zmysły i wytężając ten tajemniczy, inny, szósty. Szlifowała go i starając zrozumieć jak działa, czym jest i najważniejsze – czym dokładnie jest w niej samej? Kryje się w oddechu i krwi? Tkwi w duszy czy umyśle? Próbowała przyswoić sobie zasadę tej nietypowej energii a choć niedoskonała w tym i niepewna, z otwartym umysłem eksperymentowała. Pozwoliła sobie na inne postrzeganie świata. Z zamkniętymi oczami czuła, jak barwy zlały się w jeden odcień miękkiej czerni, jednocześnie żywe, pełne, choć jej spojrzenie nie mogło się w tej chwili nimi nacieszyć. Instynktownie mogła je dopasować do przymiotów, choć nie bazowała wyłącznie na swojej pamięci. Ciepły wiatr niósł ze sobą zapach błękitnego nieba, nagrzane słońcem liście paproci przywodziły na myśl wyłącznie soczystą, jasną zieleń. Szum wody mówił jej o przejrzystej toni, pod której wszystko zdawało się rozmyte, błyszcząc kryształowo czystymi refleksami słońca na swojej powierzchni. Słyszała śpiew ptaków, wiatr, cykanie świerszczy na polanie naokoło – szum wody, odległy, ale jednocześnie tak wyraźny, jakby zlała się w jedno z rzeką. Szelest liści, drganie skrzydeł motyla, który przysiadł na kłączu tataraku... Drżenie powietrza słyszała i czuła na swojej skórze. Gdyby skupiła się bardziej, może słyszałaby jak chmury przesuwają się delikatnie po niebie... Dziewczyna nie potrzebowała wsuwać dłoni do leniwej rzeki, by poczuć chłód wody oraz spokojny, stały prąd, który od wieków sunął przed siebie. Woda pachniała wilgocią, rzeczną, nieznacznie mdłą roślinnością. Piach plaży był suchy, ziemisty, roślinność oraz gleba nagrzały się od słońca, roznosząc wokół siebie specyficzną woń. Natura rozłożyła przed nią cały wachlarz doznań, które chciała pojąć wyłącznie kosmosem, lecz droga do niego prowadziła po kolei przez każdy zmysł. Czuła swój własny zapach, wychłodzonego zimną wodą ciała, cień woni maści z nagietka, którą posmarowała wczoraj otarcia, a we włosach igrały jeszcze charakterystyczne smugi jej słodkiego olejku.
___Świadomość wzrastała, pomagając jej skupić się na świecie naokoło niej. Na każdym szmerze wody, delikatnie uginającym się od powiewu wiatru trzcinie, na ważkach rozprostowujących skrzydła na kamieniu obok. Ciepłe promienie słońca ogrzewały plecy i włosy, a mgiełka kosmosu tańczyła wokół ciała, dopóki Névétte nie skryła jej w sobie. Srebrzysto-białe opary wsiąkły w jej skórę jak woda w spękaną ziemię. Nie używała tej energii po to, by wzmocnić swoje ciało do walki, starała się ją nakierować na umysł i duszę, jeśli tylko jest do tego zdolna... I jeśli to w ogóle było możliwe. Uświadamiając sobie wszystkimi zmysłami po kolei jej otoczenie, zwróciła teraz koncentrację na siebie. Na swoje ciało, oddech, subtelnie ciarki, którymi chłód ozdobił skórę na udach i karku... Wdychała powietrze wolno, czując jak wypełnia jej usta i swobodnie zostaje zasysane do płuc, badała jak wydech sprawia, że klatka piersiowa delikatnie opada. Skupiła się na biciu swojego serca, na regularnym, spokojnym stukocie, który bezczelnie uderzał o żebra. Puls się uspokoił po jej treningu, wyciszył, ale dawał o sobie znać każdym odgłosem w piersi, że żyje i żyć będzie z całych swoich sił... Taka była melodia tego niepokornego serca. Tętno rozchodziło się od piersi do koniuszków palców, lekko pukając w jej skroń. Ból głowy z rana był już tylko wspomnieniem, dlatego z ulgą mogła się odprężyć i skupić na medytacji. A dokładniej na kosmosie, który tlił się w jej piersi już nie jako iskierka, ale płomyk świecy, drobny, żywy, wesoły. Podsycała go teraz swoimi myślami, rozgrzewała, patrzyła jak płonie zastanawiając, czym karmić ten ogień by płonął...
___Trzymała się cały czas prosto, pewnie, rozluźniając mięśnie – krew i jej oddech docierały do każdego zakamarka ciała, więc należało to wykorzystać. Musiała przygotować się na to ćwiczenie, nie była w końcu do końca pewna na co się wyrywa i w pewien sposób wolała się ubezpieczyć. Rozgrzewała się wbrew obecnemu, rześkiemu zimnu rzeki. Energia zadrgała, najpierw w jej sercu, podnosząc temperaturę posoki, która w naczyniach krwionośnych obeszła cały jej organizm, sprawiając, że szybko zrobiło się jej gorąco... Niemal jak w łaźni~! Skóra zaróżowiła się w kilku miejscach, ale Névétte parła dalej, używając kosmosu by przygotować się do swojego małego eksperymentu. Cal po calu, energia przesuwała się po jej ciele, znów otaczając ją całunem – tym razem od środka. Zamiast pozwoli kosmosowi płynąć na zewnątrz, stworzyła zamknięty obieg w swoim ciele, naginając tę moc i poruszając nią, czując jak przesuwa się pod jej skórą, jak wnika w tę powłokę, przechodzi do mięśni aż do kości. Dziwny dreszcz przeszedł wzdłuż jej kręgosłupa, ale nie przerwała. Kosmos był plastyczny, oui? Wszystko się z niego składało, oui? Więc, jeśli skupi się wystarczająco i wysyci tą energią, co się stanie..? Z tą myślą rozgrzała swoje dłonie, czując po kolei każdy mięsień, ścięgno, każdą kość i kawałek skóry – aż jej paznokcie zrobiły się gorące. To samo zrobiła ze swoim torsem, z nogami i głową, na skutek czego, od temperatury, wilgoć jej ciała już wyparowała. Na powrót rozgrzała się bardziej niż w połowie morderczych ćwiczeń. Włosy Névé zaczęły same delikatnie falować na końcach od ciepła, z jej ciała zaczęła unosić się para – ba, maska na jej twarzy nagrzała się, jakby przeleżała kilka godzin w ostrym słońcu... Ale to było za mało. Wprawiła moc w ruch, w pląsy w swoim ciele, by wraz z oddechem i biciem serca krążyła po jej wnętrzu. Wyczuwała każdy swój ruch – nieznaczne drżenie mięśni, ich napięcie albo rozluźnienie, długość i miejsce. Była świadoma jak powietrze rozchodzi się po jej płucach, najpierw w maleńkich pęcherzykach płucnych, później po całej piersi, jak kropla wody na ubraniu jest wsiąkana przez nitki materiału i rozprowadzana dalej. Płuca napierały na żebra i ciało przy każdym oddechu... Czuła jak na jej skroni pojawia się kropla gorącego potu, która nim zdążyła spłynąć w dół, wyparowała, zostawiając jej skórę suchą i rozgrzaną. Gdyby wzięła teraz w dłoń kawałek drewna, pewnie zająłby się momentalnie jasnym płomieniem... Gdyby teraz wskoczyła do rzeki, zasyczałaby i zadrżała, jak rozgrzane żelazo u kowala, studzone w wiadrze lodowatej wody.
___Niemniej, była dopiero w połowie swojego planu. Naładowała się mocą, skupiła w sobie energię, wprawiając w ruch wszystkie pokłady kosmosu – intensywnie, przygotowując się do tego. Choć jej oczy pozostawały zamknięte, czuła jak gorące są pod powiekami, jak jej ciało przyzwyczaja się do nowego stanu rzeczy... Wtedy przeszła do swojego umysłu. Jak można wysycić myśli kosmosem? Ot, zagadka, ale skupiła się właśnie na tym, by pozwolić im płynąć. Tak jak rzeka, jej wrażenia, uczucia i emocje płynęły przed siebie, nakierowane na eteryczny tor przez wewnętrzną energię. Oddech za oddechem, czuła na początku, jak jej ciało robi się coraz cięższe, jak wbija się w kamień pod nią, jak jest jej kotwicą w tym świecie... I nagle poczuła się bardzo lekka. Było to wręcz gwałtowne wrażenie, niespodziewane i tak nieprzewidziane, że niemal zachłysnęła się powietrzem. Przez krótki moment, ułamek sekundy widziała cały świat wokół siebie w innych barwach, w nieznanym sobie świetle. Wszystko opalizowało blaskiem czystego kosmosu, a dziewczyna miała wrażenie, że nie czuje swojego ciała... Tylko spokój. Transcendentalny, kojący spokój, który nagle otulił ją jak czyjeś ramiona, jednocześnie wyostrzając ten dziwny, szósty zmysł. Była... Była.
___Nagły ból w piersi szarpnął jej ciałem i wizja rozmyła się. Czar prysł i znów zadrżała. Névétte otrząsnęła się jak z za bardzo głębokiego snu, trzymając rękę na sercu i oddychając głęboko. Puls tętnił w skroniach, a sama poczuła się nagle bardzo słaba, jakby w przeciągu kilku sekund przebiegła maraton... Jej kosmos wrócił do normy, tak samo jak ciało, choć wciąż była rozgrzana a mięśnie krzyczały z bólu, jakby niezmordowanie, znowu podciągała się na desce. Musiała je nieco rozprostować, choć zaskoczyła ją ta nagła słabość, miękkość ciała, jakby była osłabiona po ciężkiej chorobie. Dłuższą chwilę siedziała na kamieniu, wachlując się dłonią i krótko mówiąc, stygnąc od tego eksperymentu. Nie była nawet pewna, czy to co widziała przez chwilę było prawdziwe. Może to tylko ułuda? Wymysł jej umysłu, upojonego kosmosem..? A może faktycznie coś takiego widziała, tylko wymagało to o wiele większych pokładów mocy, niż ona dysponowała. Możliwe, możliwe... Dziewczyna przeciągnęła się wdzięcznie, prostując nogi i zsuwając się z kamienia w wodę. Stanęła na piaszczystym dnie rzeki, aż się wzdrygając, gdy chłód przeszył jej ciało. Brr... Nagle ugięła nogi, kryjąc się na chwilę pod powierzchnią, po czym wyprostowała się i potrząsnęła wilgotnymi włosami – tego jej było trzeba. Toń rzeki sięgała jej talii, mogła spokojnie się umyć zimną wodą, uchylić maskę, by lekko przetrzeć twarz i ponownie sięgnąć po grzebień. Powrót do codzienności, powrót do normalności...
___Poprawiła nakrycie na swoim obliczu i nucąc melodyjnie, wróciła do rozczesywania mokrych, gęstych loków.

___Koniec treningu
Aiónios
Aiónios
Liczba postów : 75

Kosmos
Frakcja: Rycerze Ateny
Zbroja:

Rzeka      Empty Re: Rzeka

Wto Kwi 21, 2020 12:00 am
Rzeka      AIAcgsK0WLdKGCRUsJZztbBMSogpmMYiyXaR4s_EzuLwQftow3phjiO4jqlD6Z1YBEy4g3KjHFIsz7xZKDnE-pskmN21N117eTkr8xIV2iuPYxj-ODs9e5NGJBFCeZY_YHWIr90rsWtgdq8DQcfh
Wracając do domu tanecznym krokiem Aiónios spostrzegł damę, która chyba także wpadła na pomysł treningu nad rzeką... i przy okazji czegoś więcej. Starał się utrzymać reakcję spokojną, by nie wypaść źle przed nowo poznaną osobą...
-Woda ciepła?- rzucił nie powstrzymując śmiechu. No bo jak miał zareagować w tej sytuacji? Było to bardzo krępujące, a nie chciał, by dziewczyna czuła się obserwowana, jak przez jakiegoś perverta. Aiónios odwrócił więc wzrok, by dać jej szansę na normalną konwersację. Czekał tak jeszcze dłuższą chwilkę.

Postanowił wreszcie nawiązać jakieś relacje społeczne w tym dziwnym miejscu. Nie miał dotychczas zbyt wielu okazji do rozmowy z jakimkolwiek innym pretendentem.
-Witaj, nazywam się Aiónios. Ty też trenujesz nad rzeką?- zagaił rozmowę tak jak kultura nakazywała - przedstawił się pierwszy. Ta persona była dziwna - nosiła maskę i posiadała białe jak świeże mleko dopiero co wydojone z krówki włosy. Poza tym wyglądała całkiem normalnie. Aiónios zastanawiał się, czy każda kobieta-pretendentka nosi maskę. I czy każda trenuje o tej godzinie nad rzeką.
-Czemu chowasz twarz za maską? Czy to jakiś wymóg dla kobiet-pretendentek?- zadał w końcu pytanie, nie wytrzymując presji. Jego ciekawość była po prostu niezaspokojona. Bieg rzeki szumiał w tle, a wiatr cicho powiewał, więc atmosfera zrobiła się szybko dość niezręczna.

Aiónios nie zwykł kontaktować się z ludźmi na tym stopniu znajomości, jednak potrzebował od czasu do czasu mieć do kogo gębę otworzyć. Postanowił więc zrobić coś wbrew sobie i znaleźć przyjaciół. Ta dziewczyna była pierwszą osobą, do której odezwał się od roku. Wcześniej Afrykańczyk pogrążał się w milczeniu i polował na zwierzynę, która później stawała się jego pożywieniem. W ten sposób żył i trenował w ukryciu przez bardzo długi czas. Teraz jednak, gdy postanowił z kimś porozmawiać to musiała być przedstawicielka płci pięknej? No nieźle! Oczywiście podwójnie skrępowany starał się tego nie pokazywać. Nauczył się zakładać maskę - podobną do tej, którą w tej chwili miała na sobie dziewczyna. Nie dawał po sobie poznawać emocji, ani zamiarów. Zawsze działał spokojnie i chłodno, jednak teraz kompletnie nie wiedział, w jaki sposób ma tego dokonać.

-Wybacz mi śmiałość, po prostu nieczęsto rozmawiam z ludźmi, staram się trzymać raczej na uboczu. Czy jest tu jakaś karczma lub inna oberża, żeby móc spędzić czas w spokojności? Staram się znaleźć jakichś przyjaciół w tym mieście, ale wydaje się to być równie trudne, co obliczenie objętości kuli!*- rzucił jakby wbrew sobie słowotokiem Aiónios. Naprawdę nie był najlepszy w sprawach społecznych, jednak liczył, że ta dziewczyna zrozumie to doskonale.

Wsłuchując się w szum rzeki, zamknął na chwilę oczy i w jednej chwili wpadł na pomysł - poharatany, ale lepszy taki niż żaden.
-No przecież! Archimedesie - Ty geniuszu! Konstrukcja młyna powinna to umożliwić- powiedział nagle do siebie, na moment zapominając o świecie. Do głowy przyszło mu, by skonstruować za pomocą praw starożytnego naukowca coś na obraz rynny, która to przeprowadzałaby wodę z młyna do wnętrza jego domu. Wtedy mógłby się myć bez konieczności obnażania się publicznie. Taka domowa łaźnia! Pomysłem póki co nie podzielił się z dziewczyną.



*- jak się okazuje objętość kuli można było policzyć łatwiej dopiero po opracowaniu rachunku różniczkowego i całkowego, co miejsce miało dopiero w XVII wieku, choć metody im podobne stosowano już w starożytności. Teoria całek i pochodnych została doszlifowana w XIX wieku.
Névétte
Névétte
Liczba postów : 88

Kosmos
Frakcja:
Zbroja:

Rzeka      Empty Re: Rzeka

Sro Kwi 22, 2020 10:00 pm
___Ostatnio, dziwnym zrządzeniem losu, Névétte nie miała okazji wykąpać się sama. Może to było nietypowe jak na nią spostrzeżenie, ale ludzie do niej nie lgnęli, a jeśli już, to nie zostawali na dłużej. Coś dziwnego działo się chyba z jej rutyną, bo wplątało się w nią coraz więcej osób. Skłaniało ją do pewnych rozmyślań – przypadek czy zrządzenie losu? Wczorajsza wizyta w rzece zakończyła się okazją do przypatrzenia się kształtnej budowie Kitalphy, gdy ten nagi wskakiwał do wody, a jeszcze później miała przyjemność popluskania się w gorącej łaźni wraz z trójką urodziwych dziewcząt. Nie żałowała oczywiście~ Po cichu, może jednak i liczyła na to, że dzisiejszego dnia spokojnie zajmie się swoim ciałem, ale nie można by powiedzieć, by Névé była przeciwna towarzystwu. Nawet temu podglądającemu... Aż cicho do siebie zachichotała, przeczesując palcami włosy, by sprawdzić, czy na lokach nigdzie nie zrobił się kołtun. Wilgotne, miękkie kosmyki, lekko przesuwały się po jej skórze, gdy potrząsnęła głową, przerzucając je przez ramię by wyczesać z drugiej strony. Po medytacji czuła to odległe, subtelne uczucie oczyszczenia – miała wrażenie, jakby właśnie otworzyła oczy po długim, regenerującym śnie, gotowa do działania. Gdyby tylko nie ból ciała... Mięśnie krzyczały tak, jakby poddały się wszystkim konkurencjom starożytnych igrzysk i to bez najmniejszej przerwy, a sama dziewczyna była zmęczona, choć z siebie zadowolona. Nie pozwoliła temu zastałemu uczuciu i skutkom treningu wziąć nad nią górę. Czuła, że coś dzisiaj zyskała... Obmyła ramiona oraz szyję zimną wodą, wciąż nieznacznie zamyślona. To pewnie dlatego nie zauważyła, że ktoś w stronę małej plaży nadchodzi. Postać z błękitnymi, długimi włosami stanęła nad wodą i zagaiła ją rozbawionym głosem, na co odwróciła się w jego stronę. Wysoki chłopak odziany w prosty strój, typowy dla uczniów Sanktuarium – nie kojarzyła go, ale prawdę mówiąc, nikogo tu dobrze nie znała. Wydawał się trochę nieobecny, mówił do niej, słuchał, ale jednak jakaś część jego jaźni przebywała w niebycie... Dziewczyna uniosła rękę i pomachała mu promiennie, nabierając wody w jedną dłoń i w ramach żartu chlapiąc w jego stronę. Zaśmiała się.
___Oh, jest lodowata~ - rzuciła entuzjastycznie w odpowiedzi, wracając do czesania włosów i uśmiechając się lekko pod maską. - Najlepsza z rana, by się obudzić il est nécessaire*~ - dodała ze znawstwem, odkładając na kamień grzebień i sięgając po drewniane pudełeczko. Wysypała sobie na wilgotną dłoń trochę kolorowego, aromatycznego proszku – z suszonych kwiatów, ziół i glinki, po czym dodała do tego parę kropel wody, by rozrobić to na rzadką pastę. Névé uniosła dłonie by specyfik wetrzeć w skórę głowy, wsuwając palce we włosy na skalpie. Mikstura była ciemnozielona, barwy mchu i świetnie kontrastowała z jej naturalnie białymi włosami – oh, trzeba przecież o siebie dbać. To, że miała przy okazji obserwatora i rozmówcę kilka metrów od siebie, w żadnym razie jej nie przeszkadzało. Potrząsnęła grzywą, rozcierając resztę pasty po swoich kosmykach, aż zrobiły się bladozielone. - Mam na imię Névétte. I tak, trochę trenuję nad rzeką, choć bardziej w rzece~... Acz w tejże chwili to głównie kąpiel~ - sprostowała nonszalancko, przeczesując palcami włosy. Wmasowała specyfik we włosy, po czym bez cienia krępacji ukucnęła w wodzie, całkowicie się pod nią zanurzając. Ziołowy specyfik rozmył się, zostawiając delikatnie zieloną smugę, która pomknęła wraz z prądem wody, a dziewczyna pod spodem pieczołowicie i dokładnie płukała swoje włosy z domowej odżywki. Zajęła jej to chwilę, a gdy wstała, przełamując powierzchnię toni, jej loki znów były srebrzysto-białe. Nachyliła się lekko, z trudem łapiąc całą, gęstą grzywę i otrzepując ją z wody, by odrzucić ją wdzięcznym gestem na plecy, odsłaniając przy tym okazałe piersi. Otrzepała palce z kropli i odgarnęła loki, które opadł jej na twarz. Zauważyła, że rozmówca nie był do końca obserwatorem, bo starał się patrzeć gdzieś w bok odwrócony, na co Névé pokręciła głową i machnęła zachęcająco ręką, jakby sugerując mu by się zbliżył.
___Oh, non, non, nie krępuj się~! Możesz patrzeć do woli, mi to nie przeszkadza~ - w jej głosie było słychać i rozbawienie i przyzwolenie, choć na kolejne słowa chłopaka, popukała teatralnie palcem w metaliczny policzek maski. - Ah, oui. Możesz widzieć wszystko, oprócz tego, co jest pod maską. Kobieta w Sanktuarium może zostać Rycerką, służką Ateny, albo Rycerzem, na równi z mężczyznami... Jeśli podejmie się tego drugiego, tak jak ja, to musi skrywać swoją kobiecą twarz pod maską. - jak to pięknie i ironicznie zabrzmiało~ Mogła zasłaniać twarz, ale nie krępowała się odsłonięciem ciała, które stało właśnie w rzecze i ochlapywała je co jakiś czas rześką wodą. Ten powód nieco ją śmieszył, ale rozkaz to rozkaz – Albert też ją prosił, by wdziała maskę. Hm... To mogło być zabawne~ Dziewczyna uniosła dłoń, splatając ramiona na biuście i ręką podtrzymując swoją brodę. - Jeśli mężczyzna, przez przypadek ujrzy twarz kobiety, ma ona dwa wyjścia – kochać go albo zabić~ Zdjęcie dziewczynie maski to niemal jak deklaracja samobójstwa, nie uważasz~? Albo wiecznej miłości, co jest szalenie romantyczne, za zgodą obojga oczywiście~ - dodała z pewnym westchnieniem. W dzieciństwie nasłuchała się bajek i pieśni o rycerzach i ich damach serca, rzeczywistość pokazała jej potem, że wcale to tak nie wygląda. Tylko bogate i piękne damy mają honorowych i szlachetnych rycerzy – te bezdomne i sfrustrowane dostają bohaterów na tym samym... Mizernym, zawszawionym poziomie. - Hmm... Chyba nie chciałeś prosić, bym pokazała Ci moją twarz, co~? - dodała, teatralnie ściszając głos i obracając w palcach nóż, który nie wiadomo kiedy, wyjęła ze skórzanej torby na kamieniu obok. Wskazała rzekę. - A może się przyłączysz~? Woda po chwili robi się cieplejsza~ - powiedziała niewinnie, drocząc się z chłopakiem i po dłuższej chwili zaśmiała się ciepło, zdradzając, że stroi sobie żarty. Zasłaniając usta maski by powstrzymać odruchowy chichocik, wyprostowała się. Czyżby dżentelmen, jak Kitalpha? - Gdyby nie to prawo, chodziłabym bez maski, ale nie w smak mi zamążpójście. Dopóki panowie mają dłonie przy sobie, mogą patrzeć na całą resztę, ja się nie wstydzę~ - dodała z cieniem dumy, który sugerował, że to głównie ona się nie wstydzi, co było tak szczerze, prawdą. Uczniowie od razu się płonili i udawali, że wcale nie wlepiali spojrzeń w pewne miejsca. Névétte wsparła się o kamień, na którym wcześniej medytowała i ponownie na nim usiadła jędrnym tyłem, zakładając elegancko nogę na nogę.
___Przyjaciół, hm... Nie mam, nie szukam~ A co do karczmy, to mamy w Sanktuarium salę jadalną, gdzie zbierają się uczniowie, a wiem, że w miasteczku obok również jest gospoda... Tylko tu przecież jest równie miło, co i tam~ - rozłożyła szeroko dłonie, po czym nagle zainteresowała się słowotokiem Aióniosa, zwłaszcza tą dalszą częścią. Kwestia nawiązywania relacji nad kuflem ciemnego piwa nagle gdzieś odeszła na bok, bo coś jej to przypominało... Zabrzmiał prawie jak Albert, gdy ten wpadał w swój filozoficzny ciąg, mamrocząc coś o zasadach wszechświata i czterech stronach świata czy to były cztery humory..? Nie mogła sobie przypomnieć, ale błękitnowłosy wydawał się być podobnym typem – jeśli chodzi o skłonność do tworzenia strumieni świadomości, które rozgałęziały się nie wiadomo w jakie strony. Névé wzięła kostkę mydła, nożem zeskrobując trochę wiórków, które swobodnie opadały na jej złączone uda. - Objętość kuli? Mmm... Nie próbowałam, acz pewnie dlatego, że brzmi to tak zaawansowanie~ Rachowania jeszcze się uczę~ - powiedziała bez zająknięcia się, choć domyślała się, że wiedza na temat cyfr ucznia musi być bardziej zaawansowana od jej skromnych zdolności. Nagły entuzjazm sprawił, że przekrzywiła głowę w bok, patrząc na niego z ciekawością, po czym wesoło zapytała – Eureka~? - choć, pojęcie miała niewielkie o tym, nad czym rozmyśla oraz o kim mówi.

_____
___* Jest konieczna.
Aiónios
Aiónios
Liczba postów : 75

Kosmos
Frakcja: Rycerze Ateny
Zbroja:

Rzeka      Empty Re: Rzeka

Czw Kwi 23, 2020 12:48 am
Oczywiście Aiónios również pełen był śmiechu, gdyż sytuacja była na tyle dziwna, że nie można było jej inaczej skomentować. Ostatecznie poznał Névétte - pretendentkę na Rycerza. Wyjaśniła mu zjawisko z maskami i zaproponowała nietuzinkową akcję wspólnej kąpieli. Jednak wpadłszy na pomysł - nie mógł się zgodzić... no i też z przyzwoitości.
-Wpadłem na pomysł, pewien mechanizm... jak wrócę do domu spróbuję go zrealizować. To będzie genialne.- podniecił się przez chwilę i spojrzał na Névétte. Oczywiście zdania zmienić nie zamierzał, więc usiadł niedaleko, by prowadzić swobodną konwersację.
-Mieszkam tutaj niedaleko, w młynie. W zasadzie pretenduję do zostania Rycerzem Zodiaku, tak jak Ty, prawda? Muszę koniecznie zbliżyć się do Ateny, by móc z nią porozmawiać. - tu na chwilę zamilknął i spojrzał w niebo, rozmyślając nad przeszłością. Wkrótce wrócił jednak na ziemię.
-Névétte, robisz coś dzisiaj wieczorem? Liczyłem, że ktoś mógłby mi potowarzyszyć podczas tułaczki po tym dziwnym jakby nie spojrzeć miejscu. O ile nie masz nic przeciwko, może skoczymy napić się czegoś w tej gospodzie.- jego pytanie na pewno zabrzmiało dwuznacznie, ale nie tak bardzo jak wyglądała ta cała sytuacja!
-Nie w jakimś dziwnym znaczeniu, ale może za znajomość? Albo rozpoczęcie tego chorego wyścigu szczurów po zbroję?- powiedział z nutą zmieszania. Chcąc się uspokoić zamilknął na moment i spojrzał wzdłuż biegu rzeki. Wtedy to przypomniała mu się pieśń, którą jego mama śpiewała mu za młodu. Zaczął ją wesoło nucić, a trzeba wam wiedzieć, że Aiónios kochał śpiew. Jego pieśń była pieśnią marzeń, która niosła się niejednokrotnie w afrykańskich gąszczach, gdy Aiónios wydawał z siebie pierwsze odgłosy. Matka chłopca nuciła ją by uspokoić malca, a była to pieśń stara jak świat.

Jeszcze z czasów starożytnej Grecji popularna była postać uskrzydlonego konia Pegaza. Ta piosenka opisała historię tego cudownego stworzenia. Z początku znał ją tylko w Zulu, jednak później w Grecji usłyszał tę pieśń po raz kolejny i nauczył się ją śpiewać w nowym języku. Ta pieśń zagnieździła się w jego sercu, gdyż historia uskrzydlonego konia wydawała mu się bardzo bliska: matka, która zginęła, ojciec, który o niego nie dbał. Zrodzony z krwi Meduzy, którą zgładził Perseusz. Schwytany i wykorzystany przez herosa. W końcu przyjęty na Olimp i usadowiony na nieboskłonie w postaci Gwiazdozbioru Pegaza. Wielki bohater niebios od dzieciństwa towarzyszył Aióniosowi, mieszkając w jego wspomnieniach.

Nutka

Gdy już przestał podśpiewywać - spojrzał w kierunku Névétte.
-To jak, idziemy?- uśmiechnął się chyba po raz pierwszy od dłuższego czasu.
Névétte
Névétte
Liczba postów : 88

Kosmos
Frakcja:
Zbroja:

Rzeka      Empty Re: Rzeka

Czw Kwi 23, 2020 5:01 pm
___Mechanizm? Hm... To słowo kojarzyło się Névétte tylko z pozłacanym zegarem sprężynowym, który jej matka trzymała u siebie w pokoju. Średniej wielkości, zdobione pudełko, z dużą tarczą klikało zabawnie, wskazując określoną godzinę – szczyt technologii, wprost z Niemiec. Prezent od jednego z jej klientów, gdy jeszcze Julie się liczyła, został zabrany, gdy skonfiskowano im dom oraz wszystkie drogocenności. Zegarka również Névé nigdy więcej nie widziała – tylko na wieżach kościołów albo  urzędów miejskich. Idea mechanizmu, kryjącego się pod tarczą nie była jej obca, choć nigdy jej na oczy nie widziała – świadoma jednak była, że ta nazwa odnosi się do wielu rzeczy. Szkoda, że spod maski nie było widać uniesionych brwi, gdy zastanawiała się szczerze co też takiego Aiónios zamierzał stworzyć u siebie w chacie. Zaaferował się tą myślą niezgorzej niż katolicy na wspomnienie nocy św. Bartłomieja, choć w trochę inny sposób.
___Młyn... Widziałam go kilka razy z daleka. - zauważyła Névé, przypominając sobie majaczący w oddali rzeki budyneczek, który czasem widywała podczas spacerów wśród polan. Zawsze wydawał się pozbawiony choćby jednej duszy w środku... Opuszczony czy nie, co to za problem? Odłożyła na bok nóż i mydło, nabierając na dłonie wiórki mydlane i za pomocą szybkich ruchów okryła skórę gęstą pianą. Uniosła jedną nogę, zaczynając mycie od stopy i idąc w górę, szorując ciało z pyłu i potu. - Gdybym nie pretendowała, nie miałabym maski, mon cher garçon*~ - zauważyła z rozbawieniem dziewczyna. - Atena, cóż... Nigdy nie wiadomo, kiedy się na nią wpadnie~ - rzuciła wesoło, wspominając wczorajszą kąpiel w łaźni. Zamiast spokojnego pluskania się w gorącej wodzie, miała spotkanie z Victorią, Kimiko i Antarą, nie wspominając o bitwie morskiej, gdy Rycerz Skorpiona niemal nie potopiła ich w basenie. Wiedziała, że wspominać to będzie z przyjemnością, bo była to i zabawna i miła retrospekcja. Choć nie bardziej, niż nieprzemyślane słowa chłopaka, które sprawiły, że Névé znów się zaśmiała. Zgrabnie zmieniła nogę, namydlając teraz lewą kostkę i sunąc dłońmi do góry, by porządnie umyć skórę. - Oh là là... Czy to nie jest zbyt śmiała propozycja Aióniosie~? - zachichotała. - Mężczyzna i kobieta sam na sam... Ktoś mógłby coś nieprzyzwoitego pomyśleć~ - dodała, nie kryjąc rozbawienia. Zsunęła się do wody, stając na dnie, pozwalając toni zmyć pianę, a jej zająć się swoją talią i biustem. Przerzuciła włosy przez wolne ramię, światło zagrało na metalu maski. - Mi przechadzka po Sanktuarium nie przeszkadza, a wyścig... Oni tu go prowadzą. Na łeb na szyję. – skinęła lekko głową w stronę, gdzie mniej-więcej znajdowała się arena. - Ja się zmagam sama ze sobą, nie z nimi. - podkreśliła z mocą, stając bokiem do brzegu, by opłukać ramiona z piany. Błękitnowłosy chyba trochę się stropił własnymi słowami, bo zamilkł na dłuższa chwilę. Dziwne... Nie było to typowe zapominanie języka w gębie, ale jakby sam wolał ucichnąć niż więcej mówić, jakby powstrzymał się od tego swojskiego słowotoku w stylu Alberta. Cóż, nie jej sprawa... Névétte namydlała szyję, gdy w jednostajny szum rzeki wkradły się inne tony, odgłos spokojnego, cichego nucenia, lecz tym razem nie należały do dziewczyny. Zerknęła w bok, a widząc, że to Aiónios nieznacznie sobie podśpiewuje, wróciła do mycia się, przyglądając się toni i przysłuchując. Nie kojarzyła tych nut, ale wpadły jej w ucho na tyle, że nawet nie znając słów, mogła również lekko zanucić. Przeciągnęła się, leniwym ruchem myjąc plecy i boki, odwracając się na chwilę tyłem do chłopaka, by przetrzeć twarz, opłukać ją i od razu skryć pod maską. O wszystko należy dbać, oczywiście, że tak. Névé przykucnęła w wodzie, pozbywając się piany z ciała, kończąc swoje mycie ostatecznie. I teraz tylko oparła się na chwilę o kamień, wznosząc głowę ku górze, by przyjrzeć się niebu, ciepłe słońce grzało wychłodzone zimną wodą ciało, a ona z przyjemnością przymknęła oczy, oddychając głęboko czystym powietrzem. I może sama by się ponownie zamyśliła, gdyby to chłopak się nie odezwał – na co wsparła dłonie na biodrach, stając w dumnej pozie i lekko przekrzywiając głowę w bok.
___Oh, od razu? - w tonie zabrzmiała nuta podziwu i rozbawienia. - Doceniam Twoją inicjatywę i podziwiam odwagę, ale pozwoliłbyś się najpierw kobiecie odziać...~? Jeśli nalegasz, mogę iść tak jak tu stoję, ale daj mi choć włożyć buty~

_____
___* Mój drogi/kochany młodzieńcze
Aiónios
Aiónios
Liczba postów : 75

Kosmos
Frakcja: Rycerze Ateny
Zbroja:

Rzeka      Empty Re: Rzeka

Czw Kwi 23, 2020 6:46 pm
Aiónios, co było dość jasne bardzo łatwo zapomniał o nagości nowo poznanej pretendentki. Wtedy to speszył się delikatnie.
-Wybacz, trochę odpłynąłem. Tyle musiałem przebyć, by tutaj się dostać. To nie w moim stylu nie zwracać uwagi na szczegóły. Mam trudną drogę przed sobą. Mam trochę wewnętrznych obaw, czy pasuję do tego świata.- tym zamyśleniem podzieliwszy się z Névétte, mężczyzna powstał i stając nad brzegiem zaczął nucić dalej melodyjkę o pegazie.

-Czy to nie ciekawe, że światło gwiazd na niebie może docierać z martwej już gwiazdy? Kto wie, kiedy konstelacje znikną z nieba? Tak samo jest z ludźmi - nawet nie wiesz, czy najbliższa Ci osoba dożyje jutra. W jednej chwili życie pryska niczym blask supernowy, a po chwili zostaje już tylko pustka. Moja matka zginęła w Afryce, próbując mnie uratować od zarazy. Do teraz jednak nie poznałem swojego ojca i pragnę go odszukać. Podobno żyje gdzieś w Grecji... tylko Bogini Atena może mi w tym pomóc. Sam jestem zbyt słaby. Muszę stać się silniejszym, by móc chronić słabszych, tak jak nie byłem w stanie ochronić swojej matki. - zagłębił się raz jeszcze w dywagacjach i wspomnieniach.

-Poczekam na Ciebie. A w między czasie... Jaki Ty masz powód, by zostać Rycerzem?- nostalgiczny wywód zakończył się niezręczną ciszą i pytaniem niczym z katapulty. Névétte wydawała się być na wpół skryta, na wpół otwarta, więc Aiónios postanowił nie przekraczać linii, a jedynie kroczy po bezpiecznych tematach.
Hades
Hades
Admin
Liczba postów : 562

Kosmos
Frakcja:
Zbroja:

Rzeka      Empty Re: Rzeka

Czw Kwi 23, 2020 10:46 pm
~MG~
***

Aiónios i Névétte wracali wolnym krokiem znad rzeki. W oddali zauważyli dwójkę uczniów biegnących w ich stronę. Dziewczyna i chłopak, podobnego wzrostu i budowy, na oko mieli po 15-16 lat. Dziewczyna, oczywiście, miała nałożoną na twarzy maskę. Zachichotała na widok spacerującej dwójki, machając do nich ręką. Pobiegła dalej, nie zauważając swojego kolegi, który zatrzymał się przed Névétte i Aióniosem. Stanął jak wryty, dopiero po chwili wyciągając rękę w stronę swojej koleżanki.
- R-raki! Chodźmy inną drogą, okej? - zapytał, a ta spojrzała na niego, wyminęła niebieskowłosego i białowłosą i stanęła obok chłopca. Zapytawszy co się stało, ten wskazał palcem na Névétte i po chwili zawahania, wycedził na głos.
- Nie chcę, żebyś do niej podchodziła. Dlaczego, pytasz? Bo to jest la... la... - zająknął się, nie chcąc wypowiadać właściwego słowa. Przyciśnięty jednak przez towarzyszkę, wyrzucił je z siebie.
- Ladacznica! - praktycznie krzyknął, ale pozbył się wszelkich granic. Zmarszczył brwi, wykrzywił usta w podkowę i bohatersko zasłonił dziewczę swoim ciałem.
- Nie chcę, żebyś się stała jak ona! Ona rozsiewa złe Cosmo! Słyszałem od innych! - krzyknął, odwracając się na pięcie. Od razu zaczął pośpieszać znajomą, by czym prędzej się stąd zabrali, ale ona nie rozumiała do końca zaistniałej sytuacji.
- Jeszcze sprowadzi Cię na złą drogę i sama zostaniesz dziwką! - słowo, które kończyło zdanie, to najbardziej niemiłe słowo, wymsknęło się chłopakowi z ust. Nie chciał tego powiedzieć, ale wyszło, jak wyszło. Zdezorientowany, powoli odwrócił się w stronę Névétte i Aióniosa. Przełknął głośno ślinę, czekając na najgorsze. Ze strachu, odruchowo złapał koleżankę za rękę.
Névétte
Névétte
Liczba postów : 88

Kosmos
Frakcja:
Zbroja:

Rzeka      Empty Re: Rzeka

Pią Kwi 24, 2020 6:10 pm
___Nie śpieszyło się jej z wyjściem z wody. Chłód zrobił się przyjemny, zimno koiło obolałe mięśnie i dawało dziewczynie to miłe uczucie odświeżenia... Ale nic nie trwa wiecznie~ Névétte leniwym ruchem podeszła do drugiego kamienia, który udawał jej półkę, by pozbierać swoje rzeczy – wypłukała grzebień z piany, potrząsnęła nim, pozbywając się nadmiaru kropel wody i schowała z powrotem do skórzanej torby. Zatrzasnęła drewniane pudełeczko z proszkiem, opłukała kostkę mydła, zawijając ją dokładnie w suche liście tataraku i pieczętując rzemieniem. Spakowała się uważnie, wyciągając z sakwy gliniane butelkę, przyglądając się jej krytycznie i jednocześnie kręcąc głową, ale to ze względu na słowa Aióniosa. Widziała wiele osób z podobnymi wątpliwościami i z reguły kończyło się to wszystko podobnie...
___Za bardzo się tym wszystkim przejmujesz mój drogi~ - rzuciła lekko, otwierając flakonik i unosząc nieco maskę by powąchać zawartość. Mmm... Ocet z miodem, nie, nie to. Zamknęła buteleczkę. - Idź po prostu przed siebie i daj z siebie wszystko, czy uda się czy nie – zawsze masz to poczucie, że zrobiłeś co mogłeś... Niedopasowanie do świata w moim przypadku to nie obawy, a fakt. Fakt, którym nie należy się przejmować. - schowała gliniane naczynie w torbie i wyciągnęła drugą buteleczkę, otwierając ją kciukiem. Od razu poczuła słodką woń olejku i zadowolona kiwnęła do siebie głową, ściągając rzemienie torby. - Jeśli u Ciebie jest podobnie, szybko spostrzeżesz, że dostrojenie się do reszty wyrządzi więcej złego niż dobrego. Nic na siłę, żyj po swojemu, choćby świat mówił Ci co innego~ - w jej głosie pojawił się uśmiech, gdy nonszalancko przerzuciła grzywę białych loków przez ramię, luźno rozczesując je palcami. Włosy już nie były mokre tylko wilgotne, w sam raz do dalszych zabiegów – lecz poziom wody był za wysoki i z łatwością zmyłby olejek z ich końców, dlatego musiała ułatwić sobie zadanie i trochę je unieść. Przekrzywiła trochę głowę w bok, jakby pytająco, gdy uczeń zaczął opowiadać jej, zadziwiająco bezpośrednio, historię swojego życia. Trochę ją to stropiło i przez moment zastanawiała się, czy nie stroi sobie z niej żartów – Afryka to kraj zamieszkały przez ludzi o ciemnej skórze, prawda? Z drugiej strony, Névé była Francuzką mieszkającą w Grecji, więc różne drogi obierały losy ludzkie... Na wspomnienie Ateny dziewczyna cmoknęła lekko, jakby ze znużeniem. Victoria... Victoria była przemiłą, uroczą panną, która dowiedziała się nagle, że jest boskim wcieleniem jakiejś tam bogini ze starożytności... I nagle miała na głowie Wojnę, sprawy Sanktuarium, nie wiadomo ilu uczniów i wojowników oraz masę wrogów, niedowiarków oraz ignorantów... Załamać się można. Boskość jednak zobowiązuje i wiele osób chciało się z nią widzieć, z różnych powodów, co mogło ją łatwo przyprawiać o migrenę.
___Nie uważasz, że za wieloma rzeczami chcecie naszą biedną boginię obarczyć? - spytała retorycznie Névétte. - Ma nas przygotować do Świętej Wojny, czyha na nią Hades i co chwila ktoś domaga się u niej audiencji... - dziewczyna wylała sobie na dłoń trochę aromatycznego olejku. - Z doświadczenia wiem też, że lepiej brać własne sprawy w swoje ręce, zamiast czekać aż bóg, bogowie czy bóstewko Ci pomoże. Często bywa tak, że może nie mieć czasu ani szansy Ci pomóc, bo absorbują ją sprawy wagi losów całego świata... Lub nie chce i nie zamierza, ale to nie tyczy się samej Ateny, bardziej chrześcijańskich bogów. Niemniej, mamy bogatą bibliotekę i uczniów z całej Grecji, może ktoś będzie kojarzył imię Twojego ojca, jego wygląd albo jakąś jego cechę szczególną? - wzruszyła ramionami. Zadanie było trudne, w końcu Grecja to kraj długi i szeroki, ale to nie tak, że Victoria jako wcielenie bogini mądrości od razu wie wszystko. Sama dopiero się wszystkiego uczyła, a mając przed sobą decyzję, czy zająć się planowaniem taktyk wojennych czy szukaniem czyjegoś zaginionego ojca, z trudem, żalem i pewnie z poczuciem winy wybierze pierwsze. Nie można pomóc wszystkim, a jej decyzja jest jasna, jeśli zestawić z sobą dobro ogółu a jednostki. Z drugiej jednak strony, może miałaby czas, moc i chęci by rozwiązać sprawę Aióniosa... Jednak jakie byłby na to szanse? Jak już, powinien się do niej udać, dopiero wtedy gdy wszystko inne zawiedzie... Dziewczyna machinalnie zaczęła wcierać olejek w loki, odsuwając myśli od tej kwestii – to nie była jej sprawa i nie zamierzała się w to mieszać, nawet jeśli chłopak, celowo bądź nie, wtajemniczył ją w swoją historię. Melancholię odgoniła wesołość, jaką Névé poczuła na ostatnie pytanie niebieskowłosego pytania. Nie musiała zdejmować maski, i tak dało się wyczuć uroczy uśmiech i rozbawienie dziewczyny. - Dlaczego chcę zostać Rycerzem..? Bo mogę~ - powiedziała krótko. - Bo chcę wiedzieć, czy mi się to uda czy nie~
___Akurat w tej chwili Névétte dojrzała zbliżającą się w ich stronę dwójkę uczniów, biegnących wzdłuż rzeki przed siebie. Młodsi, co dało się poznać po drobniejszej budowie ciała, możliwe, że rodzeństwo, bo było między nimi widoczne oraz wyczuwalne podobieństwo. Spacerującą dziewczynę rozbawił widok rozmawiających, bo pomachała im wesoło, na co ze śmiechem Névé również uniosła rękę i żartobliwie jej odmachała. Przerzuciła włosy na drugie ramię, by równomiernie rozmasować w loki olejek i z tej strony kędziorów, ale jej uwadze nie umknęło zachowanie młodszego ucznia, który stanął jak wryty. Dlaczego? Cóż, biorąc pod uwagę to, że dziewczyna wciąż stała naga w wodzie, bezczelnie prezentując zadbany biust, dawało to pewne pole do namysłu... Jednak chłopak miał coś innego na myśli. Gdy głośno krzyknął „ladacznica”, Névétte nie mogła się powstrzymać i parsknęła ironicznie rozbawiona. Oh, czyli aż tak to się rozniosło? Niemniej, godne uwagi było to, że chciał dziewczynę przed nią chronić, jakby zamierzała ją zaraz wciągnąć do rzeki. Białowłosa zamknęła buteleczkę z olejkiem, wkładając ją do torby, opłukała dłonie w rzece i odsunęła nieco maskę, by przetrzeć chłodną wodą twarz. Znów się zaśmiała, widząc jak chłopak stara się bronić dziewczynę przed rozpustą, zasłaniając zdumioną Raki własnym ciałem i miażdżąc ją wzrokiem. Ba, a gdy padło to niefortunne słowo, poczuła jednocześnie rozbawienie i współczucie, gdy ujrzała jak młodzik blednie i nerwowo się w nich wpatruje... Biedak, w całym tym zaaferowaniu nie wiedział widocznie o czym mówi – czy też dokładnie był świadomy tego co wypadło z jego ust i obawiał się konsekwencji swojej szczerości. Aż Névé machnęła uspokajająco ręką, odwracając się do Aióniosa i gestem dłoni pokazując, by wstrzymał się od jakichkolwiek uwag – nie uważała od razu, że niebieskowłosy zacznie ją bronić czy odwrotnie, wyzywać, ale na wszelki wypadek dała znak, by nie straszył nastolatków. Nie są w końcu winni plotek.
___Ah tak... - odezwała się w końcu Névétte, nie kryjąc uciechy w głosie, gdy patrzyła w stronę nowoprzybyłych. - A Ty wiesz może, co takie ladacznice robią, oui~? - zwróciła się do ucznia, kładąc palec na policzku i poukała nim w maskę jakby się zastanawiała... By odezwać się nagle niskim głosem. - Zjadają małe dzieci, buuu~ - uniosła dłonie w górę, wykrzywiając palce w szpony i karykaturalnie nimi poruszając, imitując ruch odnóży pająka. Zaśmiała się wesoło, łapiąc za pasek skórzanej torby i kierując swoje kroki na brzeg. Bez jakichkolwiek krępacji, oczywiście naga, bo nie miała zwyczaju kąpać się w jakieś podrzędnej koszuli, podeszła do miejsca, gdzie zostawiła swoje buty i ubrania. Sakwę położyła na piasku i owinęła się ręcznikom wokół biustu, rogiem materiały przecierając ramiona z zimnej wody. Świeżo wysmarowane słodkim olejkiem włosy, rozniosły wokół siebie woń migdałów i lawendy, a niewzruszona czyjąś obecnością Névé wycierała swoje dłonie do sucha. - Ale spokojnie, dziwkarstwo, odmiennie od głupoty, nie jest zaraźliwe~ Jeśli tylko będziesz... Raki, czy tak? - spojrzała w stronę dziewczyny, upewniając się czy dobrze zapamiętała jej imię i kiwnęła głową. - Jeśli tylko będzie Raki dobrze traktował, szanował i nie pozwolisz, by ktoś na nią rękę podniósł, to nie musisz się czego obawiać~ Czy to jasne~? – pogroziła mu lekko palcem. Przykucnęła, biorąc ze złożonych ubrań wstążkę, którą następnie zawiązała sobie wokół szyi, upewniając się, że nie rozwiąże się przypadkiem. Cmoknęła z pewną dezaprobatą, zabierając się za ubieranie i strzepnęła koszulę z piasku. - Naprawdę, hommes*... Jeśli oni są samodzielni i nie potrzebują partnerek, nikogo to nie dziwi, nawet jeśli ślinią się na widok ładnych nóg czy piersi. – pokręciła głową, zsuwając ręcznik na biodra i wkładając ubranie. Wyjęła włosy spod materiału, pozwalając się im rozsypać malowniczo na plecach i talii. - Jeśli kobieta ma własne zdanie, nie szuka mężczyzny, ani nie potrzebuje ich potwierdzenia, że ma ładne ciało, nagle jest dziwką. Mon dieu, jeśli świat tak wygląda, to rzeczywiście jestem ladacznicą. Jeszcze trochę i będę musiała pytać się płci przeciwnej czy moje loki na pewno są białe!

_____
___* Mężczyźni
Sponsored content

Rzeka      Empty Re: Rzeka

Powrót do góry
Similar topics
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach